Medialne „występy” premier Kopacz, wywołały panikę w jej otoczeniu

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Premier Ewa Kopacz od ostatniego poniedziałku, po zaprzysiężeniu składu jej rządu w Pałacu Prezydenckim przez Bronisława Komorowskiego, została kompletnie odcięta od dziennikarzy.

Wprawdzie kamery telewizyjne pokazują jej kolejne spotkania, ale dziennikarze nie mają możliwości zadawania pytań, ba nawet 1 października kiedy wygłosi w Sejmie swoje expose dla mediów ma wygłosić tylko oświadczenie także bez możliwości zadawania pytań.

Zamienne pod tym względem było poniedziałkowe spotkanie premier Kopacz ze złotą drużyną siatkarzy, pozwolono tylko na zrobienie kilku ujęć obecnym przed Kancelarią telewizjom, a później kamery zostały wyproszone i przyjęcie odbywało się za zamkniętymi drzwiami.

Do tej pory premierzy (a w szczególności premier Tusk) jeżeli już przyjmowali sportowców po ich zwycięstwach to robili to w świetle jupiterów, chcieli chociaż przez kilkadziesiąt minut ugrzać się w ich blasku, otoczenie medialne premier Kopacz nawet z tego zrezygnowało.

Panikę wywołał „występ” premier Kopacz w ostatni piątek na dziedzińcu Politechniki Warszawskiej, kiedy dokonała prezentacji kandydatów na ministrów w swoim rządzie ale także odpowiedziała na 3 pytania „zaprzyjaźnionych” dziennikarzy dotyczące polityki zagranicznej.

Odpowiedzi na pytania dotyczące sprzedaży przez Polskę broni Ukrainie, udziałowi naszego kraju w koalicji z USA przeciwko Państwu Islamskiemu i referendum niepodległościowego w Szkocji, były tak infantylne i niemerytoryczne, że nawet zaprzyjaźnieni z rządem dziennikarze „twittowali”, że Igor Ostachowicz powinien szefowej rządu odciąć kabel od mikrofonu.

Tyle tylko, że przy premier Kopacz nie ma już głównego doradcy medialnego premiera Tuska Igora Ostachowicza, natomiast okazuje się, że nową szefową rządu nawet do tej kompromitującej konferencji na Politechnice Warszawskiej, przygotowywało aż 8 osób.

W tym gronie znaleźli się: znany doradca od marketingu politycznego Eryk Mistewicz, pierwsza rzeczniczka rządu Tuska Agnieszka Liszka, były dziennikarz Gazety Wyborczej Konrad Niklewicz, a nawet byli ministrowie Sławomir Nowak i Bartłomiej Sienkiewicz.

Mogliśmy zobaczyć na ekranach naszych telewizorów, że i to grono „fachowców” od mediów, nie dało rady i pierwsza konferencja prasowa nowej pani premier, okazała się katastrofą.

Wszystkiemu winien jest premier Tusk, który decydując się na objęcie brukselskiej funkcji, namaścił na swoją następczynię w rządzie i w partii marszałek Ewę Kopacz, osobę bezwzględnie mu podporządkowaną z nadzieją, że pozwoli mu to utrzymać wpływy w Polsce.

A przecież musiał zdawać sobie sprawę, że na szefa rządu proponuje osobę, która nie sprawdziła się nawet na stanowisku ministra zdrowia (przecież jej przeniesienie z rządu do Sejmu w 2011 roku, dobitnie o tym świadczyło) więc ta funkcja przerasta ją na pewno ale mimo tego, zdecydował się na takie posunięcie. Znane musiały mu być także historie, opisywane ostatnio przez niezależne tygodniki, że minister Kopacz wprowadziła do praktyki resortu zdrowia, nowy rodzaj zarządzania, zarządzanie przez histerię.

Gdy w poniedziałek rano pojawiała się w resorcie i na zebraniu jego kierownictwa okazywało się, że nie ma postępów w pracach poszczególnych departamentów, rzucała się na fotel, krzyczała, spazmowała, a najodważniejsze z dyrektorek rzucały się, żeby ją ratować.

Tego rodzaju zachowania zdarzały się co jakiś czas i do tego stopnia wystraszyły pracowników resortu, że losowali, który z nich pójdzie do szefowej z jakąś niepomyślną informacją, związaną z ochroną zdrowia.

Podobne losowania wśród pracowników, odbywały się także w Sejmie, zawsze wtedy kiedy marszałek Kopacz, nie najlepiej wychodziło sprawowanie obowiązków związanych z pracami Parlamentu.

Doradcy medialni doszli do wniosku, że na razie pani premier, będzie wygłaszała publicznie tylko oświadczenia, bez możliwości zadawania pytań przez dziennikarzy, a jednocześnie będą trwały jej intensywne szkolenia medialne. Taka sytuacja jak dowiadują się niektóre media, może trwać przez najbliższy miesiąc ale jeżeli posłanka od blisko 13 lat, a po drodze przez 4 lata minister zdrowia i przez 3 lata marszałek Sejmu, nie jest w stanie sobie poradzić z odpowiedziami na proste przecież pytania i to po intensywnym szkoleniu, to pojawia się poważna wątpliwość „czy z tej mąki będzie chleb?”

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych