Wśród serdecznych przyjaciół (Skarbu Państwa) trzy miliardy gdzieś przepadły

fot.freeimages.pl
fot.freeimages.pl

Wśród zaklęć o tanim państwie, w kakofonii gromkich zachwytów nad odchodzącym premierem i wyrazów największych nadziei nad przychodzącą panią premier, przeszło nam Polsce koło nosa jakieś trzy miliardy z dużym hakiem. A przyszło do koncernów, które zapłacą grosze w finansowych rajach, zamiast płacić normalne podatki w Polsce.

Na nic bezsenność ministra Szczurka, który nie spał po nocach, żeby spać mógł podatnik. Na nic rzewne opowiastki ustępującego premiera Tuska, jak to on utrzymuje dyscyplinę finansową i jednocześnie wzrost gospodarzy (zadłużenie kraju dyskretnie pominął). Daremny trud i zawodzenie pani premier nad losem polskich rodzin, którym trzeba pomoc.

Na skutek nieopublikowania ustawy przez Rządowe Centrum Legislacji (podległe premierowi) przepadło ok. 3, 3 mld złotych, czyli bardziej obrazowo: trzy razy po tysiąc milionów i jeszcze trzysta na górkę. Robi wrażenie nawet na ministrze finansów. A propos tego ostatniego, to tyle mniej więcej liczył, że przeznaczy na program socjalny premier Kopacz. Teraz trzeba będzie nam, to znaczy podatnikom, te pieniądze dodatkowo wytrząsnąć z kieszeni.

Jak to się stało? Ano było tak, że 17 września ustawę podpisał prezydent i trafiła do Rządowego Centrum Legislacji, które powinno ją opublikować do końca września. Bowiem ustawa jest tak skonstruowana, że aby mogła obowiązywać od 1 stycznia 2015 – po tym terminie już nic z tego, bo w ciągu roku podatkowego nie można dokonywać zmian w prawie podatkowym. A skoro tak, to jej nieopublikowanie do końca września skutkuje przesunie wejścia w życie co najmniej o rok. I tyle.

Jest oczywiście pytanie zasadnicze, kto na tym zyskał oprócz wyżej wymienionych koncernów, bo kto stracił, to jasne jak słońce. Pierwsza na rzeczy jest oczywiście korupcja – warto bowiem wydać na sprzedajnego kancelistę kilka milionów, a nawet kilkadziesiąt, żeby zyskać tych milionów aż dwa tysiące trzysta! A za niedopatrzenie urzędnicze nikt siedzieć nie pójdzie, a korupcję trzeba udowodnić. A nasza tarcza antykorupcyjna sprowadza się do półtorej kartki papieru, na którym przepisano żywcem z ustawy obowiązki poszczególnych służb. Zatem nic prostszego: ktoś się tarczy nie bał i … tu odwołam się do jędrnej polszczyzny byłego ministra Sikorskiego, obecnie cnotliwego i sumiennego marszałka parlamentu.

Ale jest druga hipoteza, być może równie prawdopodobna, jeśli chodzi o rząd PO. Ustawa trafiła do kancelarii premiera już na drugi dzień po 17 września. Najprawdopodobniej. W tym czasie faktycznie nie było premiera w sensie praktycznym. Donald Tusk podał się do dymisji 9 września, Ewa Kopacz została zaprzysiężona 22 września. Zatem ustawa trafiła w sam środek bezhołowia, że pozwolę sobie tak romantycznie nazwać ten styl rządzenia w Platformie.

A znając zwyczaje panujące w partii najwyższych standardów (vide: przypadek naczelnego skarbnika PO Łukasza Pawełka, który tak świętował nowy rząd, że padł pod ambasadą obcego mocarstwa), to w KPRM świętowano na umór, dosłownie i w przenośni. Nikt nie miał głowy do jakichś zakichanych trzech miliardów, gdy Słońce Peru zachodziło nad Polską, a wschodziło nad Brukselą.

I ja całkiem nie odrzucałbym tej drugiej hipotezy, a trzeciej nie ma. Bezhołowie jest bowiem naturalnym stanem w każdej instytucji, w której rej wodzi partia Donalda Tuska. Chyba, że chodzi o duże pieniądze, wtedy w grę wchodzą przyjaciele skarbu państwa z tej partii, a jest ich legion. Z tym wyjątkiem, że dopilnowaniem, żeby ustawa trafiła na właściwą drogę powinien się zająć także minister Szczurek. Tym bardziej, że on nie śpi po nocach to ma kupę czasu.

Ale w każdym z tych przypadków, jeśli jesteśmy w normalnym kraju, w kancelarii premiera RP powinny już teraz siedzieć wszystkie służby, a były premier Tusk powinien zmieniać portki co godzinę, czy aby zdąży wyjechać do tej Brukseli. O obecnej premier nie wspomnę z powodów bardzo szarmanckich.

———

Zapraszamy do wSklepiku.pl! A tam książka Aleksandra Majewskiego „Afery III RP. Dziennikarze śledczy (m.in. Witold Gadowski, Wojciech Sumliński i Marek Pyza) w rozmowie z autorem opowiadają o największych nadużyciach, jakie trawią nasze państwo.

CZYTAJ TAKŻE: Roman Kluska: „Wpadka” rządu za ponad 3 mld? „Ręce opadają… Nie ma mowy o przypadkowości”. NASZ WYWIAD

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.