Autorzy czy sprawcy zdrady ks. Jerzego Popiełuszki?

Fot. wikipedia
Fot. wikipedia

Dziś już nie ulega wątpliwości, że III RP została zbudowana na zdradzie ks. Jerzego Popiełuszki. Wielu z tych, którzy układali się z komunistami, na ustach mieli wielkie hasła o ideach „Solidarności” i naukach księdza z warszawskiego Żoliborza. Później, kiedy materializowali w Sejmie tajną umowę z Magdalenki, wybierając Wojciecha Jaruzelskiego na pierwszego prezydenta wolnej Polski, zdradzali po raz kolejny kapelana „Solidarności”, a prawdę o jego męczeńskiej śmierci grzebali na wieczność do ziemi.

Zaś 30 lat później,  ci sami ludzie, zezwalając bądź godząc się  na pochowanie Jaruzelskiego na Powązkach w honorowej asyście wojskowej, a nawet uczestnicząc w pogrzebie, dopełniali testamentu zdrady, który będzie już na zawsze kładł się cieniem nierozwiązanej tajemnicy o zbrodni popełnionej na jednym z najwspanialszych duchownych XX wieku.

Rzeczą oczywistą było, że czterej skazani w procesie toruńskim, uznani przez ówczesny sąd za winnych torturowania i doprowadzenia do zabójstwa duchownego, byli tylko pionkami w zaplanowanej likwidacji , czy jak kto woli egzekucji. W warunkach generalskiego reżimu, w okresie stanu wojennego, acz formalnie zniesionego, sprawa „uciszenia na zawsze” ks. Popiełuszki nie mogła być przeprowadzona bez decyzji na najwyższym szczeblu. Wtedy,  bez akceptacji takiego planu i zgody na jego realizację, przez dwie najważniejsze osoby w państwie - Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka.

Zdrada, jakiej dopuściły się elity „Solidarności” w III RP, spowodowały, że nad obydwoma ludźmi odpowiedzialnymi za śmierć duchownego, został rozciągnięty parasol ochronny. W wolnej Polsce próbowano osądzić najbliższych współpracowników obydwu generałów. To, że oni również musieli być zamieszani w tę zbrodnię, było oczywiste. Byli nie tylko bezwolnymi pasami transmisyjnymi, przekazującymi zlecenie na niższy szczebel, ale aktywnymi uczestnikami zbrodniczego przedsięwzięcia. Ale i nawet to się nie udało. Generałowie SB Władysław Ciastoń i Zenon Płatek nie ponieśli również żadnych konsekwencji. Kiedy zaś na początku lat 90 zapamiętały w dotarciu do prawdy prok. Andrzej Witkowski zaczął docierać do wątków, które mogłyby go doprowadzić do znalezienia dowodów, obciążających Jaruzelskiego i Kiszczaka, natychmiast odebrano mu to śledztwo.

Powiem jeszcze tak: Zdrada ma zawsze jedno oblicze, ale może mieć, jak w tym przypadku, wielu autorów. A może tak, jak mówimy o przestępcach? Sprawców.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.