W Polsce piramida zdrowia postawiona jest na głowie. Dlaczego zostaje Arłukowicz?

fot: PAP/Radek Pietruszka
fot: PAP/Radek Pietruszka

Boję się nawet myśleć jaki układ zawarli Donald Tusk i Bartłomiej Arłukowicz w momencie transferu posła SLD do Platformy Obywatelskiej. Niemożliwym jest, aby człowiek, który od kilku lat niszczy polską służbę zdrowia i stale krytykowany jest przez większość ekspertów – utrzymywał się bezkarnie na stanowisku ministra zdrowia stanowisku ministra zdrowia. Chyba, że chodzi o coś innego.

Poszukajmy pierwszego i najważniejszego powodu do zmiany na stanowisku ministra zdrowia.

Polska pod względem dostępu do opieki medycznej na tle Unii Europejskiej zajmuje dopiero 26 miejsce. W gorszej sytuacji są tylko mieszkańcy Łotwy i Rumuni – wynika z raportu niemieckiej Fundacji Bertelsmanna, która zajmuj się badaniami nad sprawiedliwością społeczną w krajach UE.

Zgadnijcie od kiedy sytuacji w polskiej służbie zdrowia zaczęła się znacząco pogarszać? Jak wskazuje ów raport – coraz gorzej jest od 2008 roku. Ewa Kopacz stanowisko ministra zdrowia objęła 16 listopada 2007 roku. Przypadek? Nie sądzę.

Następcą Ewy Kopacz w MZ został Bartosz Arłukowicz. Środowisko lekarskie początkowo cieszyło się, że „kolejny lekarz” będzie rządził polskim zdrowiem, jednak radość trwała do czasu, gdy ich kolega po fachu zaczął wydawać wstępne decyzje. Po pierwsze były polityk SLD nie potrafił sprawnie wprowadzić zmian, które pozostawiła mu Ewa Kopacz. Po drugie – jego próby reformowania służby zdrowia okazują się katastrofalne w skutkach.

W Polsce najgorzej jest oceniany dostęp do opieki zdrowotnej. Jako modelowy przykład z ostatnich dni wystarczy podać sprawę mieszkanki Sosnowca, której wyznaczono operację ortopedyczną dopiero za 17 lat. Zasadniczo mogłoby to wystarczyć za komentarz dla rządów Arłukowicza w resorcie zdrowia.

Minister Arłukowicz jeszcze w czerwcu obiecał premierowi Donaldowi Tuskowi, że zmniejszy kolejki do lekarzy specjalistów. Powtórzył to pod koniec sierpnia z trybuny sejmowej. Arłukowicz jeśli już zaczął realizować swój plan, to w sposób drastyczny – usuwając pacjentów z kolejek. To się nazywa przyspieszenie i sposób ministra na zmniejszenie kolejek….

Natomiast najprostszą formą rozwiązania problemu destępu do lekarzy specjalistów jest postawienie wszystkich sił na POZ. Dodatkowe kontrakty podpisane z NFZ przez przeładowane pacjentami przychodnie – rozwiązałyby problem. Przykładowo z 2-3 dni dyżuru neurologa w tygodniu, można osiągnąć 5 dni po osiem roboczogodzin. Skąd wziąć na to pieniądze? Z zawyżonej puli przeznaczonej na leczenie szpitalne, które jest wynikiem zaniedbań spowodowanych brakiem szybkiego dostępu do lekarza specjalisty. I dla przykładu - diagnostyka raka jelita grubego trwa średnio około 7,5 miesiąca. Logicznym jest, że kolejny miesiąc oczekiwania na leczenie zimniejsza szanse chorego na powodzenie terapii. Tu trzeba działać szybko i konkretnie.

Czy faktycznie tak trudno na poziomie ministerstwa dokonać kilku przesunięć? A jeżeli nie potrafi dokonać tego minister Arłukowicz, to dlaczego wciąż otrzymuje kolejne szanse - wpierw od Donalda Tuska, a teraz od Ewy Kopacz?

O co innego, niż polityczny deal może tu chodzić?

Przykłady zaniedbań ministra Arłukowicza będę punkt po punkcie opisywał w kolejnych tekstach.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.