Stanisław Janecki: Rządy Ewy Kopacz otwierają czas dintojry w PO i bezhołowia w rządzie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Platforma.org
Fot. Platforma.org

Opowieści o tym, jak to obecny układ władzy pokojowo i w atmosferze wzajemnego zrozumienia wchodzi w czasy posttuskowe mają tyle wspólnego z prawdą, ile komunikaty komunistycznego politbiura, gdy np. Władysława Gomułkę odwoływano „ze względu na stan zdrowia”. Donald Tusk trzymał partię mocno za twarz, a kiedy odchodzi, wszystkie zakopane na metr w głąb problemy wypełzają niczym zombie. A konstruowanie nowego rządu wygląda jak walka ludzi z żywymi trupami w głośnym amerykańskim serialu.

Przede wszystkim prezydent Bronisław Komorowski chce mieć wpływ na PO, na tworzenie rządu oraz na tzw. resorty siłowe i politykę zagraniczną. Mniej więcej od pięciu lat Bronisław Komorowski był przez Donalda Tuska traktowany jak szafa gdańska, której nie rusza się tylko dlatego, że jest duża, ciężka i zabytkowa. I ta szafa miała tylko stać gdzieś w pałacu. Wbrew różnym deklaracjom, Donald Tusk traktował prezydenta jak zło konieczne i poza ceremoniałem nie pozwalał mu na żadne istotne inicjatywy. A prezydent serdecznie swego „przyjaciela” nie cierpiał. Wyrazem tej „przyjaźni” były różne przecieki o aferach i kłopotliwych dla premiera kwestiach osobistych. Na wierzchu były zatem czcze deklaracje o przyjaźni, a pod spodem walka na haki i używanie tajnych służb do wzajemnego szachowania się, a często zwykłego okładania.

Dopiero odejście Donalda Tuska stworzyło Bronisławowi Komorowskiemu okazję do odegrania się, wyrównania rachunków krzywd i odwojowania wpływów w partii i rządzie. I prezydent na każdym kroku chce pokazać, że nie jest tylko notariuszem i nie będzie firmował decyzji Donalda Tuska, które Ewa Kopacz głowie państwa komunikuje. Już było ostro w rozmowach Komorowskiego z Kopacz i wcale nie będzie słodko, gdy desygnowana na premiera marszałek Sejmu przedstawi swój gabinet. Co oznacza, że termin powołania nowego rządu wciąż jest niepewny i gra wokół niego nadal się toczy. Prezydent może się stawiać, bo tym razem czas gra na jego korzyść, a przeciąganie się tworzenia rządu będzie dowodzić wzrostu znaczenia prezydenckiego ośrodka władzy wykonawczej. A nawet jeśli Komorowski zgodzi się na jakiś wariant kompromisowy, będzie robił wszystko, by Ewa Kopacz nie czuła się zbyt pewnie i samodzielnie. To z kolei oznacza możliwość wywołania przez prezydenta przesilenia rządowego szybciej niż Donald Tusk i Ewa Kopacz mogliby sobie wyobrazić.

Okazało się też, że wbrew „opowieściom dziwnej treści” Ewa Kopacz nie jest w partii ani lubiana, ani poważana, ani nie jest uznawana za samodzielnego gracza. Ma rządzić PO, bo Donald Tusk tak chce, ale wielu ważnych polityków Platformy uważa jej kierowanie partią za nieporozumienie i nieszczęście. I kiedy Donald Tusk będzie musiał stale przebywać w Brukseli i przestanie mieć na PO taki wpływ jak przez ostatnie siedem lat, wielu rzuci się Ewie Kopacz do gardła, żeby przez jej pognębienie w jakiś sposób odegrać się na Tusku albo wywalczyć sobie większe wpływy. Chętnych do wykorzystania takiej okazji jest więcej niż Ewa Kopacz sobie wyobraża. Przede wszystkim Grzegorz „Nie Wybaczam Nigdy” Schetyna, który od lat nie miał lepszej szansy nie tylko do rewanżu na Tusku, ale i do odrodzenia z politycznego niebytu. Schetyna ma po swojej stronie prezydenta Komorowskiego i umiejętności knucia, przy których te przypisywane Ewie Kopacz są absolutnie niewspółmierne i mizerne. Przeciwko Tuskowi Schetyna różnych rzeczy użyć nie mógł, przeciwko Ewie Kopacz nie będzie miał żadnych zahamowań. Tym bardziej jeśli wskutek jej decyzji w partii i rządzie zostanie „wyślizgany”.

Schetynowcy niechybnie zetrą się ze spółdzielnią Cezarego Grabarczyka, której członkowie mieli perwersyjną przyjemność i wielkie zasługi w upokarzaniu i czołganiu samego Schetyny oraz jego ludzi. I bez Tuska jako sędziego, prokuratora oraz kata w jednym to starcie przerodzi się w klasyczną dintojrę, czyli będziemy mieli widowisko z cyklu „ręka, noga, mózg na ścianie”. Z dintojrą na mniejszą skalę będziemy mieli do czynienia w regionach, gdzie od dawna różne frakcje skaczą sobie do gardła, a teraz można się spodziewać wielu „nocy długich noży”. Ewa Kopacz nie będzie w stanie nad tym zapanować, bo nie jest traktowana jak realny szef partii, lecz zaledwie namiestnik. I to namiestnik na tyle zajęty sprawami państwowymi, żeby na nic innego nie mieć czasu. Antagoniści nie będą się odwoływać do Ewy Kopacz jako arbitra, tylko ją po prostu ignorować. Oczywiście zadziała jakiś instynkt samozachowawczy, żeby nie stracić władzy i wynikających z niej korzyści, ale jeśli klimat dintojry się rozhuśta, nikt nad tym nie zapanuje.

Ewa Kopacz pokazała, jakie są jej zdolności przywódcze, gdy była ministrem zdrowia. I w jej resorcie było tak, jak to w podsłuchanej rozmowie określił Bartłomiej Sienkiewicz, oceniając stan Polskich Inwestycji Rozwojowych słowami „ch…, d… i kamieni kupa”. W ministerstwie zdrowia kierowanym przez Ewę Kopacz był totalny chaos i bezhołowie. Jako marszałek Sejmu Ewa Kopacz spełniała tylko życzenia Donalda Tuska i realizowała jego wytyczne. W praktyce przekazywała sejmowym urzędnikom to, czego chciał od niej Tusk, a oni już dbali o szczegóły i procedury. Bycie marszałkiem Sejmu nie wiązało się więc z żadnymi specjalnymi umiejętnościami ani nie wymagało jakichś wyjątkowych kwalifikacji. Na tej posadzie Ewa Kopacz nie nauczyła się niczego, co byłoby przydatne w kierowaniu państwem. A w partii jej samodzielny głos Donaldowi Tuskowi nie był do niczego potrzebny, więc go nie miała. Ewa Kopacz jest więc idealnym kandydatem do tego, żeby i w rządzie, i w partii zapanowały chaos i bezhołowie, jakie panowały za jej czasów w ministerstwie zdrowia.

Można by machnąć ręką na to, co się będzie działo w PO i w zdominowanym przez nią rządzie w najbliższych kilkunastu miesiącach. Tyle że tu nie chodzi o gry i zabawy grupy polityków, lecz o setki miliardów złotych i decyzje mające wpływ na losy milionów Polaków. Dintojry i bezhołowie nic by nas nie obchodziły, gdyby nie oznaczały wielkich kłopotów dla państwa, szczególnie w czasach licznych zewnętrznych zagrożeń. Zbliżający się cyrk były nawet zabawny, gdyby nie był tak niebezpieczny.

————————————————————————————-

Polecamy książkę Wojciecha Wencela i Andrzeja Zybertowicza „Lawa.Rozmowy o Polsce”.

Kondycja Polski po 10.04.2010, troska o Ojczyznę, aktualne problemy i drogi ich rozwiązania - to główne tematy kilkunastu wywiadów, które tworzą „Lawę”.

Książka do nabycia wSklepiku.pl!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych