Cyba i Sikorski; Dukaczewski i GRU; Sawicki i Kopacz oraz inne niebezpieczne związki...

fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię

—publicznie apelował Radosław Sikorski podczas kampanii wyborczej do parlamentu w 2007 roku.

Według sądu z wyjaśnień Ryszarda Cyby, skazanego na dożywocie za morderstwo polityczne na działaczu PiS, wynika, że już w 2007 roku zaczął planować pozbawienia życia różnych polityków.

Jeśli chodzi o tak zwany przemysł pogardy i mowę nienawiści, to nie ma bardziej ewidentnego przykładu na ich morderczą konsekwencję, niż słowa wypowiedziane przez Sikorskiego.

Marek Dukaczewski w 1989 roku przeszedł szkolenie w Rosji Sowieckiej, w centrali wojskowego wywiadu GRU. Za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego został zastępcą szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, a w latach 2001-2005 szefem Wojskowych Służb Informacyjnych. Dzisiaj Marek Dukaczewski komentuje w mediach zatrzymanie przez polskie służby oficera i prawnika będących na usługach rosyjskiego wywiadu. Dukaczewski ocenia, że:

polskie służby działają skutecznie, potrafią wykryć osoby, które współpracują z obcymi wywiadami.

Poza tym stwierdził, iż

przekaz o skuteczności służb jest dobrym, wychowawczym sygnałem dla obywateli.

Czy agent szkolony przez obcy, wrogi wywiad GRU, a występujący w mediach jako wyrocznia skuteczności polskich służb, to także sygnał wychowawczy czy zgoła inny? Media używające Dukaczewskiego jako eksperta, jakoś się nie kwapią z wyjaśnieniem tej fascynującej sprzeczności. A obywatele cierpią z powodu poznawczego chaosu.

Inny Marek, minister rolnictwa Sawicki, uznał za frajerów rolników, którzy z powodu rosyjskiego embarga sprzedali jabłka prawie za pół darmo:

Są frajerami(…)Trudno żałować frajerów, którzy dają się oszukiwać.

Premier Kopacz natomiast daje sobie rękę uciąć, że Sawicki

naprawdę za tych rolników on sam dałby sobie odciąć głowę.

Jak można sobie dać odciąć głowę za frajerów, których nie warto żałować? Ale jak szef rządu może dać sobie odciąć rękę za ministra, który publicznie lży swój elektorat jako frajerów? To są dopiero zagadki psychologiczne trzeciego stopnia.

Jak wynika z najnowszych doniesień z Podkarpacia, region ten dotknęła plaga afer, mających swoje źródło w tak zachwalanym przez premiera Tuska partnerstwie publiczno-prywatnym. W tym przypadku chodzi o tamtejszą prężną władzę i jeszcze bardziej prężny sektor prywatny. Przy czym nie lada sztuki dokonali działacze PSL, którzy występują obficie po obu stronach tego intratnego partnerstwa.

Ponoć na Podkarpaciu nie wyrabiają się z robotą trzy prokuratury apelacyjne i CBA na dokładkę. Dokumentacji zgromadzono już tyle, stopień zagmatwania w tym śledztwie jest taki, że przy nim nawet myśl przewodnia traktatu lizbońskiego wydaje się prosta jak kwit z pralni chemicznej. Czego tam nie ma - korupcja i ustawianie przetargów, wyłudzanie dotacji unijnych, powoływanie się na wpływy i płatna protekcja. Wymuszanie seksu i sztabki złota. Dosłownie dla każdego znajdzie się coś miłego.

Ale jest nadzieja, bo jak donoszą media, wspólnym mianownikiem jest poseł Jan Bury, szef klubu parlamentarnego PSL. Gość zna tam wszystkich, wszyscy znają jego. Ten dopiero musi mieć głowę nie od parady, skoro to wszystko ogarnia! A swoją drogą, klimatycznie w Rzeszowie się porobiło, coś jak Chicago, lata dwudzieste. Żeby tylko prohibicji nie wprowadzili…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.