Krzysztof Feusette: Cyrk pani Kopacz, czyli litość, trwoga i zero wiarygodności

Fot. PAP / Radek Pietruszka
Fot. PAP / Radek Pietruszka

Znamy to aż za dobrze. Już wcześniej, chcąc nie chcąc, musieliśmy być widzami chorych przedstawień, idiotycznych spektakli, poronionych happeningów z udziałem krajowych ministrów i pozostałych gwiazd politycznej sceny.

Ale dziś, przykuci do swych foteli, czasem przed telewizorami, kiedy indziej przed komputerami czy innymi nośnikami politycznego badziewia, jesteśmy katowani już nie groteską, w której pewien bardzo zdolny aktor, ale kompletnie niezdolny do wielkich czynów polityk odstawia przed nami, raz lepiej, raz gorzej, swój niezbyt mądry monodram pod tytułem „Ja, Donald”. Już nie odgrywa się przed nami słuchowiskowej adaptacji „Chłopców z ferajny” czy „Ośmiorniczki 9”. Dziś przyjechał cyrk.

Bo jak inaczej nazwać wszystko to, co towarzyszy powołaniu nowego rządu przez premier Ewę Kopacz? Żeby to był jeszcze cyrk pasjonujący, zapierający dech w piersiach umiejętnościami swoich akrobatów, treserów czy klaunów, można by mu choć przez chwilę przyklasnąć. Nie byłoby ani lepiej, ani mądrzej, za to – jak reklamował przed laty swą partię Janusz Rewiński, na pewno zabawniej. Nic z tych rzeczy. Klauni są żałośni, nie śmieszni, treserzy nie potrafiliby nauczyć psa szczekać, akrobaci cierpią na lęk wysokości, a zawiadująca całą tą ekipą politycznych niedorajdów (magika Schetynę wyłączam z tego grona, bo to raczej iluzjonista i do cyrku trafił przypadkiem, a żongler Siemoniak to jednak, jak na razie, nieco inna liga) pani dyrektor Kopacz - z cyrkowych umiejętności posiada tylko jedną – potrafi pleść androny dłużej niż inni dyrektorzy. Żeby chociaż miała na ramieniu małpkę śpiewającą bojowe pieśni lemingów, dałoby się to być może przetrzymać po paru piwach, ale tak? Świat się śmieje, Europa rży, a nam biednym zewsząd nędza.

Na potwierdzenie tak ostrej oceny nowego polskiego rządu mógłbym przytaczać dziesiątki opinii krytycznych, płynących spoza politycznej wojny i z dala od politycznych barykad. Ale przecież wystarczy fakt, że nawet red. Wroński, ulubieniec zaprawionej w ślepocie cyrkowej publiczności nie ma na obronę nowej ekipy nic poza starym, rozsypującym się mu w rękach „sucharem”, iż… w rządzie Kaczyńskiego też nie było fachowców. Bo np. Andrzej Lepper nie znał się na rolnictwie. Cóż odpowiedzieć? Że przy większości dzisiejszych ministrów Lepper był politycznym supertalentem? Że do szczytów władzy doszedł sam, siłą czegoś, o czym większość dzisiejszego rządu (powtórzę: z kilkoma wyjątkami) nawet nie śniła, czyli własnej osobowości?

Gdyby jednak komuś zabrakło w powyższym tekście konkretów, dam jeden, bo reszta jest jego pochodną. „To będzie, panie prezydencie, dobry i pracowity rząd. Będę każdego dnia egzekwować w stu procentach zaangażowanie i skuteczność od moich ministrów tak, jak będę skutecznie egzekwować je od siebie” – zapowiadała dziś premier Kopacz, na każdym kroku nadużywając Marcinkiewiczowego „dobry, dobra, dobre…”. I tu jest pies pogrzebany, na kilometr w głąb. Kiedy nowa szefowa rządu zapowiada, że coś „będzie”, to ja wiem, pan wie i pani wie, że będzie dokładnie odwrotnie. Jak ze służbą zdrowia, na której połamała sobie zęby, jak z tragedią smoleńską, na której chciała się wylansować, a pogrzebała się w oczach normalnych Polaków całkowicie, jak z jej otwartością na dialog z opozycją, który osobiście, podlizując się Tuskowi i jego sztabowcom, zamieniła w barejowskie „Nie dam wam prawa głosu i co mi zrobicie, frajerzy?!”. To po prostu, tylko tyle i aż tyle, osoba całkowicie niewiarygodna.

Czy się zmieni? Czy udźwignie ciężar odpowiedzialności za Polskę? Cuda się zdarzają, jasna sprawa. Tyle że z faktem oddania władzy w Polsce przez Donalda Tuska wyczerpaliśmy jako społeczeństwo ich limit na długie lata. Po siedmiu latach chudych siedem lat tłustych nadchodzi tylko w baśniach. A do naszych bram nadciąga tsunami, które zmiecie w Polsce resztki kultury politycznej i fundamenty demokracji kontrolowanej przez media. Zatęsknimy jeszcze nie tylko za Tuskiem, ale i standardami republik bananowych.

Na szczęście to wszystko tylko do wyborów. Po nich z cyrku pani Kopacz pozostaną tylko puste krzesła i bezrobotny jak ofiary jego polityki brukselski klaun. A zatem - byle do wiosny.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.