To ci, którzy od lat rządzą lokalnie, wymyślają i finansują wariatów w kampanii

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Odjechani kandydaci dostają pieniądze „z nieba”, aby poważnych konkurentów aktualnej władzy pokazać w sosie wariactwa i groteski. To sposób na niedopuszczenie do zmiany władzy.

Wielka liczba egzotów, dziwolągów, postaci groteskowych bądź po prostu niemądrych na listach wyborczych do samorządów wydawała się normalną ceną demokracji. I skutkiem znacznego obniżenia się poczucia obciachu w rzeczywistości powszechnego dostępu do Internetu. Po prostu każdy może się promować wygadując dowolne głupoty. I w jakimś stopniu tak jest. Ale w znacznie mniejszym stopniu niż mogłoby się wydawać. Ten zalew wariactwa jest bardzo przemyślaną manipulacją.

Coraz więcej jest dowodów na to, że kandydaci kompletnie odjechani, pokręceni i wszelkie dziwolągi, formalnie startujące we własnym imieniu albo równie egzotycznych komitetów jak oni sami, są wyszukiwani i wspierani przez duże partie, grupy nacisku czy komitety i ludzi od dawna rządzących na danym terenie.

Ci egzotyczni dostają od nieznanego św. Mikołaja pieniądze na plakaty czy spoty. W rzeczywistości ten święty Mikołaj jest doskonale znany. To sprytny sposób na niedopuszczenie nikogo nowego do władzy, bo w kampanii to, co nowe ma się kojarzyć wyłącznie z wariactwem, także poważne ugrupowania i kandydaci opozycyjni. Normalne mają być tylko stare układy. Czyli mamy tu całkiem przebiegły sposób na obrzydzenie zmiany i utrzymanie status quo.

Nasycenie kampanii (także tej telewizyjnej, emitowanej bezpłatnie w TVP) wielką liczbą postaci i materiałów absolutnie groteskowych, absurdalnych i kompletnie nieracjonalnych ma pokazać, że polityka staje się generalnie aberracją.Albo czymś tylko dla najwierniejszych partyjnych wyznawców, których w zasadzie też przedstawia się jak wariatów, szczególnie wtedy, gdy popierają opozycję. To ma zniechęcić do chodzenia na wybory wyborców niezdecydowanych czy rozczarowanych, bo przecież normalni ludzie nie mogą głosować na kogoś przedstawianego w kategoriach patologii bądź groteski. Jest to zatem przemyślana i cyniczna gra na zniechęcenie sporej części elektoratu do głosowania.

Na kampanii zdominowanej przez odjechanych czy groteskowych kandydatów najbardziej korzystają ci, którzy już rządzą na danym terenie, a najlepiej, jeśli rządzą od kilku kadencji. Część wyborców ma ich wprawdzie serdecznie dość, ale jeśli mają wybierać między wariatami a złodziejami, to wybierają tych ostatnich, mając w dodatku nadzieję, że będąc od lat u władzy zdążyli się już nakraść i nie będą zbyt łakomi oraz bezczelni. Inna część wyborców jest od starego układu władzy zwyczajnie uzależniona na zasadzie klasycznego klientelizmu. Głosują na ten stary układ, żeby utrzymać stan posiadania czy zachować podwieszenie pod kogoś, kto stwarza nadzieję, że pozwoli, aby coś skapnęło z pańskiego stołu dla wiernych klientów. Albo żeby można w miarę normalnie żyć, bo przecież mając na pieńku z urzędem, wójtem czy prezydentem to życie jest bardzo utrudnione. Klienci nie są więc skłonni do żadnych nowości, a jeśli ta nowość oznacza wariactwo, to nie są skłonni tym bardziej.

Gdy pojawia się poważny, przewidywalny i zrównoważony konkurent dla okopanej od lat władzy (czy to jednostka, doraźny komitet czy partia), jego materiały, wiece, spotkania czy programy są zalane bezmiarem śmieci i pokazywane na tle całego spektrum wariactwa. A trzeba pamiętać, że w samorządach okopana już władza decyduje o miejscach spotkań, wieców, prezentacji czy tego, co się dzieje w lokalnych mediach. Przeciętny wyborca zarzucony śmieciem i atakowany przez groteskowych kandydatów zniechęca się do kampanii w ogóle i jeśli nie jest polityką mocno zainteresowany, odrzuca wszystko hurtowo, w tym wartościowych kandydatów i programy. A ci rządzący od lat są tak czy owak znani. W dodatku ich kampania jest znacznie mniej przykrywana i atakowana przez produkcje kandydatów odjechanych i niemądrych.

W prorządowych mediach celowo epatuje się wariackimi spotami i materiałami, żeby powstało wrażenie, iż one zdecydowanie dominują. A materiały o poważnej opozycji, np. te o PiS w TVN 24 czy „Faktach” TVN przypisują tej partii nie mniejsze wariactwo niż wszelkim egzotom i odlotowcom. Podobny obraz opozycji dominuje zresztą w spotach PO, także tych z Ewą Kopacz. Tam tylko PO jest normalna, a wszyscy inni (czytaj: PiS) to wariaci i nawiedzeni. Mamy zatem do czynienia z desperacką próbą obrzydzenia wyborcom opozycji, odstręczenia od zmiany władzy i zniechęcenia do polityki innej niż oficjalna.

Zdominowanie kampanii przez śmieci, bzdury i odlotowych kandydatów nie jest przypadkiem, tylko planem. Taki kształt kampanii na najniższym poziomie bardzo sprzyja okopanemu tam PSL (choć produkcje czy wystąpienia jego kandydatów śmiało mogą konkurować z wariactwami i nie jest to wcale zamierzone), a w miastach sprzyja PO. Gdy więc patrzymy na wszelkich dziwaków i różne wariactwa w kampanii pamiętajmy, że ogromna większość to nie żaden spontan, tylko teatr i realizacja precyzyjnie rozpisanego scenariusza. Że nie chodzi o rozbawienie wyborców, tylko zrobienie sporej części z nas w konia.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.