Wysunięcie Andrzeja Dudy na kandydata w wyborach prezydenckich jest z jednej strony oczywiście krokiem wymuszonym. Te wybory według wszelkich sondaży są nie do wygrania (chyba, że nastąpi coś, czego obecnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć). Szczytem marzeń jest więc wywalczenie honorowej drugiej tury (szczytem skądinąd może wcale nie tak mało realnym, skoro w wyborach samorządowych w lemingowskiej Warszawie, jak z kolei wskazują inne sondaże, druga tura jest całkiem realna).
Nawet jednak w wypadku drugiej tury Jarosław Kaczyński nie może brać na swoje barki kolejnej personalnej porażki. A innych wybijających się, rozpoznawalnych kandydatów na skutek długotrwałego procesu wyjaławiania partii z indywidualności brak.
W tej sytuacji wskazanie Dudy jawi się jako próba znalezienia najlepszego wyjścia z bardzo złej sytuacji, co można by równie dobrze nazwać wyjściem najmniej złym z możliwych. Ale stwierdziwszy to powiedzmy zarazem, że po pierwsze w tej kategorii może to być rzeczywiście wyjście najlepsze z dostępnych. A po drugie – że może (choć nie musi) rozpocząć proces pozytywnej z punktu widzenia PiS zmiany sytuacji.
A to dlatego po pierwsze, że choć Duda jest od kilku lat obecny w polityce, jest postacią nie tylko medialnie niezgraną, ale i realnie świeżą. Jego nominacja to wyjście poza zaklęty krąg, którego uczestnicy – niezależnie już od tego, na ile z własnej winy, a na ile na skutek samego faktu, że od lat są obiektem zmasowanego propagandowego ognia mainstreamu – po prostu nie są w stanie nawet spróbować przekonać do siebie i swojej partii kogokolwiek spoza kręgów już przekonanych. Po drugie dlatego, że 42-letni Duda jest i optycznie, i realnie młodszy, niż (po ekspulsji Adama Hoffmana) cała czołówka PiS. W dobie polityki medialnej i jedno, i drugie to ważny czynnik.
Jest jeszcze po trzecie i po czwarte. Duda robi sympatyczne wrażenie. To niebagatelne. Zwłaszcza że zarazem nie kojarzy się on ani z typem cynika, w którego wypadku nie zdziwiłaby informacja o zaplątaniu w jakichś niejasnych biznesach, ani – z drugiej strony – z kimś skłonnym do fanatyzmu.
Wszystko to razem przy ciężkiej pracy kandydata, wspomożonej pewną dozą szczęścia, może zakończyć się dobrym efektem wyborczym. Ale nie tylko to. Może oznaczać początek zmiany image’u PiS-u. Zwłaszcza, jeśli stanie się impulsem do idących w podobnym kierunku poszukiwań personalnych.
Oczywiście tak być może, ale wcale nie musi. PiS otrzymał już bowiem sporo większych podarków od losu, po których nie ma teraz ani śladu – czasem z winy tej partii, czasem na skutek zejścia się niesprzyjających okoliczności zewnętrznych. Tak może być i teraz. Ale warto odnotować, że chyba pojawiła się jakaś szansa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/221788-andrzej-duda-czyli-szansa-na-zmiane
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.