Nie do wiary! Joanna Kluzik - Rostkowska zgadza się z postulatami rodziców! Niestety skrzętnie to ukrywa

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. MEN.GOV.PL
Fot. MEN.GOV.PL

Szefowa MEN podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat edukacji z miesięcznikiem „Dyrektor Szkoły”. Tę rozmowę warto zauważyć, bo gdyby minister Kluzik-Rostkowska posłuchała sama swoich słów, przedstawiciele rodziców nie musieliby tak głośno protestować. Wygląda na to, że pani minister zgadza się z postulatami rodziców, jednak na co dzień skrzętnie to ukrywa.

Chciałabym, by polska szkoła patrzyła na ucznia indywidualnie. Nie może być tak, że jest jakaś klasa, jakaś średnia, ktoś jest wyżej, ktoś niżej, a dziecko musi się odnaleźć w tej przestrzeni

— mówi na łamach „Dyrektora…” szefowa MEN.

Brawo Pani Minister! O to samo, o indywidualne podejście chodzi też rodzicom, którzy, nie mogąc cofnąć reformy, walczą przynajmniej właśnie o indywidualne podejście do własnych dzieci. Stąd akcja „Rodzice chcą mieć wybór”. Skoro rodzic uważa, że jego maluch, który ma sześć lat nie jest gotowy na pójście do szkoły, powinien po prostu poczekać. No, bo po co ma na siłę „odnajdować się w przestrzeni”, w której sobie nie radzi?

.> Przecież każdy ma indywidualny rytm i warto to docenić

— mówi dalej Kluzik-Rostkowska.

Skoro tak, to czemu pani minister upiera się, że wszystkie sześciolatki rozwijają się tak samo i są tak samo gotowe na naukę? Niepojęte.

Marzy mi się polska szkoła, w której uczniowie mówią i dyskutują częściej na lekcji niż nauczyciel. A przede wszystkim szkoła, która nie uczy schematów

— zdradza swoje marzenia szefowa MEN.

Niestety na dyskusję z rodzicami jest pani minister całkowicie zamknięta.

Poza tym realia są na razie takie, że polska szkoła uczy właśnie schematów zamiast logicznego myślenia. Kilka miesięcy temu „Rzeczpospolita”, powołując się na Raport Instytutu Badań Edukacyjnych alarmowała, że

tylko 2 procent uczniów w ostatnim roku nauki potrafi bezbłędnie zinterpretować tekst i logicznie to uzasadnić.

IBE sprawdził umiejętności uczniów w dwóch obszarach: języka polskiego oraz matematyki. Okazało się, że pełnej interpretacji tekstu dokonał zaledwie 1 promil chodzących do podstawówek i 2 promile pierwszaków z gimnazjum. Wyniki uczniów ponadgimnazjalnych są równie słabe. Pełną punktację otrzymało 1,2 proc. uczniów z pierwszej klasy tego typu szkół i 1,9 proc. z ostatniej. Zaledwie 27 proc. uczniów ostatnich klas szkół ponadgimnazjalnych potrafiło uzasadnić wynik rozwiązania zadania matematycznego.

To by było tyle na temat marzeń pani minister. Rzeczywistość jest taka, że dzieci szefowej MEN chodzą do szkół niepublicznych bo, jak zdradziła kiedyś w rozmowie z „Dużym Formatem”:

Mieszkam na peryferiach Warszawy, do każdej szkoły trzeba dojechać. Uznałam, że skoro mają przemierzać pół świata, to niech spróbują szczęścia w takich, które zmuszają do myślenia i krytycznego oglądu świata.

Za te słowa pani minister kilka dni później nauczycieli przeprosiła, jednak mało kogo ta deklaracja obeszła. Tymczasem w Norwegii wybór szkoły dla dwóch córek następcy norweskiego tronu stał się podłożem konfliktu na linii monarchia-politycy. Gdy książę Haakon i jego żona Mette-Marit oświadczyli, że przeniosą dwójkę swoich dzieci – 10-letnią Ingrid Aleksandrę i 8-letniego Sverre Magnusa - ze szkoły publicznej do prywatnej politycy i opinia publiczna oburzyli się, a następcy tronu zarzucono „odcięcie się od zwykłych ludzi”. Premier Norwegii Erna Solberg kategorycznie stwierdziła wówczas, że nigdy nie rozważała posłania swoich dzieci do prywatnej szkoły.

Jednym słowem: kiedy z polską edukacją będzie dobrze? Gdy szefowie MEN będą ze spokojem posyłać swoje dzieci do szkół publicznych. Lub gdy Joanna Kluzik-Rostkowska zacznie realizować swoje marzenia. Na razie jest na to zamknięta.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych