Epidemia nieważnych głosów. Fałszerstwo? Według mnie – tak

fot. PAP/T. Gzell
fot. PAP/T. Gzell

Osiem lata temu podczas wyborów samorządowych z mieszkańców Mazowsza postanowiono zrobić zakładników jednej partii, niezdolnych do prawidłowego wypełniania kart do głosowania.

Ku zdziwieniu osób analizujących wyniki głosowania, granica województwa oddzielała grupy wyborców o całkowicie różnych zdolnościach poznawczych. Wystarczyło granicę tę przekroczyć, by opuścić grupę skażonych potrzebą stawiania dwóch krzyżyków zamiast jednego i znaleźć się wśród wyborców zachowujących się w sposób racjonalny. Kilometr - a jakaż różnica poziomów kultury obywatelskiej! Przypadek? Chyba nie.

Osiem lat wcześniej plaga nieprawidłowo oddanych głosów dotknęła jedynie województwo mazowieckie (z wyłączeniem dużych miast, w których tryumfująca dziś partia ma najmniej żarliwie działających członków rwących się do aż nazbyt aktywnego liczenia głosów). W roku 2010 dolegliwość na Mazowszu znacznie się nasiliła, a dodatkowo zainfekowanych zostało kilkadziesiąt gmin w Polsce północno-zachodniej. W tym roku wirus „nieważnego głosu” wylał się poza granice Mazowsza obejmując cały kraj. Procent głosów nieważnych będzie ponoć znacznie wyższy niż ten odnotowany w roku 2010. Fałszerstwo? Według mnie – tak.

Powszechność głosów nieważnych jest nie tyle wyrazem epidemii ignorancji wyborczej, co raczej symptomem bardzo skutecznej walki o wyborcze zwycięstwo. Jeśli przyjmiemy, że celowe fałszowanie kart wyborczych na Mazowszu pozwoliło „komuś” uzyskać niezły wynik wyborczy, to czy strategią na kolejne wybory nie powinno być rozszerzenie tej jakże skutecznej techniki na pozostałe województwa? Tylko frajer nie sięgnąłby po tak proste rozwiązanie. Tylko frajer… Członkowie komisji wyborczych są tylko ludźmi - bywają zmęczeni, mniej uważni, chcą zapalić, zjeść, wyjść do toalety, rozprostować kości… Drobny ruch długopisem, podmiana kart do głosowania lub odciśnięcie krzyżyka naniesionego wkładem na opuszki palców mogą przejść niezauważone… Jątrzę? Podważam wiarygodność komisji? Być może. Ale czy nie mam podstaw? Nietrudno sprawdzić wyniki sprzed czterech lat. Nietrudno porównać je z wynikami tegorocznymi. Nietrudno wskazać „wygranych”. Nietrudno dostrzec podobieństwa…

Obojętność państwa poraża. Ewidentne nieprawidłowości nigdy nie zostały sprawdzone. Słowa protestu uciszyły lokalne władze – te same, które kilka dni wcześniej wybrały same siebie przy stolikach komisji wyborczych. Nie zareagowały też władze szczebla centralnego i sądy. Te ostatnie uznawały, że nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów. Jednak teraz, gdy skala problemu jest znacznie większa, obserwujemy jak łatwo można wypaczyć ostateczny rezultat. Skutkiem niemego przyzwolenia jest skandal, którego właśnie jesteśmy świadkami. Nie możemy milczeć. Wybory – jeśli proceduralnie nie jest możliwe ich natychmiastowe unieważnienie muszą być powtórzone jak najszybciej. Uśmiechy polityków PSL coraz mniej wyglądają na uśmiech tryumfu, a coraz bardziej na uśmiech szyderstwa.

Uczciwość? W sytuacji oczywistej drwiny z wyborców trudno o pomysł na puentę. Zrobiło mi się tak po ludzku smutno. Przegraliśmy. Okazaliśmy się frajerami, bo nie stosujemy metod przypominających - swoją prostotą - konstrukcję cepa.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.