Szef MSZ nie znający żadnego języka... Że nowy gabinet Kopacz to nie kabaret?

Fot. PAP / Radek Pietruszka
Fot. PAP / Radek Pietruszka

Podobno na ten pomył wpadł ten, który nie chce rządzić w Polsce z tylnej ławki. Nie wiem, czy rzeczywiście były premier Donald Tusk maczał palce w rządowej ustawce, ale jeśli za jego sprawą Grzegorz Schetyna został ministrem spraw zagranicznych, to gratuluję inwencji: Polskę będzie reprezentował na arenie międzynarodowej polityk, który… nie zna żadnego języka obcego!

Ponoć chodzi o to, aby pogodzić różne frakcje w PO. Innymi słowy, nie chodzi o dobro kraju, lecz o dobro partii… Z tym także bym dyskutował, bo Schetyna głupi nie jest, a i ambicji mu nie brakuje, więc wewnętrzne przepychanki wśród platformersów są wręcz zaprogramowane. Ale, mniejsza z tym, jak to mówią, nie moje małpy, nie mój cyrk. Swoja drogą, powierzenie Schetynie szefostwa MSZ wystawia kiepskie świadectwo obu panom: pierwszemu, że chce pozbawić nasz kraj własnej polityki międzynarodowej, drugiemu zaś, że się na to zgodził i, co gorsza, ma w tym demontażu pomagać. Czyżby były marszałek Sejmu, który przez lata nie chciał służyć Tuskowi do wycierania podłogi, nagle zaczął dostrzegać w nim objawy geniuszu?

Gdybym tak uważał, tobym tak powiedział. Tu mam inne zdanie,

komentował Schetyna jeszcze niedawno czołobitne wywody Sławomira Nowaka (kolejnego „gejzera intelektu” z drużyny Tuska), jakoby premier był „politycznym geniuszem naznaczonym ręką Boga”. Skąd ta zmiana? Być może Schetyna uznał, że jeśli teraz pozostanie na uboczu, nie wyjdzie stamtąd już nigdy i gotów był wziąć wszystko, co mu Tusk, pardon, „samodzielna” i „niezależna” szefowa rządu w budowie, premier Ewa Kopacz przyzna. Az się nie chce wierzyć, że ów reprezentant „żulii lwowskiej”, jak charakteryzował Schetynę szef dyplomacji Radosław Sikorski tak spokorniał i skarlał.

A propos Sikorskiego, on sam liczył na fuchę pierwszego dyplomaty UE. Już tylko ten fakt świadczy, że z niego taki strateg jak – za przeproszeniem – z mysiego tyłka torba podróżna, bowiem ani nie potrafił właściwie ocenić sytuacji, ani wyciągnąć właściwych wniosków, w tym dotyczących własnego położenia. To, że nie obejmie schedy po Catherinie Ashton było jasne zanim jeszcze padła dosłownie i w przenośni jego kandydatura. Wbrew pozorom, unijni decydenci nie są idiotami, bo powierzenie funkcji unijnego „ministra” spraw zagranicznych niezrównoważonemu politykowi, któremu język lata jak łopata, byłoby zaiste idiotyzmem. Dość wspomnieć porównanie przez Sikorskiego niemiecko-rosyjskiego gazociągu do paktu Ribbentropa-Mołotowa i późniejsze namawianie Niemiec do objęcia przywództwa w Europie, jego zakulisowe wypowiedzi o „robieniu laski” Amerykanom i szkodliwym drażnieniu Rosji przez Polskę, czy całkiem głośne grożenie śmiercią Ukraińcom z Majdanu, pragnącym wyrwać się z moskiewskich kleszczy. Unia nie jest doskonała, ale też nie upadła na głowę, by wybierać sobie takiego reprezentanta Europy w skali kontynentalnej globalnej…

W nowym, krajowym rozdaniu, jako „zadośćuczynienie” Sikorski zagra z namaszczenia Tuska, który po prostu go wykiwał, rolę - mówić wprost - przydatnego idioty właśnie. Oficjalnie nazywa się to: marszałek Sejmu. Broń Boże nie deprecjonuję tej funkcji, nie umniejszam znaczeniu „drugiej osoby w państwie”, umniejsza je sam Tusk, który jako następcę premier Kopacz wyznacza specjalistę od „zajeba…” PiS. Tu być może Sikorski się sprawdzi. Ma się rozumieć, dla dobra partii oczywiście…

Wracając do szefa dyplomacji Schetyny, którego predystynacje tak oto scharakteryzował jego były kolega z platformianego boiska:

Grzesiek nigdy nie interesował się sprawami zagranicznymi. (…) Jeśli nominacja Schetyny nastąpi, będzie to objaw paniki lub nielogicznego zachowania w PO,

stwierdził Paweł Piskorski w TV Republika. Co do tego, że Schetyna się „nie interesował” nie ma racji. A jakże, interesował się, przecież kierował sejmową Komisją Spraw Zagranicznych…, a i bywał tu i ówdzie. Na przykład, cztery lata temu uczestniczył w spotkaniu prezydentów Polski i Czech na Śnieżce, i na Słowacji był, i w Niemczech parę razy, ba, w Chinach też był. I daję głowę, jeśli na kolejnym spotkaniu w Pradze czeski minister spraw zagranicznych Lubomír Zaorálek (nie tylko tego nazwiska nasz nowy minister będzie musiał się teraz nauczyć), powie: „Pane Schetyna, tu se ne spi…”, z pewnością zrozumie, o co chodzi. Że kpię? Że nowy, rządowy gabinet premier Kopacz to nie kabaret? Prawda, to rzeczywiście nie jest wcale śmieszne…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.