„Leśne dziadki” z PKW nadal bezradne. Babcia Maria: „Osobiście jako kobieta bardzo to przeżywam emocjonalnie”

fot. PAP/Leszek Szymański/wpolityce.pl/tvn24
fot. PAP/Leszek Szymański/wpolityce.pl/tvn24

Szacowne gremium PKW, do którego na stałe przyległo określenie „leśne dziadki” nadal wykazuje bezradność wobec skandalicznej awarii systemu informatycznego do liczenia głosów.

PKW czeka na deklarację firmy informatycznej, wtedy zdecyduje, czy czekać nadal na usunięcie usterki opóźniającej przekazywanie wyników wyborów lokalnych, czy podsumowywać głosy ręcznie - poinformowała członkini PKW sędzia Maria Grzelka.

Nie wiem kiedy poznamy wyniki wyborów, ani w jakiej formie

— stwierdziła bezradnie.

I dodała:

Osobiście jako kobieta bardzo to przeżywam emocjonalnie, co widać po mnie, za co państwa przepraszam, ale bardzo ubolewamy nad tym, bo bardzo nam zależy, aby wybory były sprawne, przejrzyste, dostępne jak najszybciej, jeśli chodzi o wyniki, a tu raptem zdarzył nam się taki pech i martwimy się tym bardzo.

PKW oczekuje - jak poinformowała sędzia - by firma obsługująca informatycznie wybory zdeklarowała, czy znalazła usterkę oraz czy, i w jakim czasie, jest w stanie ją usunąć.

O 14.00 rozpoczęła się narada PKW.

W zależności od odpowiedzi informatyków PKW stanie przed dylematem, czy zdecydować o podsumowaniu głosów w systemie ręcznym czy dać jeszcze państwu informatykom jakiś z góry określony czas na poszukiwanie tego błędu

— zapowiedziała sędzia Grzelka, którą - jeśli pozostać przy określeniu PKW mianem „leśnych dziadków”, należałoby tytułować „babcią Marią”.

Tak więc „babcia Maria” przyznała, że nie jest w stanie przewidzieć, czy możliwe jest podanie całościowych wyników jeszcze w poniedziałek.

Podkreśliła, że usterka informatyczna…

to nie jest kwestia, która mogłaby wpłynąć na wynik wyborów, to jest kwestia, która wpłynęła na przepływ informacji o tym, jakie były wyniki w obwodowych komisjach wyborczych i jakie są oficjalne wyniki.

Odpowiedzialny w PKW za obsługę informatyczną wyborów Romuald Drapiński powiedział, że błędy powstały po stronie wykonawcy.

Myślę, że dołożyliśmy wszelkich starań, testy były realizowane przez bardzo duża liczbę operatorów obwodowych komisji i komisji terytorialnych, trwały około 10 dni

— powiedział.

Podkreślił, że wybrana w przetargu firma, wykazała odpowiednie doświadczenie w dużych projektach, spełniła wymogi dotyczące m. in. „wolumenu i czasów reakcji”.

JKUB/PAP/tvn24.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.