Ewa Kochanowska: "Prezydent Komorowski jest ostatnią osobą, do której zwróciłabym się z takim listem". NASZ WYWIAD

PAP/Wojciech Pacewicz
PAP/Wojciech Pacewicz

wPolityce.pl: - Jak Pani skomentuje doniesienia o tym, że rzekomy list części rodzin smoleńskich do prezydenta Komorowskiego w sprawie budowy pomnika powstał w… Kancelarii Prezydenta?

Ewa Kochanowska: - Rzeczywiście ten list powstał w Kancelarii Prezydenta, co wiem już od kilku dni. W związku z tym, naprawdę, z wielkim zainteresowaniem oglądałam wystąpienia prezydenta, który przecież znając kulisy i swoje rzeczywiste zamiary kreował się na prezydenta wszystkich Polaków i części rodzin, które wykazują się takim zrozumieniem jego potrzeb.

To wszystko wyglądało dla mnie jak dosyć marne przedstawienie, ale polecałabym obejrzeć je ze świadomością, że ten list został napisany w Kancelarii Prezydenta, prawdopodobnie na życzenie samego prezydenta, a pierwsza wersja powstała już w sierpniu. Przypuszczam, że przyczyny są oczywiste: na każdej uroczystości patriotycznej prezydent jest wygwizdywany lub/i wybuczany, jak ostatnio na Powązkach, a tu 11 listopada i kampania wyborcza za pasem, więc niezbędne jest wykreowanie nowego wizerunku.

Czy jest Pani zaskoczona, że taki pomysł mógł zrodzić się w głowie prezydenta, lub w jego otoczeniu?

Ależ absolutnie nie jestem zaskoczona. Przecież tak, jak wiele osób, pamiętam, jak prezydent Komorowski w czasie poprzedniej kampanii wykorzystywał już nie bardzo kojarzącą panią generałową Andersową, kiedy odwiedzał ją i fotografował się z nią, używając chorej, nieświadomej kobiety do ozdoby swojego komitetu poparcia .

Wszyscy doskonale pamiętają to absolutne szczęście na twarzy, wtedy jeszcze marszałka Sejmu, w czasie przylotu trumien, którego nie potrafił pohamować i zachowywał się skandalicznie.

I to on właśnie spowodował ten rozłam w społeczeństwie, który chce teraz likwidować. Przepraszam, kto obalał krzyż na Krakowskim Przedmieściu? Kto podburzał rozwrzeszczaną tłuszczę przeciwko krzyżowi i modlącym się tam osobom? Przecież zezwalając na takie ekscesy, on odzierał tych, którzy zginęli w Smoleńsku z czci i godnej pamięci.

To on spowodował, że tysiące przyzwoitych osób, już 54 miesiące chodzi na Krakowskie Przedmieście, upominając się o godne upamiętnienie ofiar.

W przypadku rodzin smoleńskich wykonano bardzo klasyczny zabieg - podzielono, skłócono, wypreparowano przywódców, którzy „zwrócili się” do prezydenta Komorowskiego o budowę pomnika. Przecież to klasyczna zagrywka, stosowana chociażby przy przejmowaniu państw., stowarzyszeń czy niewygodnych instytucji Czy to może mnie jeszcze wzburzać? Nie, po prostu obserwuję te wizerunkowe manewry, stojące w rażącej sprzeczności z tymi obrazami i zachowaniami, które pamiętamy.

Oczywiście wszystkie zapewnienia, że te działania nie mają nic wspólnego z kampanią wyborczą są oczywistą bzdurą. Oczywiście, że jest to kampania wyborcza, bazująca na tym, że ludzie mają krótką pamięć. Ma na celu stworzenie wrażenia, że to taki dobrotliwy, łagodny człowiek, który będzie łączył. Ale najpierw nie trzeba było dzielić, to by nie trzeba teraz łączyć.

Poza tym uważam, że list jest napisany nieźle, może trochę zbyt przesłodzony, ale dokładnie odzwierciedla także moje uczucia. Tyle tylko, ze prezydent Komorowski jest ostatnią osobą, do której bym się zwróciła z takim listem. On nie ma moralnego prawa zajmować się Smoleńskiem. Trudno zapomnieć to przyzwolenie na obrzucanie błotem przyzwoitych ludzi, te wszystkie złośliwości, przytyki, komentarze, niegodne prezydenta, którymi komentował sprawę smoleńską w czasie swojej kadencji. On sobie sam odebrał prawo wypowiadania się w sprawie upamiętnienia ofiar katastrofy.

Dlatego spektakl, który wczoraj rozgrywał się na moich oczach był zdumiewający, ale też bardzo ciekawy, w tym kontekście spraw, o których mówiłam.

A może budowa pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej wymaga przełknięcia tej hipokryzji?

Wszyscy mamy wielką potrzebę upamiętnienia tej wielkiej Tragedii Narodowej. Ale ja nie chcę występować jako rodzina. Mój mąż nie pojechał do Katynia jako mój mąż. On pojechał jako Rzecznik Praw Obywatelskich. Reprezentował konstytucyjny urząd i ja domagam się pomnika - nie pomników światła, symboli takich, czy innych, nie, ja chcę, żeby każdy przechodzący koło tego pomnika zobaczył, jak wielką wyrwę w państwie polskim uczynił brak tych ludzi. Owszem, zginęły określone osoby i my, rodziny cierpimy, ale tam zginęli przedstawiciele instytucji państwowych i nikt nie ruszył palcem. Gdyby wtedy pan prezydent zwrócił się do wszystkich urzędów z propozycją upamiętnienia tej wyrwy polskiej państwowości to ja dziś nie krytykowałabym jego postępowania.

Ale po czterech i pół roku przebierać się w szaty kogoś, kto godzi, łączy nie dzieli - to przecież jest cynizm najwyższej próby!

Cynizm, który jest dobrze opakowany, sprzedany i sprawia wrażenie wiarygodnego…

To jest absolutnie cyniczne manipulowanie obywatelami. I tego jest mi szkoda, że ludzi się nabiera, że im wciska się kit, ciemnotę, kłamstwo - na własnej skórze obserwuję to kolejny rok po katastrofie. Czasami wręcz myślałam sobie, że może ja już nie chcę, jako rodzina, żadnego materialnego pomnika. Ja bym chciała tylko pomnik prawdy o katastrofie, bo nie mogę żyć w tym zakłamaniu i manipulacji. To mnie upokarza. Upokarza jako Polkę i patriotkę.

A czy w związku z ujawnieniem szokującej genezy tego listu…

Ale dlaczego Pana to szokuje? To jest polityka i „granie trumnami” w czystej postaci. Wiele rodzin podejrzewało, kto jest autorem tego listu. Nie mieliśmy dowodów, teraz mamy.

Byliśmy pewni, że musi dojść do jakiegoś ruchu, bo prezydent nie może wyjść na ulicę, bo na niego gwiżdżą - nie może pójść na cmentarz - bo na niego gwiżdżą. Nie może zjawić się pod pomnikiem smoleńskim - bo na niego gwiżdżą. Zbliża się kampania - okazało się, że żyrandol udało się upilnować, więc może jeszcze jedna kadencja?

Ale czy chciałaby Pani poznać wyjaśnienia prezydenta, Kancelarii Prezydenta, jak to naprawdę było z tym listem?

Nie chcę, żeby mi znowu wciskano jakiś kit. Podkreślam z całą mocą - te wszystkie momenty, które wymieniłam dyskredytują prezydenta Komorowskiego jako patrona budowy pomnika. Jest Komitet Społeczny Budowy Pomnika, który przejął w tej sprawie jego prerogatywy, bo on nie zachował się jak należy, w czasie, kiedy powinien się zachować jak mąż stanu. I teraz z tym Komitetem należy ustalać sprawy związane z budową pomnika, a nie z wybranymi rodzinami. To jest policzek dla moich cztero i pół rocznych starań i dla tych ludzi, którzy co miesiąc przychodzą na Krakowskie Przedmieście .

Rozmawiał Krzysztof Karwowski

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.