Skwieciński do Sierakowskiego: "Gejowska ideologia urosła do rangi religii". Reakcja? "Gen homoseksualny sprzyja rozrodczości!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
YT/tvn24/wPolityce.pl
YT/tvn24/wPolityce.pl

Kiedyś podobny chwyt próbował zastosować Marek Belka, pokrzykując: „Weźcie się do pracy!”

— mówił Piotr Skwieciński, komentując styl i sposób wystąpienia premier Ewy Kopacz podczas sejmowego expose.

Publicysta „wSieci” był gościem „Loży Prasowej” w tvn24.

W szerszym kontekście – traktuję pewne akcenty w expose pani premier, jako próbę stawiania się poza klasą polityczną. Politycy sobie, zwykli ludzie sobie… I to nie pani premier Kopacz pierwsza. Kiedyś podobny chwyt próbował zastosować Marek Belka, pokrzykując: „Weźcie się do pracy!” To nie było skuteczne. Dziś ton jest inny, ale próba postawienia się na pozycji zewnętrznego recenzenta jest podobna

— mówił.

Jego zdaniem w III RP kilka razy próbowano zastosować ten chwyt – nigdy się to nie udało.

Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej” chwaliła jednak nową panią premier:

Z punktu widzenia interesów partyjnych, to co robi Ewa Kopacz jest słuszne. (…) Tak naprawdę powiedziała, że Platforma szła złą drogą – taki był sens jej wypowiedzi i musi odbudować zaufanie. Ten styl może przynieść sukces pani premier

— oceniła.

A Skwieciński zwracał uwagę na krytyczne przyjęcie, jakie spotyka Ewę Kopacz w samej Platformie:

Dotykamy problemu relacji między Ewą Kopacz a Platformą Obywatelską. To zupełnie inny stosunek niż do Tuska. Widać to po festiwalu plotek, kto pisał expose dla Ewy Kopacz. Jan Krzysztof Bielecki mówił, że widział swoje kartki, Michał Kamiński rozpowszechnia podobne informacje, o wpływie na treść mówił też Piechociński…. (…) Za Tuska tak nie było – Tusk budził respekt i Tuska się bano w Platformie. Podskoczyć Tuskowi i dać się złapać było czymś, czego się bano jak diabeł święconej wody. Ewy Kopacz nie boją się w Platformie – w tym momencie nie spotyka się z dyscypliną, z jaką spotykał się Tusk. Wydaje mi się, że do tej pory ktoś, kto próbował dokonać restartu w ramach partii, to raczej to nie wychodziło

— zaznaczył publicysta „wSieci”.

Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej” zauważył inne podobieństwo:

Widzę wiele wpływu Michała Kamińskiego. Przypomnijmy sobie Kazimierza Marcinkiewicza – był niecierpiany w PiS, ale Polacy go lubili. I chyba o to chodzi

— tłumaczył.

Kolejnym tematem był gest Jarosława Kaczyńskiego, który w reakcji na słowa Ewy Kopacz, podał rękę Donaldowi Tuskowi.

Sierakowski nie krył zdziwienia tym gestem:

Można było to znacznie lepiej wykorzystać – to, co zrobił Jarosław Kaczyński było odebraniem palmy pierwszeństwa. (…) Symbolicznie mogło to wyglądać, że został nominowany na polityka numer jeden

— podkreślał.

Skwieciński zwracał uwagę na to, co chciała osiągnąć Ewa Kopacz:

To, co powiedziała Ewa Kopacz, była pewnego rodzaju pułapka zastosowana wobec Jarosława Kaczyńskiego. Piarowcy PO zakładali, że nie będzie reakcji Kaczyńskiego – już widać te tytuły, że prezes siedział z naburmuszoną miną. Kaczyński tę bombę rozbroił

— ocenił.

Według publicysty wPolityce.pl gest Kaczyńskiego można ocenić dwojako.

Przez ostatnich kilka lat poziom niechęci tych dwóch formacji był taki, że część z nich zdiabolizowała sobie swoich przeciwników. Część PiS uznała, że Donald Tusk jest symbolem wszelkiego zła, z którym pojednania nawet na warstwie symbolicznej być nie może. Dla części zwolenników PiS gest Kaczyńskiego mógł być trudny do przyjęcia. (…) Ważne jest to, że Kaczyński miał tutaj rację – jeśli ta linia nie zwycięży, to nie będzie to dobre dla PiS. Moim zdaniem coraz więcej ludzi z obu stron barykady, nie zmieniając zdania na temat wielu problemów w Polsce, nie chce przeżywać swoich emocji na tak wysokim poziomie, jak przeżywało

— przekonywał.

Wielowieyska kpiła jednak  z postawy prezesa PiS.

Kaczyński mógł sobie pozwolić na taki gest, bo ma status świętego – brata poległego, jak mówią działacze PiS, prezydenta

— oceniła.

Z kolei Szułdrzyński ocenił, że gest Kaczyńskiego w najbardziej kłopotliwym świetle stawia wyborców Platformy.

Jak to, jeszcze niedawno podczas wyborów majowych, pod koniec kampanii Donald Tusk mówił, że PiS jest elementem niestabilności

— mówił dziennikarz „Rzeczpospolitej”.

Ale naprawdę duże emocje wywołał dopiero temat związany ze specjalnym komunikatem amerykańskiej ambasady w Polsce, która poinformowała o wydaniu wizy imigracyjnej dla tzw. homoseksualnego małżonka.

Piotr Skwieciński przyznał, że nie widzi w tym niczego zaskakującego:

Gejowska ideologia w rozwiniętych krajach Zachodu urosła do rangi religii, do roli ideologii integrującej wspólnotę. To ideologia – jak każda – agresywna. Nie jest w stanie zaakceptować faktu, że nie cały świat się do tego przyłącza

— przekonywał.

Szybko spotkał się jednak z reakcją Sierakowskiego, który zarzucił mu wpisywanie się w propagandę Władimira Putina.

Nie słyszałem krytyki o tym, jak wypowiadamy się na temat Ukrainy. Tutaj jakoś nie widzimy pouczających gestów…

— ironizował publicysta „Krytyki Politycznej”, dodając, że wspieramy dziś Ukraińców tylko dlatego, że sami mamy problemy z Rosją, a nie dlatego, że chcemy zaproponować Kijowowi zachodnie standardy.

Skwieciński ripostował:

Co w tym złego? Fakt, że popiera się Ukrainę, bo jest w wojnie z Rosją – co w tym złego?

— dopytywał.

A Sierakowski próbował go przekonać, że bycie częścią zachodniego świata oznacza również przyjęcie określonego systemu wartości - między innymi dotyczącego związków partnerskich i szeroko rozumianej tolerancji dla homoseksualistów.

Jak nam Zachód mówi o czymś, co jest częścią Europy, do której dysponujemy, to my to odrzucamy. Europa to nie tylko pieniądze z Unii, pieniądze i liczby, ale obywatele i standard kulturowy!

— irytował się publicysta.

Dziennikarz „wSieci” przypominał jednak konsekwentnie, w czym leży istota problemu.

Do tej pory mowa była taka – i to dość oczywiste – że kwestie światopoglądowe nie są kompetencją UE, ale państw narodowych. Jeżeli słyszę od Ciebie, ze to nieprawda, to jest to coś coś innego niż Twoja strona przedstawiała przed wejściem do UE

— mówił.

I dodawał:

Jak rozumiem, nie kwestionujesz tego, że nie zostało wszczęte żadne unijne postępowanie wobec krajów, które nie akceptują tzw. małżeństw tej samej płci. To kompetencje państwa narodowego

— przypominał Skwieciński.

Sierakowski jęknął tylko z żalem, że „państwa narodowe ciągle istnieją”, po czym podzielił się z pozostałymi gośćmi jedną z teorii socjologii, według której homoseksualizm… sprzyja rozrodczości. To wywołało głęboki śmiech nawet Dominiki Wielowieyskiej.

Gen homoseksualny sprzyja rodzinom i rozrodczości! Poważnie. Poczytajcie książki, zamiast się śmiać…

— tłumaczył.

Wielowieyska wsparła jednak Sierakowskiego, przekonując, że homoseksualizm istniał od zawsze, a „wzorce rodziny” są różne.

Homoseksualizm istniał, ale rodzin nie tworzył

— odparł Skwieciński.

svl, tvn24

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych