Złoci medaliści: premier Kopacz i prezydent Komorowski

fot. M. Śmiarowski/KPRM
fot. M. Śmiarowski/KPRM

Władza zawsze się starała propagandowo wykorzystać sukcesy sportowców, ale nawet za Gierka nie robiono tego w sposób tak nachalny.

Nie jest to żadnym nowatorskim zabiegiem, że medalistów Igrzysk Olimpijskich czy Mistrzostw Świata przyjmują rządzący chcąc podreperować swój wizerunek i dać społeczeństwu przekaz - wiecie my i ci mistrzowie to jedna wielka rodzina.

Za czasów Edwarda Gierka też tak było. Sportowcy, a przede wszystkim piłkarze Górskiego  i siatkarze Wagnera pozowali do zdjęć z pierwszym sekretarzem i partyjną wierchuszką.

Natomiast ten żałosny spektakl jaki zafundowali nam aktualnie rządzący, by wbijać do głów obywatelom, że oni są w zasadzie współautorami niebywałego sukcesu siatkarzy z jednej strony budzi uśmiech politowania z drugiej strony burzy człowiekowi radość.

Patrząc na mecz z Brazylią, a szczególnie na reakcję rodaków na trybunach można się było podnieść na duchu, a nawet wpaść w euforię. Poza sportem za dużo pozytywnego przekazu w naszych mediach nie uświadczysz. Wprost przeciwnie te media są chyba po to by dołować ludzi nadmiarem informacji o morderstwach, zboczeniach, tragicznych wypadkach.

I już się człowiek trochę zaczął cieszyć, gdy nagle okazało się, że podstawową osobą, która musi się wepchnąć przed kamerę jest pan prezydent. Bohater, bo na jego prośbę Polsat odkodował mecz. Nawet nasz prezydent zyskał w internecie nowy przydomek, Bronisław I Odkodowiciel. W przydługiej tyradzie podziękował PIŁKARZOM za wspaniałą grę i takie tam trele morele.

Jedno widzowie dla was niech będzie jasne, gdyby nie pan prezydent….

No!

To, że wręczał medale to akurat ładny gest. Dostać medal od prezydenta jest wyróżnieniem. Zresztą samą obecność na trybunach pary prezydenckiej także należy pochwalić.

Tylko natrętnie wpija się w umysł cytat: „Znaj proporcję mocium panie”

Teraz jeszcze niewybrednie dają nam do zrozumienia, że nowa, rządowa drużyna premier Ewy Kopacz, jest tak wspaniała  jak drużyna naszych złotych siatkarzy.

Podczas zaprzysiężenia świeżo upichconej Rady Ministrów pan prezydent nawiązał do złotego medalu:

To jest sukces w ramach gry zespołowej. To jest wielka umiejętność grać zespołowo i wygrywać zespołowo. Chciałem tego życzyć nie tylko pani premier, także wszystkim członkom Rady Ministrów… tej umiejętności działania zespołowego, bo wtedy te sukcesy są najtrwalsze, najpiękniejsze

Widać wyraźnie, że pan prezydent zna się na sporcie bardzo pobieżnie.

Wygrała drużyna. Ho! Ho! Ho!

Tylko, żeby wygrała drużyna potrzebny jest WYBITNY TRENER, który tchnie w zespół wiarę sukces. Całkiem niespodziewanie grający w naszej lidze Francuz Stephane Antiga okazał się siatkarskim demiurgiem na miarę złota.

Pokazując się na tle tego sympatycznego i skromnego człowieka z klasą nasi „trenerzy” z najwyższych stanowisk w państwie robią sobie krzywdę.

Jeszcze jaskrawiej jawią się jako marne figurki z marnej farsy i trudno uwierzyć, że poprowadzą nas do wielkich zwycięstw.

Czytaj też:Po kompromitacji, coś bezpiecznego. Kopacz ogrzała się w złotym blasku siatkarzy. ZDJĘCIA

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.