Gadowski: "Testowano ile też może dawnemu ZSL–owi przyrosnąć i na ile można okraść z wyniku stronnictwo PiS"

fot. PAP/Marcin Obara
fot. PAP/Marcin Obara

Tym wszystkim kierowała pewna, nader pragmatyczna i skuteczna strategia…

ocenia to co się działo wokół wyborów Witold Gadowski w swoim felietonie na Stefczyk.info.

Aliści medialny wrzask i robienie szanownej publiczności kisielu z mózgu za pomocą Moniki Olejnik i innych medialnych dojarek, było nieodzowne i konieczne. Nawiasem mówiąc pułkownikównie Olejnik, wykwalifikowanej dojarce, po studiach zootechnicznych, przyznaję zasłużony tytuł dziekana korpusu „dziennikarskiego” i godność Królowej Lewatywy, nikt bowiem tak dzielnie nie zasłaniał piersią i godnościom osobistom „honoru” pana prezydenta, największego lewatywownika RP – Komorowskiego Bronisława

— pisze publicysta.

Tydzień był tym razem potrzebny do tego, aby oswoić obywateli z faktem, ze ostateczne wyniki nie będą miały nic wspólnego z pierwszym sondażem, opublikowanym zaraz po głosowaniu. Testowano sprytnie ile też może dawnemu ZSL – owi przyróść i na ile można okraść z wyniku stronnictwo PiS

— tłumaczy dziennikarz.

A w ogóle, to, jak zwykle wygrało PO. Rozumiecie?

— podsumowuje swoje przemyślenia.

Tak więc miniony tydzień i teatrzyk niesprawnej PKW potrzebny był ku temu, aby przetestować jaki też wynik wyborów polskie społeczeństwo jest w stanie przełknąć. Czy więc było to wyborcze fałszerstwo? Ależ skąd!

— podsumowuje Gadowski.

Był to po prostu sondaż badający jaki wynik pomieści się społeczeństwu w głowie. Taki nowy rodzaj demokracji, demokracja testowana

— dodaje.

Na koniec pyta:

Po co to wszystko było?

Zachęcamy do poszukania odpowiedzi na to pytanie w felietonie na portalu Stefczyk.info!

mc,Stefczyk.info

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.