Kopacz samodzielna? Tak, bo Tusk przestaje myśleć kategoriami sukcesu PO

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Kilka uwag na marginesie spekulacji o składzie rządu Ewy Kopacz. W piątek rano będziemy mieli pełen komplet danych. Ale sporo wiemy już teraz.

Wizję Kopacz jako samodzielnego gracza podejmującego całkiem własną, nieskonsultowaną z Tuskiem grę należy włożyć między bajki. Z roli podwładnej nie wyrasta się w ciągu kilku dni.

Sądzę, że szereg pomysłów personalnych narodziło się w konsultacjach między nimi – łącznie z najważniejszym: pozbyciem się z rządu Radosława Sikorskiego. Oboje byli podrażnieni jego żądaniami teki wicepremiera dla siebie – to się stało na samym początku rządowych układanek. Wydaje się, że w tym przypadku to Sikorski przelicytował, choć też Kopacz nie chciała z nim pracować.

Skądinąd ta sprawa obrosła innymi niejasnościami, łącznie z wielce niewyraźną rolą prezydenta. Najpierw miał nastawać na dymisję szefa MSZ, teraz go broni.

Sądzę, że Komorowski zorientował się, że jest wykorzystywany jako parawan dla planów duetu Tusk-Kopacz, a decyzja bywa kontestowana i w maistreamowych, i w opozycyjnych mediach jako przejaw nieodpowiedzialności – zmienia się szefa dyplomacji w trakcie największego od lat międzynarodowego kryzysu.

Ale widać też takie kierunki myślenia, w których Kopacz kieruje się już własnym interesem. Dlaczego nie pozbywa się Bartosza Arłukowicza? Bo nie opłaca się jej brać personalnej odpowiedzialności za jego resort.

Ministrowi zdrowia przez ten rok nic się nie uda. Gdyby Kopacz postawiła na kogoś nowego, ją obwiniano by za niepowodzenia, zwłaszcza, że sama kierowała kiedyś tym resortem. Tak zaś, przynajmniej za tę jedną sferę wina rozłoży się na nią i na Tuska.

W tym przypadku kontynuacja jest zwrócona w jakimś sensie przeciw Tuskowi (szkodzi też krajowi, ale kto by się kłopotał o takie szczegóły?). Czy gdyby on miał pozostawać premierem, pozbyłby się Arłukowicza na rok przed wyborami, otwierając jeszcze raz kolejny jałowy „nowy początek”, składając kolejne obietnice? Nie wiem, to jednak bardzo w jego stylu. Są też takie dziedziny, w których nie ma między nimi rozbieżności. Kopacz chce mieć kobiety w rządzie, to będzie je miała: resort infrastruktury i rozwoju regionalnego ma dostać przykładowo Patrycja Wolińska, wiceminister w tym resorcie – to osoba rekomendowana przez Elżbietę Bieńkowską.

W teorii kontrowersje między nimi wywołał zamiar Kopacz aby wprowadzić do rządu kogoś ze schetynowców. Największe szanse ma Andrzej Halicki – jako szef resortu administracji i cyfryzacji. Tusk podobno takie rozwiązanie odradzał. Czy Kopacz się w tym przypadku postawiła?

Na pewno ma ona poczucie większego niż Tusk uzależnienia od gry partyjnych frakcji. Tusk nie musiał się liczyć ze schetynowcami. Ona jako tymczasowy administrator i tylko p.o. prezesa partii - owszem.

Z drugiej strony możliwe też, że sprzeciw Tuska był niezbyt mocny, albo nawet pozorny. Może on pomagać w ten sposób swojej wieloletniej współpracownicy w szybszym uzyskaniu statusu niezależnej, także w oczach mediów. W końcu resort administracji i cyfryzacji nie jest wdzięczny ani łatwy. Nie odniósł tam sukcesu Michał Boni, nie odniesie także Halicki. Trudno powiedzieć, jak Tusk zapatruje się na prawdopodobną eliminację z rządu Marka Biernackiego. Przecież zawsze dbał o to aby jakieś szczątkowe fasady frakcji konserwatywnej były zachowane. Z drugiej strony sam konsekwentnie szykował swoją partię na koalicję z PO.

Biernacki ma podobno jeszcze minimalną szansę na MSWiA, co oznacza zresztą i tak eliminację znienawidzonego konserwatywnego wiceministra Królikowskiego z resortu sprawiedliwości. Zarazem mówi się, że sam Biernacki ma dość i do rządu nie chce wchodzić .

Warto zakończyć te uwagi spostrzeżeniem podstawowym, od którego być może należało je zacząć. Nie jest wcale pewne, czy Tusk rozumuje wciąż kategoriami sukcesu nowej ekipy. A może jej porażka byłaby dla niego lepszym punktem odbicia do triumfalnego powrotu za pięć lat?

W końcu pokazanie, że bez niego wszystko się zawaliło, to dobry punkt ponownego startu. Działacze PO będą wspominali jego rządy jako „złotą erę”. Może nawet zapomną, że zjazd w dół zaczął się już pod jego panowaniem? Pewien mądry człowiek związany ongiś z PO zrobił w rozmowie ze mną trafną uwagę: Miarą rzeczywistych intencji Tuska wobec nowej ekipy jest to, czy zostawi jej Igora Ostachowicza.

Na razie wszystko wskazuje na to, że Ostachowicz wyjeżdża do Brukseli….

———————————————————————

Chcesz kupić dobrą i tanią książkę? Wejdź na wSklepiku.pl!

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.