Kim jest Sikorski? Czy prowadzi grę, w którą wkalkulowany jest koszt ośmieszenia własnej osoby?

fot.PAP/Jacek Turczyk
fot.PAP/Jacek Turczyk

Po oświadczeniu pod koniec pełnego emocji dnia, w oczach ludzi racjonalnie myślących i nie zaczadzonych propagandą, Marszałek Sejmu stał się osobą niewiarogodną – o ile dla takich osób jakąkolwiek wiarogodność miał, jeśli się pamięta jego dotychczasowe dokonania na najwyższych stanowiskach państwowych.

Jeśli człowiek będący do niedawna Ministrem Spraw Zagranicznych państwa, które w ciągu trochę ponad pół roku stało się państwem frontowym, czyli takim którego obywatele i poważne gremia zastanawiają się nad tym, czy prawdopodobieństwo agresji ze strony Rosji wynosi 60% czy może tylko 40%, jeśli ten człowiek mówi to co powiedział w wywiadzie dla Politico.com, a potem oświadcza, że „zawiodła go pamięć” – to być może prowadzi jakąś grę, w którą wkalkulowany jest koszt w postaci ośmieszenia własnej osoby i odebrania resztek wiarogodności.

Zastanówmy się nad tym, rozpatrując dwa warianty interpretacji motywów, którymi kierował się Radosław Sikorski.

Słowa Sikorskiego całkowicie zdezawuowały podstawy całej polityki zagranicznej w stosunku do Rosji, którą III RP prowadziła od czasu przejęcia władzy. Cały ten szumnie głoszony „reset” stosunków z Rosją, „nasze człowieki w Moskwie” i tym podobne historie. Kulminacją oczywiście był Smoleńsk. I jeśli Tusk z Sikorskim oraz reszta delegacji wiedziała o „ponurym żarcie” Putina przynajmniej dwa lata przed Smoleńskiem, to ich dalsze zachowanie po Smoleńsku podpada pod bardzo konkretny paragraf Kodeksu Karnego, a mianowicie 129:

Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Oczywiście także zignorowanie „ponurego żartu” powinno być też rozpatrywane w kategoriach Art. 129.

Zakładając, że Sikorski jest poczytalny, nie jest możliwe, żeby nie zdawał sobie sprawy z tego jak jego słowa zostaną odczytane i że Art. 129 znajdzie się na tapecie. Mógł liczyć na ochronę medialną, lecz jakie konsekwencje dla Polski w świecie dyplomacji mają jego słowa (tym bardziej, że propozycja Putina dotycząca Ukrainy została potwierdzona np. przez Saakaszwilego) musiał zdawać sobie sprawę. A konsekwencjami tymi podkopanie relacji z Ukraińcami, ośmieszenie polskich władz, nie mówiąc już o kwestii przepływu informacji wewnątrz NATO, informowania sojuszników o możliwych zagrożeniach w bliskiej i dalekiej przyszłości.

Zespoły analityków budują obraz sytuacyjny z fragmentów informacji pozornie ze sobą nie związanych. A informacja o rosyjskich planach rozbiorowych Ukrainy zestawiona z rosnącym budżetem wojennym Rosji i np. zakupami nowego uzbrojenia mogła być tym sygnałem, który pozwoliłby NATO i USA reagować we właściwym momencie. Tak więc przemilczenie tej informacji przez Tuska i Sikorskiego osłabiło naszą wiarogodność w NATO.

Jeśli to jest gra, to jej grywalność jest uzależniona od tego, czy tego rodzaju oświadczenie zostanie w odpowiedni sposób nagłośnione, tak aby wszyscy zainteresowani – czyli elity polityczne państw, których sprawa dotyczy i obywatele – zauważyli sprawę. Żeby zaczęła żyć własnym życiem, powielana i powtarzana w niezliczonych kopiach. Grywalność zatem jest uzależniona od tego, czy informacja rozejdzie się jak kręgi na wodzie, a media poniosą informację, zarówno te tradycyjne jak i społecznościowe. To się właśnie stało i o skutkach przekonamy się niezadługo. Komu zależy na wypchnięciu Polski z NATO czy osłabienia więzów sojuszniczych nie trzeba tu wyjaśniać.

W drugim wariant w dociekaniu przyczyn dla których Sikorski popełnił samobójstwo swojej wiarogodności jako polityk i dyplomata zwraca naszą uwagę w kierunku Tuska jako polityka silnie związanego z Angelą Merkel – przywódczynią kraju, który już od dekady aspiruje do pozycji mocarstwa światowego. Uderzenie w Tuska, oprócz osobistej zemsty za wyrolowanie z wyścigu do brukselskich posad może być też uderzeniem w politykę Merkel, która jest przecież coraz bardziej niezależna od amerykańskiego parasola i chce wypchnąć USA z Europy.

Zniszczenie wiarogodności Tuska przez Sikorskiego, jest także podważeniem wiarogodności PO (a więc stronnictwa do tej pory konsekwentnie proniemieckiego w polityce III RP). Tak więc gra, którą prowadzi Sikorski byłaby elementem szerszego planu rugowania wpływów niemieckich w Polsce. Radosław Sikorski jest chociażby rodzinnie związany z amerykańskim establishmentem, więc wariant ten nie jest nieprawdopodobny.

Tak czy inaczej w obu wariantach interpretacji – Radosław Sikorski byłby człowiekiem działającym w imieniu jakiegoś nie-polskiego centrum decyzyjnego, które realizuje w Polsce swoje interesy.

Jest jeszcze trzeci wariant: hipoteza mówiąca, że Radosław Sikorski nie panuje nad tym co mówi, ma rozdęte ego i chce za wszelką cenę błyszczeć, bez względu na to, jakie koszty poniesie kraj, którego jest wysokim przedstawicielem. A to, że był polskim Ministrem Spraw Zagranicznych, a teraz jest drugą osobą w państwie pokazuje jak w III RP działa system selekcji na najwyższe stanowiska i jakie trzeba mieć kwalifikacje osobowościowe, żeby zajść tak wysoko.

Brzytwa Ockhama mówi: nie mnożyć bytów ponad potrzebę. Sam czytelniku zdecyduj, który z wariantów jest najbardziej prawdopodobny.


Zapraszam do wstępowania do Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom. Formularz jest na stronie Reduty

Zapraszam także do składania podpisów pod petycją do Sejmu w sprawie uznania użycia sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” za kłamstwo oświęcimskie. Formularz PDF do pobrania jest pod tym linkiem:

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.