Obywatel w oligarchicznym samorządzie

rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

W debacie publicznej utrwalił się mit o wyjątkowej gospodarności polskich samorządów. Ma z tym obrazem kontrastować ocena polityki krajowej cechującej się partyjniactwem i aferami.

Jednak nie trzeba wielkiej przenikliwości aby stwierdzić w ramach zwykłej logiki– struktury działające w tym samym systemie prawno-politycznym, w takim samym środowisku społecznym, obsadzane przez takich samych (a bywa że i tych samych) ludzi – nie mogą po prostu działać w sposób jaskrawo różny.

Występuje w nich mniej więcej podobna doza patologii i nieprawidłowości, która się pogłębiła od momentu bezpośrednich wyborów władzy wójtów, burmistrzów i prezydentów z 2002 roku. Wcześniej władza burmistrza była równoważona przez kolegialny zarząd i możliwość odwołania przez radę. Gdy te hamulce zniknęły rozpoczął się okres absolutnej supremacji władzy wykonawczej w samorządach (oraz stojącej za nią machiny urzędniczej). - mamy obecnie postępującą oligarchizację samorządów terytorialnych.

Jak postępuje oligarchizacja?!

Naturalna przewaga burmistrza na lokalnej scenie politycznej jest ogromna. Jest on największym pracodawcą (a na biedniejszych terenach – niemal jedynym pracodawcą dającym normalną pracę na umowę bezterminową, z ubezpieczeniem społecznym itp.). Jest największym (i często jednym poważnym) reklamodawcą lokalnych mediów bezpośrednio lub przez spółki komunalne. W całych gałęziach lokalnego biznesu (deweloperka, roboty drogowe itp.) nie można w ogóle myśleć o działalności nie żyjąc dobrze z urzędem. Urząd dysponuje największym zasobem nieruchomości komercyjnych dla drobnych sklepów, punktów usługowych, rzemiosła. Prezydent może przydzielać mieszkania komunalne (zazwyczaj do wykupu po kilku latach za ułamek wartości) i ma szereg innych możliwości kontrolowania lokalnego życia nie tylko politycznego, ale w ogóle społecznego. Jakby tego było mało dysponuje ogromnym budżetem na promocję jednostki samorządu czy imprezy, który może pośrednio wykorzystywać do kreowania swojego wizerunku. .

Obywatel zadzierający z urzędem automatycznie wyklucza się poza nawias normalnego życia. Mogą sobie na to pozwolić tylko ludzie o specyficznej sytuacji życiowej np. emeryci mający rodzinę w innej miejscowości.

Poza takimi przypadkami to nawet jak taki oszołom sam nie straci pracy to zawsze będzie miał żonę nauczycielkę, córkę urzędniczkę, syna pracującego u zaprzyjaźnionego z burmistrzem biznesmena, będzie żył z punktu usługowego w budynku komunalnym itp. Zdecydowanie lepiej okazać się „rozsądnym człowiekiem” i przeboleć swoją krzywdę, niż zaszkodzić poważnie sobie i swojej rodzinie.

Passauer i Gazeta Wyborcza

Czwarta władza czyli lokalne media są klientem władzy lokalnej. Jedynym przejawem jest oddział publicznej telewizji i radia w pobliskim mieście wojewódzkim plus lokalne wydanie Gazety Wyborczej oraz jedna z gazet należących do niemieckiego koncernu Passauera. Gmina, spółki komunalne i powiązany z nimi biznes to najwięksi, często niemal jedyni reklamodawcy. Redaktor będący tzw. „rozsądnym człowiekiem”- zastanowi się trzy raz zanim opublikuje jakiś materiał krytyczny wobec lokalnej władzy.

Organizacje pozarządowe

Organizacje społeczeństwa obywatelskiego czyli tzw NGO`s są na pasku dotacji i subwencji. Sami o sobie mówią, ze są chorzy na grantozę, czyli uzależnienie swojej działalności od szczodrobliwości grantów miejskich. Toteż z perspektywy takiego stowarzyszenia np. miłośników zwierząt lepiej „nie zajmować się polityką” nie krytykować broń Boże w niczym prezydenta i mieć od niego środki na opiekowanie się zwierzętami niż nieopatrznie zaistnieć w roli „politycznej” np. krytykując władz, że źle się dzieje. i stracić środki na prowadzenie swojej podstawowej działalności.

Nie róbmy polityki

Oligarchizacji sprzyja rozwój lokalnych tzw. „bezpartyjnych” partii władzy. Udają apolityczność walkę z partyjniactwem, a w istocie są akolitami urzędującego wójta, burmistrza, prezydenta. W rezultacie większość, nieraz przytłaczająca, radnych zawdzięcza swój byt polityczny wyłącznie osobistej decyzji prezydenta. W jaki sposób taki radny ma potem prezydenta kontrolować, ma ujmować się za pokrzywdzonym przez urząd obywatelem – jeżeli od decyzji tegoż prezydenta przy układaniu list jego prywatnego ugrupowania zależy, czy dany radny w ogóle będzie radnym?

Renesans lokalnych partii władzy

Tak to polskie gminy i miasta ewoluują w kierunku małych Meksyków z lokalnymi wersjami Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej, zamieniają się w małe królestwa czy kacykostwa, gdzie panuje się dożywotnio a następca zostaje wyłącznie z namaszczenia. Dodałbym jednak kilka postulatów: wzmocnienie organów pomocniczych samorządu, budżety obywatelskie, wyższy status ustrojowy obywatelskich inicjatyw uchwałodawczych, udostępnianie w Internecie wyników głosowań i przebiegu obrad rad jednostek samorządu terytorialnego, stworzenie szans na referenda w ważnych sprawach publicznych, dbanie o niezależność organizacji pozarządowych. To jednak uzależnione jest zarówno od regulacji w ustawie o samorządzie terytorialnym jak i uświadomienia społeczności lokalnych. Czeka nas jednak długa droga.

Marcin Horała

Prawnik, politolog, radny miasta Gdyni. Ekspert Fundacji Republikańskiej ds. samorządu terytorialnego.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.