„Stanowcze decyzje”, czyli: rypać? Byczo! Histeria mainstreamu

PAP/Wojciech Pacewicz
PAP/Wojciech Pacewicz

Ten fragment napisanego w latach 30, wyśmiewającego sposób myślenia coraz bardziej antydemokratycznej wtedy sanacji wierszyka Juliana Tuwima przypomniał mi się, kiedy przeczytałem ostatnie przemyślenia subtelnego filozofa, Marcina Króla. Głośnego w latach 80 i 90 jako liberał.

Chłop morowy, słowo daję!

Kochają go policaje.

On im rozkaz, a ci krzyczą:

Już się robi! Rypać! Byczo!”

Król wzywał w Radiu TOK FM:

Domagam się, by w moim imieniu podejmować decyzje przeciwko aktywnym wrogom demokracji. Te decyzje powinny być jednoznaczne i stanowcze.

Ten sam, który rok temu w wywiadzie w „GW” wyrażał przekonanie, że w Polsce nadciąga rewolucja wykluczonych, a jak nastąpi, to jego, Marcina Króla, powieszą na latarni. Nie, panie profesorze, mogę pana uspokoić. Nie powieszą, bo tylko panu się wydaje, że ktokolwiek o panu pamięta.

Wezwanie Króla to oczywiście tylko element histerii mainstreamowych mediów, wywołanej przez odwoływane właśnie wyborcze zwycięstwo PiS. Tę histerię, mającą sprawić by społeczeństwo przełknęło owo odwoływanie, ma rzekomo uzasadniać próba okupacji PKW.

Wtargnięto do tabernakulum demokracji!

— oburza się w „Super ekspresie” Jacek Żakowski.

Okrzyk Żakowskiego mi osobiście przypomina pewien epizod z odległej przeszłości. Kiedy w roku 1995, w apogeum „sprawy Oleksego”, grupa członków Ligi Republikańskiej podstępem weszła do Sejmu i na galerii nad salą posiedzeń rozwinęła transparent „SLD = KGB!”, pewien obecny tamże, związany z ówczesną koalicją rządzącą dziennikarz, przerażony, wyszeptał „to koniec państwa!”. Miało to z rzeczywistością tyleż wspólnego, co dzisiejsze paniczne (i moim zdaniem w tej panice nieszczere) pohukiwania Żakowskiego. Ale były wyrazem podobnej woli – woli obrony systemu za wszelką cenę.

A łączy się to wszystko z, opisaną przez Piotra Zarembę, medialną kampanią „przeciw warchołom”, która istotnie zaczyna przypominać propagandę PRL z momentów, kiedy władza komunistów była zagrożona.

Ale je mam też skojarzenie inne, bardziej odległe w czasie i może jeszcze bardziej smutne. A zacząłem je mieć, kiedy zagłębiłem się w komentarze internautów pod tekstami „GW”, opisującymi okupację PKW (którą skądinąd uważam za działanie niesłuszne i kontrskuteczne). Również pod artykułami, opisującymi bezprecedensowy akt zastraszania, jakim było zatrzymanie wykonujących swoją pracę dziennikarzy. Wziąć za mordę, tłuc, pałować, wsadzać do więzienia, glanować – to był podstawowy ton wypowiedzi czytelników dziennika, wyrosłego z tradycji opozycji demokratycznej…

To moje bardzo smutne i może niesłuszne skojarzenie to skojarzenie z faszyzmem. Nie, nie z Hitlerem. Raczej z Włochami. Z okresem, kiedy partia Mussoliniego umacniała swoją władzę, i jeszcze czuła się zagrożona. Gdyby wtedy istniał internet, to wpisy pod artykułami „Il Popolo d’Italia” wyglądałyby podobnie.

Przeciwnicy prawicy lubią nadużywać słowa „faszyzm”. Nie chcę iść w ich ślady. Ale mogę stwierdzić, że ewidentnie część tych naszych współobywateli, których mentalność sprawia, że  w innej epoce mogliby poprzeć faszyzm, dziś wspiera obóz rządzący. W sposób, w który w owej innej epoce wspieraliby rząd faszystowski.
Rzecz jasna nie dotyczy to Króla ani Żakowskiego. Ci oczywiście nie mają faszystowskich skłonności. Ale strach może ich zaprowadzić naprawdę bardzo daleko.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.