Kto się boi powtórzenia wyborów samorządowych?

Fot. PAP
Fot. PAP

Po ostatnich wyborach samorządowych Polska znalazła się w największym kryzysie państwowości w okresie „25 lat wolności”.

Apel o powtórzenie wyborów

Nie jest ważne czy mamy do czynienia z bałaganem, z zamierzonymi fałszerstwami, czy nawet z sabotażem, za którym stać może tzw. „obce mocarstwo”, niemożność przeprowadzenia uczciwych wyborów deprecjonuje nas jako państwo demokratyczne. Obywatel wrzucając kartę do urny musi mieć pewność co się dzieje z jego głosem. Musi mieć pewność, że jego głos zostanie policzony, że nie zostanie unieważniony choćby przez dostawienie krzyżyka, a tym samym musi mieć pewność, że ma wpływ na to co się dzieje w Polsce. Dokładnie na tym polega demokracja, że każdy obywatel ma poczucie decydowania o obliczu swojego państwa, czy to na szczeblu samorządowym, parlamentarnym czy wreszcie wybierając prezydenta. Jeśli zupełnie rozsypują się metody oddziaływania przez społeczeństwo na to kto u nas rządzi, to znaczy, że przestajemy, a być może już przestaliśmy być krajem demokratycznym.

Zadziwiająca jest postawa pana prezydenta. W sytuacji kiedy Państwowa Komisja Wyborcza kompromituje się, kiedy z całego kraju dochodzą informacje o licznych nieprawidłowościach, a liczba głosów nieważnych sięga w niektórych miastach kilkudziesięciu procent, pan prezydent stwierdza, że postulaty by powtórzyć wybory to są „odmęty szaleństwa”. I jakby na jego skinienie ruszyła cała machina propagandowa deprecjonująca na wszelkie sposoby apele o powtórzenie wyborów i zweryfikowanie wyników. Od razu uaktywnili się sprawdzeni „dziennikarze” z odpowiednią narracją. Janina Parandowska „nie szanują konstytucji, obrzydliwe polityczne robótki”. Pojawia się zmasowany przekaz, że to „zabójcze, nieodpowiedzialne myślenie”, że to frustraci podważają ważność wyborów, a w przypadku SLD, które uzyskało słaby wynik, żądanie powtórzenia głosowania jest niehonorowe. Nawet Włodzimierz Cimoszewicz nazwał to „awanturnictwem politycznym”. Sytuacja jest na tyle rozchwiana, że doszło do jeszcze do niedawana nieprawdopodobnego sojuszu prezesa Jarosława Kaczyńskiego z Leszkiem Millerem. Akurat temu należy przyklasnąć, bo jest to postawa odpowiedzialna, w momencie kiedy są zagrożone fundamentalne prawa narodu do samostanowienia. Pryncypialność pana prezydenta w obronie składu PKW, określanego mianem „leśnych dziadków” (jest też jedna „leśna babcia”), jest posunięciem ryzykownym dla głowy państwa. Staje się sędzią we własnej sprawie. To właśnie ta PKW z przewodniczącym Stefanem Jaworskim, przeprowadzała wygrane przez Bronisława Komorowskiego wybory prezydenckie w 2010 r, i wygląda to tak jakby panu prezydentowi było na rękę, żeby jego reelekcje także zatwierdziła ta sama komisja.

PKW a serwery

O Państwowej Komisji Wyborczej stało się głośno tak naprawdę w roku katastrofy smoleńskiej. Do tego czasu było to ciało techniczne. PKW ogłaszała wybory, a następnie obwieszczała ich wyniki. Obecny przewodniczący PKW Stefan Jaworski swoją funkcję objął 31 marca 2010 r. I to za jego kadencji atmosfera wokół komisji stała się wręcz skandaliczna. Spowodowały to głośne spotkania z Władimirem Czurowem zwanym „Czarodziejem Kremla”, którego opozycja rosyjska oskarża o „podrasowywanie” wyborów i żąda jego dymisji. Jedno ze spotkań miało miejsce w Ambasadzie Rosji w Polsce. W rozmowach uczestniczył także ambasador Alexander Alekseev. Foto serwis jest dostępny  na stronach internetowych Ambasady Rosji w Polsce. Moskiewskie media podały, że Rosjanie będą nas uczyć wykorzystania „środków technicznych w procesie wyborczym” oraz „tworzenia listy wyborców”. „Uważam, że trzeba wymieniać doświadczenia, które mogą być pożyteczne dla kształtowania systemów wolnych i uczciwych wyborów w różnych regionach świata.” – Stefan Jaworski szef PKW. Jakie standardy obowiązuję w tym regionie świata, którym zarządza Moskwa, to wiemy. Teraz ja będę prezydentem, a ty premierem, w potem w ramach demokracji się zamienimy. Czy to właśnie ten model tak urzekł przewodniczącego Jaworskiego? Jak to jest w ogóle możliwe, żeby Polska będąca członkiem Unii Europejskiej i NATO potrzebowała się konsultować w sprawie wyborów z totalitarną Rosją. Na temat działań PKW w 2012 r. powstał raport niezależnego zespołu, którego szefem był wybitny matematyk i kryptograf, nie żyjący już profesor Jerzy Urbanowicz  pt. „Państwowa Komisja Wyborcza uzależniona od rosyjskich serwerów”. Autorzy  nie twierdzili wprost, że wybory zmanipulowano, ale wskazywali, że było to niezwykle łatwe i możliwe. Padają tam konkretne pytania – „Dlaczego ABW pozwoliła, aby serwer do niedawna rosyjskiej firmy Internet Partners obsługiwał wybory w Polsce? Czy takie są europejskie standardy? Dlaczego nie zlecono obsługi wyborów firmie Exatel SA będącej jeszcze w rękach państwa?” Nie bez znaczenia w tym kontekście jest ustawa podpisana przez pełniącego wtedy obowiązki prezydenta Bronisława Komorowskiego już 12 kwietnia 2010 r. Ustawa zlikwidowała listę spółek strategicznych. Zmieniła status spółek TP S.A i Exatel S.A., administrujących strategiczne obiekty i sieci polskiego państwa. Są to sieci łącznikowe i punkty dowodzenia na czas wojny. Dzięki temu podpisowi możliwe jest przejmowanie spółek teleinformatycznych przez obcy kapitał, nie wyłączając rosyjskiego.

PKW poza kontrolą

Wyniki obecnych wyborów samorządowych są zupełnie niewiarygodne. Wygląda na to, że gdyby minister rolnictwa nie wtykał swojemu elektoratowi od frajerów, to PSL wygrałby w cuglach. Jak to jest możliwe, że PSL w sondażu TNS OBOP ogłoszonym w Wiadomościach miał w piątek 5%, a w niedzielę w exit poll 17%. 12% odrobili w czasie ciszy wyborczej? Specjaliści zawracają oczywiście uwagę, że to są nieporównywalne badania opinii publicznej, bo jedne są do parlamentu, a drugie do samorządu. Preferencje wyborcze są chyba jednak porównywalne. Nie mogą być od „Sasa do Lasa”. Wygląda to tak jakby PSL mówiąc delikatnie przez ostatnie lata opanował sztukę „organizowania” wyborów w mniejszych ośrodkach. Nie wiedzieć czemu przy tych wyborach mamy kuriozalne ilości głosów nieważnych. Są albo karty puste, albo nieważne z powodu dwóch krzyżyków. Puste karty można dosypać do urny, a dostawienie unieważniającego głos krzyżyka też nie nastręcza trudności. Taki proceder jest możliwy dzięki temu, że jest kompletnie bezkarny. W 2010 r. na 14 milionów głosów oddanych w wyborach samorządowych aż 2 miliony były nieważne. Szczególnie w mniejszych ośrodkach gdzie walczył PSL z PiS, odnotowano do 19% źle skreślonych kart. W okręgu płockim PSL poparło 48 %. Rekord wszechczasów. Wniosek jaki wyciągnięto – elektorat wiejski jest gapowaty i nie potrafi wypełnić karty do głosowania. Nie zwróciło to uwagi PKW, że w okręgach sąsiadujących liczba głosów nieważnych była dużo niższa.

Co dalej z naszą demokracją?

Scenariusz jest niestety czarny. Głosy zostaną jakoś tam zliczone, ogłoszony zostanie protokół i sprawa powoli ucichnie. Dominujące media okrzykną każdego, kto żąda powtórzenia wyborów oszołomem albo śmondakiem robiącym zamach na konstytucję. I to nie ważne, że w jednym z miast na pierwszym miejscu zmalał się ktoś, kto w ogóle nie kandydował. Nie ważne, że w Krakowie sześć zakonnic oddało glos na jednego kandydata, a potem się okazało, że na wywieszonych wynikach ma on zero głosów. Nie ważne, że każdy kto ma podstawową wiedzę informatyczną może włamać się do systemu PKW i harcować sobie do woli. Władzy raz zdobytej nie oddamy i nie mogą w tym przeszkadzać jakiekolwiek wybory. Jak to jest, że członkowie jednego z najważniejszych gremiów III RP, czyli PKW wyglądają jakby ich przekalkowano z początku lat pięćdziesiątych. I jak można się oprzeć podejrzeniom, że może nie ma żadnej awarii systemu komputerowego, tylko trwa zakulisowa walka o wpływy. Wyborów w Polsce nie możemy rozpatrywać w oderwaniu od sytuacji międzynarodowej. Imperialne zakusy Rosji mają bardzo różne przejawy. Kto jest obecnie w stanie zagwarantować, że nie obejmują one także obsadzania w Polsce swoich ludzi na najważniejszych stanowiskach. Rozmontowanie procesu wyborczego to poważny sygnał, że nasza niepodległość jest zagrożona. A my trwamy w jakieś dziwnej osiemnastowiecznej niemocy zakrzykiwani przez agenturę wpływu. Upominanie się o uczciwe wybory jest upominaniem się o wolną Polskę.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.