O tym, czym jest dzisiejsza Rosja, jak wygląda konflikt z nią i czy mamy do czynienia z nową wersją zimnej wojny rozmawiali paneliści zorganizowanej przez „Teologię Polityczną” debaty pt. „Nowa zimna wojna?”..
Dyskusję rozpoczął Marek Magierowski, który zwracał uwagę na to, co działo się w Rosji w ostatnich dwudziestu latach.
Zimną wojnę można podzielić na dwie podstawowe fazy: zimną zimną wojnę i gorącą zimną wojnę. Ta „gorąca”, której świadkami byliśmy w kilkadziesiąt lat po II wojnie światowej, nieco się schładzała w ostatnich latach. Ostatnie dwa dziesięciolecia w Rosji bardzo różniły się od siebie – pierwsza to rządy Borysa Jelcyna do roku 2000. Rosja przeżywała wówczas ogromne turbulencje – my wspominamy Jelcyna może nie bardzo gorąco, ale z pewną nutką sympatii. Traktujemy go jako człowieka, który „pozwolił” Lechowi Wałęsie, byśmy przystąpili do NATO, który po pijaku tańczył z orkiestrą i jakoś tam się dogadywał z kolejnymi prezydentami USA. Rosja Jelcyna nie była immanentną częścią Zachodu, ale jednocześnie on starał się z Zachodem współpracować i wiedział, że bez pomocy Zachodu Rosja nie udźwignie ciężaru transformacji. Sami Rosjanie wspominają te czasy niebyt miło – to czasy, gdy bankrutowały wielkie zakłady, gdy nie dostawali emerytur i gdy rodziły się wielkie fortuny wielkich „bojarów”
— mówił autor „Zmęczonej”.
Magierowski podkreślał zmianę, jaka nastąpiła w Rosji po roku 2000, gdy do władzy doszedł Władimir Putin.
W roku 2000 do władzy dochodzi nieopierzony pułkownik KGB. W samej Rosji nie był rozpoznawalny, dla Zachodu był całkowitą zagadką. Tenże Putin doprowadził do sytuacji, w której emerytury zaczęły być wypłacane, budżet przestał świecić pustkami, a rosyjska gospodarka zaczęła wyglądać trochę inaczej. Za czasów Putina Rosja nie zamykała się na kapitał zagraniczny, on płynął szerokim strumieniem, ale był związany z wielkimi inwestycjami energetycznymi (ropa, gaz, etc.). (…) Z tych pieniędzy korzystał Putin, rosyjska gospodarka, ale i zwykli rosyjscy obywatele, którzy zapomnieli o „nieszczęsnych” latach Jelcyna. Dzięki temu, że Putin wzmocnił państwo, mógł zacząć budować na nowo tożsamość tego państwa. Na nasze nieszczęście zaczął budować ją na nostalgii za Związkiem Sowieckim i jego potęgą militarną. Wiedział, że mając do dyspozycji więcej pieniędzy, będzie mógł wrócić do dawnej potęgi militarnej, która pozwala mu grać na mocno narodowych instynktach. Tym łatwiej jest mu na nich grać, im bardziej społeczeństwo czuło się upokorzone po upadku Związku Sowieckiego. Putin świetnie to wykorzystał
— wyliczał.
Zdaniem Magierowskiego trzeba pamiętać o nastrojach społecznych w dzisiejszej Rosji.
Dziś wszyscy młodzi Rosjanie są gotowi, by pójść z karabinem w ręku i walczyć o dobre imię Rosji. (…) Putin doskonale wie, że budując nastroje wojenne, będzie mu dużo łatwiej utrzymać się u władzy. W każdej dyktaturze to największe zmartwienie dyktatora – co zrobić, by któregoś dnia do gabinetu nie weszło mu kilku oligarchów, którzy odsuną go od władzy
— ocenił.
Łukasz Warzecha z tygodnika „wSieci” mówił z kolei o problemie spoistości polityki Unii Europejskiej i całego Zachodu wobec Władimira Putina.
Na poziomie bardzo strategicznym czy metapolitycznym, odpowiedź uzależniona jest od tego, jak rozumiemy naturę Rosji. Czy to jest kraj zdolny do pokojowego współistnienia z innymi? Czy jest to kraj, który z innych powodów niż swoja słabość, jest zdolny powstrzymać się od chęci ekspansji?
— zastanawiał się publicysta wPolityce.pl.
I dodawał:
To nowa zimna wojna bardziej niż kontynuacja – era Jelcyna w Rosji byłą pewną cezurą, i to była cezura oddzielająca dawną zimną wojnę od obecnej. Ale inny powód jest ważniejszy – inna jest sytuacja Zachodu i inny jest poziom spoistości w tym obozie. To już nie jest tak duże zjednoczenie jak w pierwszej zimnej wojnie. Sprawa była wówczas klarowna – szło o to, by uniknąć zagłady jądrowej, by wolny świat nie został pokonany przez ten świat komunizmu. Nawet jeżeli dla wielu były to tylko hasła, to jednak budowały one pewną symboliczną spójność Zachodu. Dzisiaj sytuacja jest inna – Zachód słabo akcentuje to, że Rosja jest dyktaturą. Nie ma twardego przeciwstawienia jak było wtedy
— tłumaczył.
W opinii Warzechy dzisiejszy świat Zachodu nie potrafi zmierzyć się należycie z zagrożeniem, jakie pochodzi z Kremla.
Nikt tego głośno nie mówi. Gdyby ktoś się z tym wyrwał, to nie spotkałby się z takim przyjęciem jak wtedy, gdy Ronald Reagan mówił o Imperium Zła. Dziś doszłoby do intensywnej polemiki. Skoro ten czynnik ideowy odgrywa znacznie mniejszą rolę, kosztem czynnika gospodarczego. Moim zdaniem aktorzy ponadnarodowi, w tym duże koncerny, odgrywają większą rolę niż w czasach zimnej wojny. (…) Czynnik gospodarczy rozsadza spoistość Zachodu. Mam wrażenie, że jesteśmy w fazie innej zimnej wojny, ale problem polega na tym, że po jednej stronie jest Rosja – co oczywiste – jako jednolity i zwarty przeciwnik, a po drugiej to zbieranina, w której nie ma zgody. Jedni pohukują, drudzy nie chcą nic robić, trzeci nie mogą zmusić tych pierwszych… To wojsko pozbierane z maruderów, najemników i w tym leży niebezpieczeństwo Polski
— mówił dziennikarz.
Bartłomiej Radziejewski z „Nowej Konfederacji” zwracał uwagę na kontekst globalny, który powoduje, że na rosyjską agresję na Ukrainie Zachód patrzy innym okiem niż my.
Rosja nie jest w permanentnym stanie wojny z Zachodem. Zimna wojna trwała w II połowie XX wieku i skończyła się klęską Rosji, w której jednak Zachód miał możliwość zniszczyć Rosję, a tego nie zrobił. Na początku lat 90. świadomie zrezygnowano z tego pomysłu. Wspólna tożsamość europejska powstała przez zagrożenie ze strony dzikich hord. (…) Co mogłoby być odpowiednikiem dziś? Załóżmy, że Rosja jest dziś pokonana i się rozpada – wizja, że na tym wielkim obszarze powstaje 50 państw z dostępem do broni atomowej to coś niebywale niebezpiecznego
— mówił.
Dlatego - jego zdaniem - dzisiejsza Rosja nie jest tak dużym problemem dla Zachodu.
Dzisiejsza Rosja może być kłopotliwa, ale jest przewidywalna. Rozpad Rosji może być katastrofą, z której nie wiadomo, co się wyłoni. Dlatego Zachód nie dociskał w przeszłości i nie będzie dociskał w przyszłości. Zimna wojna skończyła się w latach 90., obecnie nie ma nowej zimnej wojny. Konflikt na Ukrainie jest w moim przekonaniu wojną na peryferiach z perspektywy Zachodu. Nie dotyka interesów państw zachodnich, a Ukraina traktowana jest jako kraj upadły. To nie oznacza, że całkowicie nieistotne, ale wojna między Rosją a Ukrainą nie powoduje wojny Rosji z Zachodem
— mówił Radziejewski.
Publicysta „Nowej Konfederacji mówił o konflikcie między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, który powoduje, że polska perspektywa nieco mniej liczy się w ocenie działań Rosji.
USA dawno postanowiły dokonać piwotu na Pacyfik i przeniesienia swojego potencjału w związku ze wzrostem znaczenia Chin. (…) To gigantyczne tempo – w połączeniu z nowymi technikami militarnymi, głębią strategiczną i całym układem sił w Azji – gdzie tam obowiązuje dołączania do silniejszego. Chiny z tym potencjałem wywołują nową sytuację. USA podjęły wielką inicjatywę i akcję dyplomatyczną polegającą na odwróceniu relacji w Azji, na zburzeniu relacji Chin z Japonią czy Tajlandią, i przeciągnięciu ich na własną firmę. Stąd dwie strefy wolnego handlu, mające izolować Chiny i budować trwałość amerykańskiego stanu posiadania
— wyliczał Radziejewski.
I dodawał:
To tworzy próżnię, w której Rosja chce się rozepchać. Rosja nie chce dziś podbić Zachód czy świat, jak za Związku Sowieckiego. Wówczas była wojna hegemoniczna, tutaj spór Rosji z Zachodem nie spełnia tych kryteriów; to spór regionalny, a Rosja walczy o to, by podbić stawkę w przyszłym rozdaniu nowego ładu na świecie. Rosja jest w tej licytacji słaba, ale ma kilka atutów: rosnący potencjał nuklearny, terytorium, surowce. Na czym polega trudność Rosji? Ona jest karłem gospodarczym w porównaniu z Zachodem. To się przekłada na rozwój technologiczny. Rosja boi się, że będzie junior partnerem dla Zachodu lub Chin. (…) Putin zachowuje się racjonalnie z punktu widzenia polityki. Stara się rozepchać i pokazać, że nie da sobie wyrwać Ukrainy i pokazać się jako nieprzewidywalny
— podkreślił.
Łukasz Warzecha polemizował z tak postawionymi tezami:
Po pierwsze – nie zgadzam się z tezą, że mamy do czynienia z wojną prowincjonalną. (…) Położenie strategiczne Ukrainy związane z zasobami energetycznymi, a także tym, że to granica między Wschodem a Zachodem powoduje, że to nie jest taka wojna. Chińczycy chcą się dorobić, a nie chcą iść na wojnę. Nie ma tam zainteresowania, by wchodzić w problem militarny. Tam problemem jest to, że ludzie przyjeżdżają do miast. Chińczycy emigrują do krajów Zachodu, bo tam odpowiada im jakość życia
— ocenił.
Prof. Marek A. Cichocki z Uniwersytetu Warszawskiego przypomniał nieco zapomnianą wypowiedź Władimira Putina, którą - zdaniem redaktora naczelnego „Teologii Politycznej” - należy raz jeszcze przeanalizować.
Rosja chce uzyskać lepszą pozycję do dalszych przetargów – to jasne. Rok temu Putin miał takie wystąpienie, które przeszło bez większego echa, a było dosyć ciekawe – to było jeszcze przed igrzyskami w Soczi. On wtedy powiedział wprost, że model funkcjonowania Rosji w relacjach międzynarodowych, oparty na korzyściach z zasobów surowcowych, po prostu się kończy. To, co my teraz obserwujemy to być może próba poszukiwania innych przewag w stosunku do Zachodu. To na przykład zdolność do zastraszenia
— mówił.
Dodawał też, nawiązując do modnych ostatnio tez mówiących o podobieństwach między stanem w Europie sprzed I wojny światowej, a dzisiejszą rzeczywistością.
Ciekawi mnie coś innego – mieliśmy wiele analogii w związku z rocznicą I wojny światowej. Niektórzy tak bardzo uwierzyli w tę analogię, że doszli do wniosku, że w 2014 roku wybuchnie III wojna. Ale tam jest jedna ciekawa rzecz – ci, którzy szli na I wojnę światową i ci, którzy ją projektowali, byli przekonani, że wchodzą w tradycyjną, europejską wojnę, a było inaczej. Dzisiaj to rozpychanie się Putina i reakcja na działania Rosji mieści się w wyuczonym schemacie zimnej wojny
— ocenił.
Cichocki przypomniał również pojęcie „nowej zimnej wojny” Edwarda Lucasa, który alarmował, że Rosja być może będzie chciała funkcjonować w tym nowym paradygmacie.
Być może jednak to nie jest nowa zimna wojna, ale być może wkraczamy w stan naturalny stosunków międzynarodowych, gdzie mamy do czynienia z różnymi silnymi graczami, silnymi podmiotami, które będą toczyć ze sobą permanentny konflikt, który nie zawsze musi się kończyć wojną w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. (…) W tym konflikcie nie do końca będzie można powiedzieć, że to jest wojna. Ale tym samym nadzieja na to, że da się uporządkować stosunki międzynarodowe, jest za nami. Zimna wojna jednak była porządkiem – ona była zbudowana na pewnych zasadach, także na pewnego rodzaju instytucjach. Kierunek, w którym podążamy jest czymś odwrotnym – reguły są zamazywane, instytucje i ich znaczenie są relatywizowane
— mówił.
I puentował:
To bardzo niebezpieczny kierunek rozwoju na przyszłość z perspektywy takich krajów jak Polska.
Magierowski podkreślał przy tym oderwanie od rzeczywistości wielu publicystów, polityków i przedstawicieli elity intelektualnej w krajach zachodniej części UE.
Putin wykorzystuje słabość Europy w sposób naprawdę znakomity. Jest wiele powodów tej słabości: po pierwsze wiele tekstów w prasie zachodniej usprawiedliwia działania Władimira Putina na Ukrainie. Niektóre z tych tekstów były wręcz oburzające i kłamliwe. Przekonanie, że Zachód i NATO ponoszą część winy za to, co się dzieje na Ukrainie, jest powszechne – także wśród elit wielu zachodnich społeczeństw: „Owszem, jest inwazja, zielone ludziki i próba pokazania własnej siły, ale my tez popełniliśmy sporo błędów, ekspansja NATO, etc…” Takie głosy słychać bardzo często. Tuż przed szczytem NATO w Newport na kilku portalach zachodnich gazet pokazywała się animacja pod hasłem „jak rozszerzało się NATO” - jak się patrzyło na nią, to nie do końca douczony internauta miał przekonanie, że NATO bardzo mocno zbliżało się do Moskwy. Ale ta animacja powinna zacząć się wcześniej – jak działał Związek Sowiecki
— mówił.
I dodawał:
Często spotykam się z głosami, że USA przymusili nas, byśmy wstąpili do NATO. Amerykanie nas „zagarnęli” - to wszystko pokazuje, że niestety, ale w społeczeństwach zachodnich przekonanie, że Europa Środkowo-Wschodnia to strefa buforowa, a nie część Zachodu, jest bardzo głębokie. A co dopiero mówić o Ukrainie…
— wyliczał dziennikarz „DoRzeczy”.
W opinii Magierowskiego europejscy politycy zbyt dużą wagę przywiązują do wpływu, jaki może wywołać siła gospodarki UE.
Druga słabość polega na tym, że Europa Zachodnia, a zwłaszcza sama UE jest przekonana, że jest w stanie być globalną potęgą polityczną, będąc globalną potęgą gospodarczą. Ale to tak naprawdę karzeł – nie jest w stanie załatwić niczego na Bliskim Wschodzie i włączyć się do najważniejszych decyzji. To kolejne złudzenie, którym Europa żyje od wielu lat – zwłaszcza w stosunkach z Rosją bardzo mocno Unię to uśpiło
— ocenił.
I przekonywał, że polityka rosyjska jest oparta o zupełnie inne fundamenty niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Europie.
Mówiłem, że Rosjanie przyjęli taktykę maskirowki, oszukiwaniu całego świata. Ławrow nam powie, że nie mamy nic wspólnego z zielonymi ludzikami i całą wojną. On mówi to z otwartą przyłbicą, nie drgnie mu powieka. Przywódcy Rosji potrafią kłamać jak z nut – my nie potrafimy skłamać, ponieważ wywodzimy się z innego kręgu kulturowego. Rosjanie łamią porozumienie Rosja – NATO z 1997 roku, a my się tego trzymamy…
— podkreślał.
Prof. Cichocki zwracał przy tym uwagę na inny aspekt „polityki kłamstwa”:
W zachodniej cywilizacji kłamstwo też jest elementem polityki i dyplomacji. Ale u nas masz się „nie dać złapać”. Problem rosyjski polega na tym, że kłamstwo jest stałym elementem komunikowania się ze światem zewnętrznym. Możesz być sto razy złapany na tym, że skłamałeś i będziesz dalej to robił
— zakończył.
W piątek opublikujemy na wPolityce.pl rozmowę z prof. Cichockim, poświęconą polskiej polityce zagranicznej w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainie.
maf
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/215436-ciekawa-debata-nowa-zimna-wojna-jak-zachod-reaguje-na-dzialania-putina-nasza-relacja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.