Raport specjalny "wSieci": Dlaczego polski rząd oszukał nas w relacjach z Rosją? Polecamy na analizę Piotra Zaremby!

wSieci
wSieci

Donald Tusk w roku 2008 taktownie milczał, kiedy Putin dzielił się z nim swoją wizją świata. w 2010 r. Lech Kaczyński zapłacił być może najwyższą cenę za zdolność do krzyku

— pisze Piotr Zaremba w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, analizując politykę polskiego rządu wobec Rosji w kontekście relacji Radosława Sikorskiego w amerykańskim serwisie „Politico”.

CZYTAJ WIĘCEJ: Szokujące fakty ujawnione przez Sikorskiego: Putin oficjalnie zaproponował Tuskowi udział w rozbiorze Ukrainy!

Artykuł Zaremby to część raportu pisma, w którym ocenie poddane jest stanowisko Polski w relacjach z Rosją. Dlaczego były szef polskiej dyplomacji postanowił opowiedzieć o „rozbiorowej” propozycji Putina?

Sądzę, że chciał się popisać. Uważał, że odpala niusa uwiarygodniającego jego i jego kolegów jako antyputinowskich jastrzębi. Przeoczył kontekst: głównym negatywnym bohaterem jest Putin. Ale padają kłopotliwe pytania o historyczny moment i o późniejsze decyzje ekipy rządzą­cej Polską. Z tą właśnie wiedzą. Przeoczył i niech go koledzy za to mor­dują, prawdopodobnie dopiero za parę miesięcy

— przekonuje publicysta.

Zaremba nawiązuje też do tego, jak „sprawa Sikorskiego” została opisana w największych mediach. Niektóre z relacji były kuriozalne i pomijały główny wątek całej kwestii.

Najbardziej politycznie wojowniczy reporter TVN­-owskich „Faktów” potrafił dowodzić, że jeśli Tusk nie ostrzegał Pola­ków, to nie ostrzegał także Lech Kaczyński, który znał ogólnie dostępne informacje o za­borczych zakusach Kremla. W tym zgiełku udało się uniknąć odpowiedzi na jedno zasadnicze pytanie: dlaczego Donald Tusk nie skorzystał z okazji i choć miękko, nawet gdyby sprawa była mu referowana w kon­wencji ponurego żartu, nie zaoponował

— czytamy.

Dziennikarz „wSieci” zastanawia się przy tym nad swoistą dwoistością polskiej polityki zagranicznej za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Przykładem jest postawa Polski wobec wojny rosyjsko-gruzińskiej.

Lech Ka­czyński w obliczu najazdu Putina na Gruzję dramatycznym rzutem na taśmę uruchomił po raz ostatni mechanizm środkowoeuropej­skiej antyputinowskiej solidarności. A Sikor­ski próbował działać poprzez zachodnich, przede wszystkim francuskich, dyplomatów. Ale ten dualizm, dający w teorii nadzieję na grę na różnych fortepianach, na zabawę w złego i dobrego polskiego policjanta, szybko stał się punktem wyjścia do drama­tycznego rozłamu i słabości polskiej polityki. Wszystko, co dzieje się od zaproszenia Putina na uroczystości sopockie z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej (1 września 2009), po katastrofę smoleńską i dziwaczne paroksyzmy tej polityki po katastrofie, jest konsekwencją koalicji: Tusk i Sikorski z Pu­tinem przeciw Kaczyńskiemu

— pisze Zaremba.

I dodaje:

Spotkałem się kiedyś z twierdzeniem jed­nego z najważniejszych liderów PO, że gdyby nie twardogłowy opór PiS, już dawno wpusz­czono by do Polski na większą niż dziś skalę rosyjski kapitał

— czytamy.

Całość analizy na łamach tygodnika „wSieci”. Polecamy!

svl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.