Komorowski chce nas wepchnąć do strefy euro? Co na to Kopacz?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / Jacek Turczyk
Fot. PAP / Jacek Turczyk

Zaprzysięgając rząd Ewy Kopacz Bronisław Komorowski ni stąd ni z owąd poruszył temat, który – wydawać by się mogło – przynajmniej na jakiś czas mieliśmy już na szczęście z głowy. Prezydent najwyraźniej chciałby, by Polska jednak kierowała się ku wejściu do strefy euro.

Mówiąc o priorytetach, jakie czekają nowy-stary gabinet, wywołał temat zmiany waluty.

Do tych wielkich zadań – których nie oczekuję, że to się da teraz zrobić, ale chciałbym to położyć na sercu wszystkim, nie tylko rządowi – to jest przygotowanie Polski do nieuchronnie czekającej nas debaty nad decyzją o umocnieniu naszego miejsca w integrującej się Europie.

Po tym enigmatycznym, okrągłym wstępie, wyjaśnił:

Mam na myśli dyskusję, a potem ewentualne decyzje dotyczące członkostwa w strefie euro. To wymaga spokoju, konsekwencji, to wymaga także zdolności przekonywania innych i budowania również porozumienia w jak najszerszym wymiarze z różnymi środowiskami politycznymi i społecznymi w Polsce.

A zatem nie tylko debata, lecz konieczność przekonywania innych. Słowa Bronisława Komorowskiego są znamienne. Pokazują, że prezydent, który wraz z odejściem Donalda Tuska a nastaniem czasu niewiele znaczącej Ewy Kopacz będzie coraz mocniej realizował swój scenariusz, a w nim również elementy irracjonalne i niebezpieczne dla polskiej gospodarki.

Znaczące też, że jedynym politykiem, który poniósł dalej prezydencką myśl, był Janusz Palikot. Polityczny chuligan z Biłgoraja, który o konieczności wepchnięcia Polski do strefy euro mówił nawet wtedy, gdy ta strefa ledwo zipała, idzie oczywiście dalej od swojego przyjaciela spod żyrandola:

Można powiedzieć z pewną przesadą, ale niewielką, że euro w Polsce jest jak tarcza antyputinowska, chroniąca nas bardziej niż tarcza antyrakietowa i bardziej niż największe nakłady na armię, na jakie nas stać

— stwierdził Palikot. I wcale nie doszukiwalibyśmy się w jego słowach przesady. O wyższości strefy euro nad silnym wojskiem mówił wielokrotnie, m.in. w czasie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Według Palikota zmiany w konstytucji, niezbędne do wprowadzenia w Polsce euro, mogłyby być dokonane po wyborach w 2015 r. lub na początku 2016 r., gdyby wcześniej doszło do odpowiednich porozumień politycznych. Zgodę PiS można jego zdaniem uzyskać, jeśli zmiany w konstytucji zostałyby powiązane z przeprowadzeniem referendum w sprawie daty przyjęcia euro.

Nadzieja w tym, że Ewa Kopacz oszołomiona dźwiękiem słów „strefa euro” wpadnie do domu, zarygluje się w swojej strefie i na wszelki wypadek będzie unikała podejmowania nieznanego tematu. Gorzej, jeżeli na fali sukcesów sportowych pomyśli, że musimy w tej strefie być, by zdobywać jakieś medale.

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych