Kto by się spodziewał, że to Kaczyński zbuduje prawdziwy PO-PiS. Dziś wielu "osieroconych" po tamtym projekcie orbituje wokół jego partii

Profil PiS na FB
Profil PiS na FB

Ostatnie ruchy osób i środowisk związanych z PiS coraz mocniej potwierdzają, że Jarosław Kaczyński próbuje (na ile skutecznie, o tym za chwilę) stworzyć wokół siebie i swojej partii szeroki obóz zmian. Stąd wyciągnięcie ręki do otoczenia Jarosława Gowina i wszelakiej „małej” prawicy, sięgnięcie w wyborach samorządowych po postaci, które nie pasują do medialnego wizerunku zatęchłej partii, poszukiwania kandydata na prezydenta i wreszcie plotki o kandydatach na ministrów ewentualnego rządu, którzy byliby łatwiej akceptowalni przez polityczne centrum. Zupełnie nie pasuje to do wizji ugrupowania, którego sto siedemnasty koniec w tym roku ogłasza niezawodny Michał Kamiński.

Analogie nigdy nie są w stu procentach trafne, ale Kaczyński próbuje budować wokół siebie coś na kształt szerokiej koalicji PO-PiS z roku 2005, podczas gdy Platforma z godnym podziwu uporem przechodzi na pozycje (post)komunistów spod znaku SLD i Leszka Millera. I choć PO nie jest wierną kopią SLD sprzed dekady, a w społeczeństwie nie ma tej fali oczekiwania na zmianę, co 10 lat temu, to pewne symptomy każą spojrzeć na polską scenę polityczną właśnie w ten sposób. Jasne - wiele z kibicujących tamtym projektom przełknęło to i zostało w Platformie. Ale wiatr jest jednak inny.

Otwarcie się na środowisko Jarosława Gowina (czy „połknięcie” go, jak chcą złośliwi) zostało przedyskutowane na wszelkie możliwe sposoby. I choć nieprzychylny Kaczyńskiemu mainstream liczył na kłótnie i szybki rozpad „prawicowej koalicji”, to wygląda na to, że współpraca - jak na razie - idzie całkiem nieźle.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jarosław Gowin: Platforma panicznie boi się zderzenia z silnymi grupami interesu. Prawicy tej odwagi nie zabraknie. NASZ WYWIAD

O nerwowości, z jaką Platforma przyjmuje „centrowy” kurs Kaczyńskiego dużo mówi sytuacja w Krakowie. Przypomnijmy - PiS w stolicy Małopolski postawiło na Marka Lasotę - dotychczasowego radnego PO i dyrektora krakowskiego IPN.

W partii Tuska i Kopacz - poruszenie. I nerwy. Lokalnych działaczy Platformy stać było tylko na zarzut „cwaniactwa” - „pisowski” Lasota ma bowiem podobne nazwisko do „platformerskiego” Józefa Lassoty (byłego prezydenta Krakowa, posła PO) i to dlatego, zdaniem polityków Platformy, PiS stawia na krakowskiego historyka. A przecież ten sam człowiek, z tym samym nazwiskiem przez ostatnie 12 lat był kandydatem PO i wówczas to nie przeszkadzało. O wystawieniu przez Platformę - w tych samych wyborach! - człowieka o nazwisku Majchrowski lepiej nie wspominać. PO podkreśla bowiem, że startuje on w zupełnie innym okręgu niż dotychczasowy prezydent (Jacek Majchrowski), więc nazwisko nie powinno mylić wyborców. Ale nazwisko Lasoty zmyli.

CZYTAJ WIĘCEJ: Nerwy w krakowskiej Platformie. Ireneusz Raś i spółka zirytowani kandydatem PiS na prezydenta

Ale nie o panice w krakowskiej Platformie chcę mówić. Krakowski przykład jest tylko obrazem tego, co na mniejszą lub większą skalę dzieje się w wielu miejscach kraju. I gdy cztery lata temu rywalem Majchrowskiego w drugiej turze był Stanisław Kracik z PO, tak teraz będzie nim najprawdopodobniej Lasota. Ale już z PiS. Otwarcie opozycji widać też w innych miastach - połączone siły prawicy w Częstochowie czy propozycja kandydatury dla Zyty Gilowskiej w Lublinie pokazują, że Kaczyński myśli szerzej i szuka poparcia nie tylko wśród twardego elektoratu. Mój serdeczny kolega zarzuca, że to taktyka ad hoc, że w PiS powinni o tym myśleć rok, dwa lata wcześniej. Zgoda - PiS pewnie zapłaci za to niedostatecznie dobrym wynikiem wyborczym, ale czy nie lepiej późno niż wcale?

Czy komuś się to podoba, czy nie (bo zastrzeżeń jest bez liku) PiS i szeroko rozumiany obóz zmian przejmują krok po kroku wszystkich konserwatystów i domagających się zmian na rzec lepszego państwa. Na ile te życzenia mogą okazać się pobożnym chciejstwem, a nie faktyczną realizacją - to temat na odrębną analizę. Ale dziś niemal wszyscy określający się mianem „sierot po PO-PiS” i sympatyzujących z projektem IV RP orbitują, bliżej i dalej, wokół Kaczyńskiego. I Marek Lasota w wywiadzie dla naszego portalu, i Piotr Zaremba w odrębnym komentarzu zgadzają się z jednym - konserwatyści (nawet ci letni, a nie hardkorowi) nie mieszczą się już w obozie Platformy.

CZYTAJ TAKŻE: Marek Lasota dla wPolityce.pl: Chcemy dać sygnał z Krakowa dla całej Polski: czas na zmianę! NASZ WYWIAD

CZYTAJ TAKŻE: Piotr Zaremba: Kto na prawo, kto na lewo. Przypadki dwóch Marków: Biernackiego i Lasoty

Z bezczelną szczerością przyznał to Jacek Protasiewicz, który mówiąc o składzie rządu Ewy Kopacz, nie mógł oprzeć się pokusie wytknięcia palcem Michała Królikowskiego (wiceministra sprawiedliwości):

Minister Królikowski jest wybitnym prawnikiem, ale w poglądach bliżej mu do Jarosława Gowina niż do Ewy Kopacz. Nie zdziwię się, jeśli wróci do pracy naukowej

— kpił szef dolnośląskich struktur Platformy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Protasiewicz ogłasza koniec „konserwatystów” w PO: „Królikowski wróci do pracy naukowej”

Nawiasem mówiąc, wyrzucenia Królikowskiego domagał się z całych sił jeszcze kilkanaście tygodni temu Andrzej Halicki - dziś przymierzany do stanowiska ministra administracji i cyfryzacji. Gdy w rządzie zabraknie Marka Biernackiego, i Królikowski nie będzie miał czego szukać. Tutaj platformowe frakcje idą ręka w rękę.

CZYTAJ WIĘCEJ: Coraz mniej miejsca dla katolików. Nagonka na wiceministra, który ośmielił się wydać wywiad z abp. Hoserem. Halicki: „Powinien zostać zwolniony!”, Lis: „Biskupi robią z siebie matołów!”

Potwierdza to również nominacja Ewy Kopacz na nowego premiera. Znów odwołam się do metafory Zaremby - rząd pani marszałek skręci w lewo i o wiele skuteczniej spełni oczekiwania „Gazety Wyborczej”. Nikt tak nas nie pochwali jak my sami, więc odsyłam do swojego tekstu sprzed kilku miesięcy, gdzie wskazywałem, że instynktowne odruchy Tuska w pewnym stopniu chronią Platformę i rząd przed lewicową (lewacką?) falą. Teraz nawet tej małej szczepionki nie będzie.

CZYTAJ WIĘCEJ: Czarne proroctwo, czyli jeszcze zatęsknimy za reżimem Tuska. Bakteria Platformy może się mutować i stworzyć już nie tylko szkodliwy, ale rakotwórczy system dla Polski

Tylko najbardziej naiwni mogą jeszcze się łudzić, że w ramach Platformy czy szeroko rozumianego obozu władzy uda się wykrzesać iskrę, która pozwoli na zmianę w Polsce czy konieczne reformy. Partia Tuska z lubością, z miesiąca na miesiąc przesuwała się na pozycje SLD, a dziś często nie widać między nimi różnicy, ciężko połapać się, mówiąc Orwellem, „kto człowiek, a kto świnia”. PO przejęła od Millera wszystko, co najgorsze. Ze skrajnym upartyjnieniem państwa, z niemal mafijnymi powiązaniami swoich polityków i skompromitowanymi aferałami na najwyższych stanowiskach. Dzisiejsza „łapanka” nazwisk do nowego-starego rządu dobrze to pokazuje.

Być może każda partia po tylu latach rządzenia staje się patologiczna. Ale nie zmienia to faktu, że takim tworom należy mówić wyraźne „nie” - nawet jeśli w sondażach obóz władzy stoi (jeszcze?) wyżej niż SLD dekadę temu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Michał Karnowski: Gdyby obecna Platforma rządziła dekadę temu, żadnej afery Rywina by nie było. Można tworzyć prawo przy ośmiorniczkach

—————————————————————————————

Ponadczasowy wywiad - rzeka z Jarosławem Kaczyńskim:„Czas na zmiany”. Książka do kupienia wSklepiku.pl.Polecamy!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.