Czy rząd Tuska „grał na Rosję”, wiedząc o imperialnych zamiarach Putina?! To ponure pytanie (a raczej wniosek) nasuwa się po artykule opublikowanym w amerykańskim magazynie „Politico”.
O czym de facto mówi Radosław Sikorski Benowi Judahowi? O tym, że w przededniu rosyjskiego uderzenia na Gruzję, na dwa dni przed zaproszeniem (ze strony tego samego Sikorskiego) putinowskiej Rosji do NATO, na trzy dni przed katastrofą smoleńską i na cztery dni przed agresją na Ukrainie, Tusk dostał od Putina propozycję, w której imperialne plany Kremla były oczywiste.
To była pierwsza rzecz, jaką przedstawił Putin mojemu premierowi, Donaldowi Tuskowi, gdy ten był z wizytą w Moskwie. Powiedział, że Ukraina to sztuczny kraj, a Lwów jest polskim miastem i dlaczego tego problemu nie rozwiązać razem? Tusk na szczęście nie odpowiedział. Wiedział, że jest nagrywany
— opowiadał Sikorski.
Polski premier nie mógł odmówić? Jasno wyartykułować polskiego poglądu na tę sprawę? Zacząć brać poważnie działania Rosji i ostrzegać pozostałe państwa? Uznał, że to dowcip gospodarza w Moskwie? A może Putin na poważnie rozważał Tuska jako partnera do takiego scenariusza?
O co w tym wszystkim chodzi? Do tej pory kurs na Rosję i wiarę w demokratyczne przemiany na Kremlu politycy Platformy Obywatelskiej tłumaczyli dobrą wiarą (względnie naiwnością), że Rosja stanie się inna, że zaproszenie do europejskiego kręgu cywilizacyjnego zmieni pułkownika KGB. Tymczasem Sikorski mówi dziś bez mrugnięcia okiem: to żadna tam naiwność, my od początku wiedzieliśmy, do czego zmierza Putin.
Jakże ponuro wygląda w kontekście słów Sikorskiego postawa polskiego rządu po ataku Rosji na Gruzję i rechot opinii publicznej po misji Lecha Kaczyńskiego w Gruzji.
Jakże groteskowo wygląda list w „Gazecie Wyborczej”, którym Sikorski witał Władimira Putina w Polsce, pisząc o potrzebie otwarcia się na politykę Kremla.
Rosja od bez mała 20 lat idzie drogą prób modernizacyjnych i demokratyzacyjnych, które - jak mamy nadzieję - uczynią z tego kraju równie wiarygodnego partnera i przyjaciela. Chyba nigdy w swoich dziejach oba te kraje - zwłaszcza Niemcy, ale także i Rosja - nie hołdowały tak wartościom demokracji i nie były tak inspirowane ich przesłaniem
— pisał szef polskiej dyplomacji.
Czy „hołdowanie wartościom demokracji” Radosław Sikorski widział w rosyjskich propozycjach rozbioru Ukrainy? Czy w takim „nowym otwarciu” polsko-rosyjskich relacji Donald Tusk zauważył podatny grunt, na którym można było oprzeć późniejsze stosunki?
Wreszcie nie można nie zadać najbardziej ponurego pytania. O Smoleńsk. Zabiegi urzędników KPRM mające na celu wykluczyć obecność Lecha Kaczyńskiego znamy aż za dobrze, rozmowy Tuska z Putinem na sopockim molo - choć utajnione - wywołują co najmniej niesmak w perspektywie 10/04, a cała gra na rozdzielenie wizyt jawi się na tle słów Sikorskiego w jeszcze bardziej potwornym kontekście niż do tej pory. Niewyjaśnienie tragedii również.
Nie wiem, w jakim celu Radosław Sikorski postanowił podzielić się ze światem opowieścią o propozycji Władimira Putina. Oby okazało się, że to jakieś koszmarne niedomówienie, wykwit wyobraźni nowego marszałka Sejmu, dziennikarski błąd Judaha, złe tłumaczenie wypowiedzi aktualnego marszałka Sejmu, albo… próba rozbrojenia propagandowej bomby przygotowanej przez Kreml, bo i tak mogło być.
W innym razie będzie to po prostu kolejny dowód na tragiczną w skutkach politykę polskiego rządu wobec Rosji w latach 2007-2013. Politykę, której, co najgorsze i jeszcze bardziej zastanawiające, nie będzie można tłumaczyć ignorancją albo naiwnością.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/218821-relacja-sikorskiego-dodaje-jeszcze-bardziej-ponury-kontekst-tragedii-1004-czy-rzad-tuska-gral-na-rosje-wiedzac-o-imperialnych-zamiarach-putina