Odchodzi człowiek, który osobiście odpowiada za przemysł pogardy. Czy premier Kopacz wykorzysta szansę na zmianę?

PAP/Jakub Kamiński
PAP/Jakub Kamiński

Ewa Kopacz kompletuje gabinet. Nazwiska kandydatów fruwają w mediach w tempie trudnym do ogarnięcia - tym bardziej, że wyraźnej logiki brak. Zły to prognostyk, bo wychodzi, że zdaniem nowego premiera każdy z jej kolegów nadaje się na każde stanowisko, choćby wcześniej znał tematykę resoru co najwyżej z gazet. Ale nie ma się co dziwić: Platforma rozsiadła się w Polsce jak PZPR w PRL i uważa, że zamieszanie w garnku nomenklatury przyniesie wrażenie świeżości.

Ciekawa jest zapowiadana nominacja Radosława Sikorskiego na marszałka Sejmu. Wydaje się zgodna ze świętą platformerską zasadą odwrotności - skoro opozycja uznała, że na taśmach prawdy wyrażał się wyjątkowo nieparlamentarnie, to władza, na złość, szykuje mu parlamentarne awanse. Jarosław Gowin twierdzi, że poznamy w Sejmie nowego Sikorskiego, który zechce zerwać z obliczem „mordercy watah” - ale wątpię, czy tak będzie. Sikorski ma raczej prowokować opozycję. Bo przyznać trzeba, że prowokuje samą swoją obecnością.

Ale może, kto wie, zobaczymy nawrócenie. Oby. Bo sytuacja jest poważna, i Polska potrzebuje wzmocnienia. A najprostszą drogą jest obniżenie temperatury „wojny polsko-polskiej”, tak, by choćby w kluczowych kwestiach dało się rozmawiać.

Tę temperaturę obniżyć może wyłącznie władza. To ona ma wszystkie narzędzia - państwowe, medialne, biznesowe. Co więcej, ma wyjątkową okazję, bo do Brukseli odchodzi architekt systemu, który przyniósł przemysł pogardy. Odchodzi człowiek, który osobiście odpowiada za wieloletnią nagonkę na opozycję. Można więc choćby spróbować zacząć od nowa.

Na nowym otwarciu, na obniżeniu temperatury, zależeć powinno przede wszystkim Ewie Kopacz. Tusk zbudował system nienawiści do opozycji, który reprodukował jego władzę, ale było to możliwe tylko w tej konkretnej konstelacji personalnej. Tusk potrafił czarować publiczność, potrafił grać różne role, umiał udawać, że to wszystko, co wyprawiają owi Niesiołowscy w polityce i mediach nie jest jego zasługą. Ewa Kopacz tych talentów nie ma, ją ożywione emocje, albo nawet kontynuacja tego, co znamy, po prostu zniosą ze sceny. Już w sprawie Smoleńska przekonała się, że daleko jej do dryblingowych zdolności Tuska - zawiniła 10 razy mniej niż on (choć i tak mocno), a to ona została złapana na czystym kłamstwie.

Ewa Kopacz powinna więc, dla swojego i Polski dobra, szukać własnej szansy w radykalnej zmianie atmosfery. Także: w zmianie reguł na realnie demokratyczne. W Sejmie, gdzie opozycja musi być słuchana, w mediach, gdzie trzeba dopuścić inaczej myślących, w biznesie, zwłaszcza państwowym, który nie powinien być zapleczem rządzących i skarbonką, z której nagradza się posłusznych.

Oczywiście, i otoczenie Ewy Kopacz, i jej instynkt, nakazują działać odwrotnie, a więc zastosować metodę „jeszcze więcej tego samego” (vide Sikorski w Sejmie). Ale to droga donikąd. Kolejne nakręcenie spirali wrogości do opozycji przyniesie korzyści tylko jednej osobie: Donaldowi Tuskowi, który na tle dramatycznego upadku premier Kopacz - i Polski - będzie wyglądał jeszcze śliczniej. Choćby tylko w lustrze.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.