Straceńcza desperacja to recepta na klęskę

fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Gdy kilkanaście lat temu Viktor Orban przegrał wybory i stracił swoje pierwsze premierostwo, w Budapeszcie odbyły się demonstracje uliczne, w czasie których krzyczano o wyborczym fałszerstwie.

Orban nie poszedł w tą stronę. Kiedy kilka lat później, po ujawnieniu „taśm prawdy” (słynne słowa postkomunistycznego premiera Gyurcsány’ego „kłamaliśmy rano, wieczorem i w nocy”, „spieprzyliśmy. Nie trochę, bardzo. W Europie takiej nieudolności jak my, jeszcze nie zaprezentował żaden kraj”, itd.). zaczęły się w stolicy Węgier bardzo już poważne zamieszki, Orban zrobił wiele, by nie być z nimi kojarzony. Potem, jak wiadomo, zwyciężył i rządzi już drugą kadencję.

Kiedy w Polsce wybuchła afera Rywina i powołano śledczą komisję sejmową, po jej pierwszym posiedzeniu podniosły się głosy, że to jest farsa, że komisja jest zdominowana przez koalicję SLD-PSL, i opozycjoniści powinni z niej protestacyjnie wystąpić. Tak się nie stało, a komisja odegrała ogromną rolę, pokazując Polakom jak naprawdę wygląda kraj. Współtworząc tym samym atmosferę, w której możliwy był przewrót 2005 roku.

Kiedy przeszło rok temu Jarosław Kaczyński zaczął dystansować się od zadymiarskiego Marszu Niepodległości, wielu myślało że traci szanse, oddaje walkowerem dynamiczny ruch społeczny. Ostatecznie jednak wyszło mu to na dobre, a liderzy PO nie potrafili ukryć zawodu, że tak postąpił.

Zofia Romaszewska, wspominając w moim wywiadzie-rzece, przeprowadzonym z nią i jej śp.mężem lata 70, powiedziała mądrą rzecz: ówczesna korowska opozycja bardzo starała się miarkować słowa. Bo używane słowa muszą być na miarę odwagi adresatów, czyli społeczeństwa. Społeczeństwa, które zbyt radykalnymi (nawet jeśli prawdziwymi) słowami i diagnozami można odstraszyć.

Parę dni temu, po wyborczej niedzieli, jak doniosły media, władze PO uznały, że trzeba zwiększyć stopień konfrontacji z PiS-em. Rozhuśtać emocje. Bo tylko tak mogą wygrać. Tę linię zaczęła też gwałtownie lansować „Wyborcza” piórami Jacka Żakowskiego, Pawła Wrońskiego i reszty swojej publicystycznej czołówki.

Dziś, po podejrzanych i skandalicznych wyborach emocje są więcej niż zrozumiałe. Sam je przeżywam. Ale zanim da się im spektakularny wyraz warto przypomnieć sobie wszystko to, co napisałem wyżej. Warto zastanowić się, czy nie realizuje się scenariusza drugiej strony.

I zacisnąć zęby, bo straceńcza desperacja znacznie częściej prowadzi do przegranej, niż do wygranej.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.