Gadowski: władza narusza prawo. Mamy splot wydarzeń, który nazwałbym putinizacją Polski. NASZ WYWIAD

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

wPolityce.pl: W Polsce trwa chaos związany z liczeniem głosów po wyborach samorządowych. Wciąż nie znamy wyników w całej Polsce. Coraz więcej osób wskazuje, że cała procedura wyborcza jest mało wiarygodna. Z jak poważną sytuacją mamy do czynienia?

Witold Gadowski: To, co się dzieje, to poważny splot kolejnych wydarzeń, który nazwałbym putinizacją Polski. Mamy do czynienia z naruszeniami porządku wyborczego i ordynacji wyborczej na skalę, która do tej pory notowana była jedynie na Wschodzie, w Republice Naddniestrza, Abchazji i tego typu miejscach. Tam Rosjanie, przez oddziaływanie swoich służb, doprowadzali do elekcji wskazanych przez siebie kandydatów. Dziś takie naruszenia mają miejsce w Polsce. Przecieram oczy ze zdumienia, jak to jest interpretowane w mediach, jak przekaz dnia porządkuje media i ich narrację.

O czym Pan mówi?

Proszę zauważyć, że przez pierwsze dni narastania skandali wyborczych media, a nawet politycy PO, w sposób w miarę wolny wypowiadali się na ten temat, wskazując, że mamy skandal i trzeba się zastanowić nad sytuacją. Następnie jednak poszedł jakiś „przekaz dnia”, równający wszystkich do pionu. I obecnie narracja brzmi: Jarosław Kaczyński podpala Polskę, zawalił system, a nie ludzie. To jest niebezpieczne i niepokojące, ponieważ to są standardy moskiewskie. Tam partia Jedna Rosja dyktuje, z którymi mediami się rozmawia, z którymi się nie rozmawia, których ludzi zaprasza się do komentowania rzeczywistości, a których nie. Tam się nawet dyktuje, kogo się wybiera, a kogo nie w wyborach…

Nie za mocne to porównanie? Tam mamy kraj jawnie sterowany przez służby…

Niech przykładem do zasadności takich porównań będzie sytuacja z Katowic. Kandydat na prezydenta miasta otrzymał tam 315 głosów, a kandydaci PSLu do sejmiku województwa śląskiego zdobyli 5,5 tys. głosów… To jest niebywałe. W Małopolsce z kolei wzrost poparcia dla PSLu w porównaniu z poprzednimi wyborami jest 100-procentowy! Już wedle oficjalnych wyników. Były ZSL, przemalowany na PSL, dziś z czterech mandatów ma otrzymać 8 mandatów. To oznacza, że w momencie spadku wyniki Platformy Obywatelskiej, wzrost ludowców nadrabia ubytki. A zatem koalicja rządząca w Małopolsce utrzymuje się. Te wybory sprawiają coraz gorsze wrażenie.

Doszło zatem do fałszerstw? Czy może być jakieś inne wytłumaczenie? Tak duży wzrost PSL-u może być dowodem na cokolwiek?

Żaden poważny człowiek nie powinien mówić o fałszerstwach bez twardych dowodów w rękach. Jednak mamy tyle zastanawiających wydarzeń, obserwacji i wyników w tych wyborach, że można różne wnioski wyciągać. Mamy równanie z jedną niewiadomą. Niewiadomą jest pytanie, czy było fałszerstwo czy nie. Na podstawie przesłanek, danych publicznych możemy obliczyć wynik. A on jest straszny.

Dlaczego?

On pokazuje, że PSL, które ledwo zaznaczyło się w nie tak dawnych wyborach do europarlamentu, które ledwo przekraczało próg wyborczy w kolejnych sondażach, nagle osiąga wynik 100 procent lepszy niż poprzednio. To jest zjawisko nienotowane w polskiej demokracji.

Zawsze mówiło się jednak, że ludowcy mają bardzo silne struktury i osiągają znacznie lepsze wyniki w wyborach samorządowych.

Ludowcy są silni w strukturach lokalnych zawsze, gdy zasiadają w komisjach lokalnych. Stamtąd się bierze siła. Znam przykłady, w których komisje zdominowane przez ludzi PSL działały w sposób zły. W poprzednich wyborach PSL osiągnął około 16 procent. Obecnie mówi się o tym, że to jest około 30 procent. To oznacza wzrost dwukrotny. To nie miało jeszcze miejsca w krótkiej historii polskiej demokracji. Żadne ugrupowanie, w ciągu krótkiego przecież okresu, nie zanotowało takiego wzrostu.

Jednak tak zdaje się zdecydowali wyborcy

Nie, to nie wyborcy zdecydowali. Należy się jednak zastanowić, co zadecydowało o takim fenomenie, który sprawia, że w autobusach, tramwajach, taksówkach, na ulicach ludzie mówią: wybory zostały sfałszowane. Powszechna intuicja tych, którzy poszli do wyborów, jest taka, że zostali oszukani. To jest intuicja, bo przecież żadnych dowodów nie mamy. Niby skąd…

Co Polacy powinni zatem robić? Wczoraj w Warszawie odbyła się kilkugodzinna okupacja siedziby PKW zakończona interwencją policji. Czy czas na radykalne kroki i żądania?

Jestem przeciwny działaniom typu rewolucyjnego. Uważam, że prawo w Polsce powinno być chronione i respektowane, ponieważ władza właśnie narusza prawo. My, choć czujemy się sfrustrowani i zaniepokojeni, nie możemy odpowiadać naruszeniami prawa na naruszenia prawa. Musimy chronić prawo, musimy chronić państwo prawa. Nie możemy anarchizować Polski. Jestem przeciwny działaniom typu okupacja PKW. To działania chuligańskie. Nieprzemyślane i chuligańskie. Rozumiem szlachetne intencje, które temu przyświecają, ale nie tędy droga.

A którędy zatem? Coś Polacy zdaje się powinni robić…

Musimy się temu przeciwstawiać w sposób obywatelski, choćby tak jak w Krakowie. Tu odbyła się 5-tysięczna manifestacja przeciwko fałszerstwom w wyborach samorządowych. Jednak to była manifestacja typowo pokojowa. Ludzie w sposób odpowiedzialny, poszli pod siedzibę Komisji Wyborczej i głośno wypowiedzieli swoje zdanie. Ale potem się rozeszli. Ci ludzie zachowywali się w sposób odpowiedzialny. Nie możemy dążyć do anarchizacji, ponieważ, jak wskazuje dr Fedyszak-Radziejowska, jesteśmy pomiędzy prowokacją, a pacyfikacją. Może się odbyć prowokacja, która da asumpt rządzących do pacyfikacji. To jest niebezpieczne, tak nie możemy działać. Pamiętajmy, że rozpad struktur polskiego państwa jest na rękę naszym sąsiadom, przede wszystkim Rosji.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.