Ewa Kopacz zaprezentowała pierwszy surrealistyczny rząd III RP

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/R.Pietruszka
Fot. PAP/R.Pietruszka

Odpowiedzialność za wyłonienie pierwszego w III RP rządu „z Mrożka” spada na Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. Chcieli błyszczeć na tle tego dziwoląga

Prezentacja składu nowego rządu przeszła wszelkie oczekiwania, mimo że był on znany już od co najmniej dwóch dni, więc można było próbować się przyzwyczaić. Styl Ewy Kopacz trzeba jednak poznać „własnoręcznie”, żeby można go docenić. I wprawdzie styl to za mało, żeby przesądzać, jaki to będzie rząd, lecz to wystarczająco dużo, aby wpaść w zdumienie graniczące ze stuporem. Nie znaliśmy jeszcze w III RP tak dziwnych kryteriów doboru ministrów: towarzysko-feministyczno-frakcyjno-psychologicznych. Nie znaliśmy też tak dziwnie formułowanych oczekiwań premiera wobec ministrów: mają udowadniać, że nie są tacy, jak wielu sądzi, że są.

To, co przede wszystkim rzuca się w oczy przy uzasadnianiu wyboru składu nowej ekipy oraz przy prezentacji ministrów, to niebywały infantylizm. Jakieś „kosmiczne” argumenty z obszaru kuchni, przedszkola, klubokawiarni, zakładu opiekuńczego czy pensji dla panienek. Formułowanie celów polityki w takim języku nie tylko budzi skrajne zdumienie, ale też fatalnie wróży na przyszłość, bo pokazuje, że możemy się spodziewać jakiejś totalnej improwizacji oraz działania wedle kryteriów i motywacji bohaterów telenowel, a nie realnych ludzi. Usłyszeliśmy coś, co pasuje do seriali „M jak miłość” czy „Na dobre i na złe”, ale nie do realnego świata. To jakiś kiczowato-sentymentalny opis rzeczywistości, bazujący na emocjach.

Oczywiście może się tak zdarzyć, że ci, którzy nie potrafią sensownie określić celów rządzenia i metod ich realizacji oraz posługują się skrajnie infantylnym językiem, jakimś cudem będą postępować racjonalnie i wedle zrozumiałych kryteriów. Taki cud może się zdarzyć, choć jest jednak mało prawdopodobny. Poza tym część ministrów pozostaje i niezależnie od ich oceny mogą po prostu robić to, co dotychczas. Nowi ministrowie są jednak zdecydowanie słabsi od swoich poprzedników, jak krytycznie by tych poprzedników nie oceniać. Większość jest po prostu wzięta „od czapy”, od Grzegorza Schetyny poczynając. A część nowych szefów resortów to zwyczajne „egzoty”, zaś uzasadnienie ich nominacji wygląda czystko surrealistycznie.

Mamy zatem nowy gabinet, którego szefowa nie wie, czego chce albo formułuje cele w kategoriach nieznanych racjonalnej polityce, a przypominających zwyczaje panujące w marionetkowo-kabaretowych monarchiach, a nie w kręgu cywilizacji zachodu. Mamy panie minister, których jedyną kwalifikacją jest to, że są koleżankami (psiapsiółkami) pani premier, a ta sądzi, że mają one jakieś właściwości, choć nie wiadomo jakie. Generalnie tworzenie i prezentacja rządu Ewy Kopacz przebiegało w atmosferze i klimatach znanych nie z demokratycznej praktyki w Unii Europejskiej, lecz ze sztuk Sławomira Mrożka. I to jest ewenement, bo po raz pierwszy od 1989 r. polska polityka zdecydowanie przekroczyła granice śmieszności i niepowagi.

Największa odpowiedzialność za ten „cyrk” spada na Donalda Tuska, bo to on wskazał Ewę Kopacz na swoją następczynię, a potem pozwolił jej na radosne tworzenie rządu „z Mrożka”. Tusk oczywiście wie, że Ewa Kopacz na premiera się nie nadaje, ale na jej tle jego rządy będą wyglądać na epokowe wręcz osiągnięcie, więc z cała premedytacją zrobił to, co zrobił. Duża jest też odpowiedzialność prezydenta Bronisława Komorowskiego, bo to on wymógł na Ewie Kopacz różne decyzje kadrowe, czyniące z jej gabinetu dysfunkcjonalny „składak”. Sama Ewa Kopacz nie ma chyba na tyle wyobraźni, żeby wiedzieć, kiedy przekracza granice niekompetencji, a wręcz śmieszności, ale Komorowski i Tusk powinni jej to uświadomić. Żaden nie miał na to ochoty, a wręcz przeciwnie – było im na rękę, żeby pokazać, jakimi są wielkimi mężami stanu.

Tyle tylko, że w ten sposób cała Polska wystawia się na śmieszność. I na niebezpieczeństwo, bo przecież czasy są bardzo niebezpieczne. I w takich czasach politycy, którzy sami mają liczne wady, ale nie zamieniają jednak sprawowania władzy w groteskę powinni być przynajmniej odpowiedzialni. Bo rządzenie tak dużym i ważnym państwem jak Polska nie powinno jednak przypominać sztuk Sławomira Mrożka.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych