Ukraina jako gorący kartofel

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Wyciąganie z ogniska parzącego kartofla, wbrew bezkrytycznie powtarzanej mantrze o tzw. polityce Jagiellońskiej, nie leży w polskim interesie, natomiast istnienie suwerennej i demokratycznej Ukrainy, owszem,  jak najbardziej.

Niech zatem wyciąganiem tego kartofla zajmują się te podmioty państwowe i ponadnarodowe, które z obecnej sytuacji na Ukrainie już czerpią (i będą czerpać w przyszłości) realne korzyści. Państwo polskie, które po roku 1989 nie zdobyło się na autentyczną podmiotowość i zostało wydane na łup wielu obcym siłom, z pewnością do grona tych podmiotów nie należy, o czym doskonale wiedzą i niestety dają temu wyraz obecne władze w Kijowie.

Grzegorz Schetyna nie przypomina wprawdzie bywalca salonów, ale praktycznej zręczności czy swoistej błyskotliwości odmówić mu nie sposób. W przeciwnym razie, nie znalazłby się tam, gdzie właśnie jest. Trudno więc zakładać, że nie potrafi przewidzieć konsekwencji swoich politycznych działań czy wypowiedzi. Np. takiej dziwnej niezręczności w porównaniu relacji polsko-ukraińskich do związków dawnych afrykańskich kolonii z ich europejskimi metropoliami. Ukraińcy już na to (i słusznie) zareagowali.

Tym bardziej należy ubolewać, że przez 23 lata Samostijnej nasi politycy nie potrafili upomnieć się ani o ofiary genocidum atrox na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, ani nie zaprotestowali wobec szerzonego przez państwo (bo przecież nie przez współczesnych Ukraińców) kultu formacji odpowiedzialnych za wymordowanie tysięcy Polaków, Żydów, Ormian oraz tych Ukraińców, którzy nie dawali zgody na ludobójcze praktyki OUN-UPA.

Wypowiedź Schetyny dla Gazety Wyborczej ma dwie, pozornie przeciwstawne składowe. Z jednej strony, pozostaje wyrazem dotychczasowego (mocno życzeniowego) konceptu politycznego, jakoby to Polska miała stanowić szpicę państw-obrońców Ukrainy przed agresją Rosji. Z drugiej, dość skutecznie wbija klin w dotychczasowe nominalnie bardzo przyjazne, ale przecież głęboko nierównoprawne stosunki polsko-ukraińskie.

Mowa oczywiście o relacjach między państwami, bo rosnąca z roku na rok, coraz lepsza i coraz serdeczniejsza, oparta na bezpośrednich kontaktach oraz obustronnych korzyściach więź w bezpośrednich kontaktach między naszymi narodami, to (na szczęście) zupełnie odrębna sprawa.

Patrząc na chłodno, skutki niezbyt dyplomatycznego „palnięcia” Schetyny wychodzą naprzeciw interesom i oczekiwaniom Kremla, gdzie wszelkie zadrażnienia polsko-ukraińskie muszą się bardzo podobać. Wystarczy przypomnieć sprawę oferty repolonizacji Lwowa, przypomnianą ostatnio przez Radosława Sikorskiego, a ponowioną osiem miesięcy temu przez Żyrynowskiego… Kreml i inni grają, a my jesteśmy pokazowo rozgrywani.

Ta część elektoratu w Polsce, która wiedzę o rzeczywistości czerpie wyłącznie z telewizji nominalnie publicznej czy od nadawców telewizyjnych zaprzyjaźnionych z Andrzejem Wajdą, raczej nie dostrzega, że w naszym kraju całkiem niedawno, bez klasycznych procedur demokratycznych, czyli bez decyzji wyborców, lecz za sprawą tzw. Polskich Nagrań, zmieniła się nie tylko osoba premiera i personalny skład rządu, ale (co istotniejsze) przesunięciu uległa też geopolityczna orientacja państwa.

Dlatego dalsze poczynania rządu Ewy Kopacz wymagają stałego monitorowania oraz pogłębionej analizy.

*(tekst powstał przed sejmowym wystąpieniem Grzegorza Schetyny). *

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych