Sprawa Ziętary: nie jesteśmy Wschodem. Ale gdyby b. senator G. był zręczniejszy…?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
arch.
arch.

Zarówno zdemaskowanie (jeśli prawdziwe) inspiratora zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary, jak i sama ta sprawa mówi wiele o Polsce.

CZYTAJ WIĘCEJ: Przełom w sprawie niewyjaśnionej śmierci dziennikarza? Były senator z zarzutem podżegania do zabójstwa

Pierwsza refleksja jest optymistyczna. Chodzi o to, że sprawa Ziętary była straszna – ale jedyna. W Polsce nie jest znany inny przykład dziennikarza, który zostałby zamordowany w związku ze swoją działalnością zawodową, nawet w pierwszej połowie lat 90, kiedy to rozpad instytucji państwowych, siła świata przestępczego i jego związki z polityką były najsilniejsze. Tymczasem zarówno w Rosji, jak i na innych terenach b.ZSRR, a także w sporej części Bałkanów takich Ziętarów było i jest bardzo, bardzo wielu.

Co więcej, ta sprawa została po latach wyjaśniona; na Wschodzie się to nie zdarza. Pokazuje to, jak bardzo jednak byliśmy, a jeszcze w większym stopniu teraz jesteśmy gdzie indziej.

Inne refleksje nie są już tak optymistyczne. Zauważmy, że gdy Aleksander G. stał u szczytu swojej potęgi, ślady były jeszcze ciepłe, więc zbrodnia w naturalny sposób łatwiejsza do wyjaśnienia. A jednak wtedy policja i prokuratura nie potrafiły wpaść na właściwy trop.

Oczywiście, może tu chodzić również (jak bywa dość często) o to, że przez te dwie dekady rozwinęła się technika kryminalistyczna. Ale nie sądzę, żeby to była przyczyna jedyna. Trudno nie podejrzewać, że póki G.był potężny, organa ścigania obchodziły go bokiem. I nie tylko ze względu na jego formalny, senatorski immunitet. Byłem w pierwszej połowie lat 90 reporterem sejmowym. Pamiętam, jak G.znikał w siedzibach klubów SLD, ale także Kongresu Liberalno-Demokratycznego i Unii Demokratycznej. Miał wtedy naprawdę szerokie kontakty, i nie sądzę żeby na prowadzących śledztwo nie robiły one wrażenia.

Ale G. upadł. Jego nowoczesność okazała się pozorna, jego biznesowa wielkość była rodem z lat 80. Nie potrafił dostosować się do nowych reguł gry. Był z pokolenia i formacji pezetpeerowskich milionerów Sekuły i Przywieczerskiego. Ten pierwszy skończył, jak wszystko na to wskazuje, zastrzelony przez gangsterów na tle rozliczeń finansowych. Ten drugi zwiał do USA, zeznał Amerykanom wszystko co wiedział o międzynarodowym świecie podziemia kryminalnego; w zamian Amerykanie trzymają go na statusie zbliżonym do świadka koronnego i nie wydają Polsce. Patrząc z tej perspektywy żałosny koniec G. nie zaskakuje.

Miejsce Sekułów, Przywieczerskich i właśnie takich G. zajęli nowi gracze. Często podobnej proweniencji, ale bardziej rzutcy, coś potrafiący profesjonalnie. I potrafiący jakoś unikać konfliktów ze zbyt potężnymi siłami. Konfliktów, których nie potrafiliby wygrać.

Pozostaje pytanie – czy gdyby G. okazał się inny, zręczniejszy, gdyby jeszcze w latach 90 nie uciekł do prymitywnych nawet jak na tamten czas „przewałów”, to czy sprawa zabójstwa Jarosława Ziętary zostałaby wyjaśniona nawet po 20 latach…?

———————————————————————————————

Sprawdź nasze najnowsze oferty promocyjne na Książki! Szczegóły promocji wSklepiku.pl.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych