Jan Vincent Rostowski - człowiek, którego potrzebują wszędzie?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. kprm.gov.pl
fot. kprm.gov.pl

Zadłużył Polskę na pokolenia teraz będzie nas reprezentował i kompromitował zagranicą. Sztukmistrz z Londynu totalnie zawalił sprawy w finansach publicznych w czasie 7-miu lat rządów PO-PSL , teraz ma zgasić światło w MSZ.

Co prawda polska polityka zagraniczna jest dziś nawet nie tyle w budowie co w upadłości. Nie chcieli go w Bydgoszczu, ale jak widać potrzebują w Alei Szucha. Ale przecież to wszystko ustalono już dawno na słynnych taśmach hańby - były minister finansów Jan Vincent Rostowski miał zostać nie tylko dyplomatą, ale nawet szefem MSZ - no i proszę. Skoro nie może być poważnie i profesjonalnie, nie mówiąc już o tym, żeby było lepiej to przynajmniej teraz w nowym składzie rządu premier Ewy Kopacz będzie śmieszniej, choć równie nieudolnie i kompromitująco.

Mimo, że prof. Jadwiga Staniszkis uporczywie w byłym ministrze finansów Janie Vincencie Rostowskim ciągle widzi „fachowca”, to fakty i spustoszenie jakie nam sprokurował ten mistrz kreatywnej księgowości, magik od finansów publicznych dramatycznie obciążą nie tylko obecne, ale nawet przyszłe pokolenia Polaków.

To właśnie ten fachowiec od siedmiu boleści wywindował nam dług publiczny od 2007 r. do 2014 r. z poziomu 530 mld zł do 930 mld zł, rąbnął się o kilkadziesiąt mld zł w deficycie budżetowym i chciał ściągnąć z mandatów od kierowców bagatelka - 1,5 mld zł, choć złupił nas na szczęście tylko na ok. 50 mln zł. To ten kandydat do nowej posady w rządzie PO-PSL kłamliwie zachwalał nam zalety wydłużenia wieku emerytalnego do 67 lat, a na koniec wykonał skok w bok na OFE. Teraz ma być dyplomatą pełną gębą i z dumnym czołem reprezentować na świecie Polskę i Polaków. Wydaje się, że jeśli Jan Vincent Rostowski zasłużył sobie na stanowisko MSZ to raczej Seszeli czy Mauritiusa - ze względu na tradycje rodzinne, niż Polski, choć ponoć polski dowód osobisty już ma.

W tym dyplomatycznym temacie tu nad Wisłą jest jednak kilka bardzo poważnych problemów i wątpliwości. No bo jak nowa posada dla Jana Vincenta Rostowskiego w Alei Szucha ma się mieć do wizyt i zażyłości z Grupą Bilderberg - zalążkiem nowego, światowego rządu. Będzie ich czy będzie nasz? Czy były minister finansów w związku z nową fuchą natychmiast sprzeda swe 5 mieszkań i 3 zagraniczne domy czy będzie nadal czerpał korzyści z wynajmu? Pytanie komu ma wynająć i czy to przystoi? Teraz wypadałoby wyłącznie wynająć jakiś lokal ministrowi Pawłowi Grasiowi, żeby u Niemca nie musiał mieszkać kątem i pilnować mu posesji. A może Jan Vincent Rostowski jako nowy szef MSZ zrezygnuje ze swej brytyjskiej emerytury, bo to będzie brzydko i głupio wyglądać, gdy będzie brał od obcego państwa „emerytalne srebrniki” będąc tak ważnym reprezentantem innego państwa. Tym bardziej, że wielu Polakom historycznie bardzo źle się to kojarzy. Ciekawe czy zostaną podtrzymane ciepłe relacje sponsorskie z Budapesztu z czołowym światowym spekulantem finansowym Georgem Sorosem - trochę może to być dwuznaczne dla MSZ.

Jeszcze gorzej wygląda fakt, że nasz nowy potencjalny MSZ był swego czasu ważnym doradcą rządu rosyjskiego d/s ekonomicznych. Może tam też są jakieś taśmy, czy nagrania z radosnej pogawędki przy butelce Pomerol i dowcipy o cenach i wachlarzu usług panienek? Co się stanie z brytyjskim paszportem polskiego MSZ , czy trafi do sejfu na czas urzędowania, bo może powstać wątpliwość kogo będzie reprezentował Jan Vincent Rostowski w czasie oficjalnej wizyty w brytyjskim Foreign Office. Ciekawe też jak MSZ Jan Vincent Rostowski wytłumaczy Davidowi Cameronowi, żeby po ewentualnym opuszczeniu UE przez Wielką Brytanię, Anglicy jednak wpuszczali nadal na Wyspy „cygańskich żebraków”. Równie ciekawie może wyglądać np. próba wytłumaczenia czarnoskórym urzędnikom Departamentu Stanu USA na czy polega polska „murzyńskość” jako odmiana słowiańskiego sentymentalizmu. Już choćby takie kompromitujące wpadki i stwierdzenia wszędzie na świecie zdyskredytowałyby takiego kandydata na szefa MSZ na amen, ale nie w rządzie PO.

Nie bardzo też chyba wypada, żeby polski MSZ był tak zadłużony w zagranicznych bankach. To że zadłużył Polskę na blisko 1 bln zł oraz za granicą na dziesiątki setki miliardów dolarów to dla tej ekipy jak widać powód raczej do dumy, do awansów i zaszczytów niż do wstydu. No cóż widocznie nowy rząd Pani premier Ewy Kopacz wychodzi z założenia, że najwyżej w Alei Szucha mniej będzie szampana a więcej Prosecco . Tyle tylko, że jak to mawiał na szczęście już były MSZ Radosław Sikorski „to tylko my Polacy jesteśmy kompletnymi frajerami”, a wkrótce będziemy też pośmiewiskiem dyplomatów na całym świecie. Cały ten nowy rząd premier Ewy Kopacz - to piękna katastrofa, a więc do dna Panowie, do dna jak najszybciej.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych