Buzek się obudził. Przez dwie kadencje nie zrobił przeciw Gazpromowi nic

Fot. Profil Jerzego Buzka na Facebooku
Fot. Profil Jerzego Buzka na Facebooku

1) Coraz częściej mamy do czynienia ze zjawiskiem budzenia się jakby „z zimowego snu”, prominentnych polityków Platformy. Zaczynają dostrzegać problemy, których wcześniej nie widzieli albo raczej nie chcieli widzieć.

Takiego swoistego „obudzenia”, doznał ostatnio europoseł Jerzy Buzek, który w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, mówi bardzo ostro „nie możemy pozwolić na monopol Gazpromu w Europie”.

Jerzy Buzek zasiada w Parlamencie Europejskim już trzecią kadencję, zawsze zajmował się polityką energetyczną i związaną z nią polityką klimatyczną (teraz jest przewodniczącym komisji ds. energii) i niestety nie widać rezultatów jego działań, które pozwalałyby ograniczać interesy rosyjskiego Gazpromu.

Niestety nie słyszałem o zdecydowanych protestach Jerzego Buzka w sprawie budowy Gazociągu Północnego na dnie Morza Bałtyckiego, bo wtedy trzeba by było się narazić nie tylko Rosjanom, ale także i Niemcom.

A przecież to właśnie dzięki poparciu tego kraju, Jerzy Buzek został wybrany przewodniczącym Parlamentu Europejskiego na jesieni 2009 roku, którą to funkcję sprawował do połowy 2012 roku.

2) Z tym wyborem Polacy także wiązali wielkie nadzieje. Pamiętam tamtą atmosferę uniesienia w mediach w Polsce, rozbudzano wielkie oczekiwania, mieliśmy jako kraj uzyskać jakieś bliżej nieokreślone pożytki z tego wyboru.

Nie przypominam sobie jednak, aby jakakolwiek polska sprawa w związku z tym przewodniczeniem została w Unii załatwiona, ba parę spraw fundamentalnie ważnych dla naszego kraju, którymi osobiście zajmował się Jerzy Buzek, przegraliśmy z kretesem.

Na przykład doszło do zaostrzenia bardzo dla nas niekorzystnej polityki klimatyczno-energetycznej UE, a finalizacja tego procesu najprawdopodobniej nastąpi na jesieni 2014 roku.

3) Jerzy Buzek nie protestował także wtedy, kiedy szef polskiego rządu premier Donald Tusk w Brukseli akceptował pakiet klimatyczno-energetyczny.

Przypomnijmy tylko, że w grudniu roku 2008 po szczycie KE w Brukseli, który przyjął tzw. pakiet klimatyczno-energetyczny, Premier Donald Tusk, jak to ma w zwyczaju, ogłosił, że osiągnął sukces. Już wtedy było wiadomo, że cena tego sukcesu będzie niezwykle wysoka i zapłacą ją nabywcy energii elektrycznej i cieplnej w Polsce.

Właśnie wtedy firma doradcza McKinsey działając na zlecenie polskiego ministerstwa gospodarki opublikowała raport tylko o kosztach inwestycji niezbędnych w naszym kraju, aby zredukować emisję CO2 o 20% do roku 2030, a więc w czasie o 10 lat dłuższym niż przyjęte przez Unię stanowisko na negocjacje w Kopenhadze.

Te koszty miały wynieść aż 92 mld euro (a więc po ówczesnym kursie astronomiczną kwotę 380 mld zł) i zdaniem ekspertów, aby wywiązać się z tego zobowiązania w latach 2011-2015, powinniśmy przeznaczać na ten cel 2,5 mld euro rocznie, a w kolejnych 5-latkach 3,6 mld euro, 5,4 mld euro i 6,9 mld euro rocznie.

A to tylko część kosztów. Kolejne to wydatki poszczególnych firm na zakup dodatkowych pozwoleń na emisję, co będzie szczególnie obciążające dla energetyki, hut i przedsiębiorstw chemicznych od roku 2014, kiedy limity dla poszczególnych krajów UE będą w każdym roku mniejsze.

4) W styczniu tego roku, kiedy KE ogłosiła zamierzenia w ramach nowego pakietu klimatyczno - energetycznego po roku 2020, także nie było protestu Jerzego Buzka.

Jak łatwo się domyślić, KE proponuje znaczne zaostrzenie polityki klimatycznej, tym razem do roku 2030.

Udział energii ze źródeł odnawialnych w całości zużywanej energii w poszczególnych krajach członkowskich ma wynieść aż 27% (w pakcie klimatyczno-energetycznym do roku 2020 ten udział miał wynieść 20%, dla Polski miał został określony na 15%).

Jeszcze ostrzej został sformułowany główny cel tej polityki, który został określony na redukcję o 40% emisji CO2 w poszczególnych krajach członkowskich (w pakcie klimatyczno-energetycznym do roku 2020 dla Polski, ta redukcja została określona na poziomie 20%).

Gdyby propozycja KE tak daleko idącego zaostrzenia polityki klimatycznej do roku 2030 została przyjęta, oznaczałaby najprawdopodobniej, że sumaryczne obciążenia związane z naszą członkostwem w UE, byłyby wyższe niż korzyści wynikające z tej obecności.

5) Wszystkie te propozycje oznaczają dla UE, ale przede wszystkim dla Polski ograniczanie energetyki opartej na węglu i wprowadzanie zamiast tego energetyki opartej na gazie, a to przecież wprost budowanie interesów Gazpromu w Europie w tym w Polsce.

Może wreszcie Jerzy Buzek dostrzeże ten związek, sprzeciwi się zaostrzaniu przez Unię polityki klimatyczno-energetycznej, a to będzie dostateczne uderzenie w interesy Gazpromu i budowanie przez tą „polityczną” firmę pozycji monopolistycznej w Europie.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.