Zaskoczenia nie było. Choć do ostatniej chwili słychać było, że Jarosław Kaczyński się waha. Myślał serio także o prof. Glińskim. A niektórzy jego współpracownicy byli przekonani, że przy całej jego niechęci do startu skończy się na nim samym. Bo być może tylko on gwarantowałby wyraziste starcie w drugiej turze z Bronisławem Komorowskim przed wyborami parlamentarnymi. Pamiętajmy, że to będzie próba generalna przed nimi.
Stało się inaczej. Kaczyński obstawił młodość. Wskazuje na polityka obiecującego, o dużych talentach. Pryncypialnego, ale nie agresywnego a zarazem umiejącego sprawiać sympatyczne wrażenie, z czym prawica miewa kłopot.
Z punktu widzenia Kaczyńskiego być może zdecydowała bezwzględna personalna lojalność Dudy. To polityk trochę w harcerskim stylu, w najlepszym znaczeniu tego słowa, nieskłonny do personalnych intryg. W wystawieniu Dudy kryje się tez ryzyko. Wewnętrzne sondaże PiS wykazały, że nie jest szeroko rozpoznawalny - politykiem partyjnym stał się dopiero w roku 2011, kiedy po raz pierwszy wszedł do Sejmu. Z tego punktu widzenia byłoby lepiej, aby Kaczyński namaścił go już latem - zaraz po podpisaniu porozumienia z Gowinem i Ziobrą, kiedy zlikwidował ryzyko ewentualnej konkurencji na prawicy.
Na dokładkę PiS nie ma dużych sum na kampanię. A wypromowanie nowej twarzy wymaga dużych nakładów, większych niż np. start samego Kaczyńskiego.
Tylko, że ja już w roku 2010 napisałem, że Andrzej Duda to obiecująca postać tego obozu. Usłyszałem wtedy jego przemówienie na pogrzebie Władysława Stasiaka - wstrząsające i mądre. A potem poznałem samego Andrzeja Dudę.
To człowiek wielu zdolności, kompetentny prawnik, umiejący wiarygodnie wypaść w mediach. Ale przede wszystkim uczciwy człowiek. Po prostu przyzwoity. Prawica sięgnęła po to, co miała najlepszego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/221695-zaremba-o-wskazaniu-andrzeja-dudy-postawiono-na-czlowieka-bardzo-przyzwoitego