Nikt nie jest przygotowany na wojnę. Warto jednak pomyśleć o pewnych scenariuszach. I niektórzy to robią

Fot. Zs-strzelec.mil.pl
Fot. Zs-strzelec.mil.pl

Spotykają się w lasach i w opuszczonych fabrykach. Uczą się, jak bronić mostów i elektrowni lub prowadzić dywersję na tyłach wroga. Tak trenują ludzie zrzeszeni w stowarzyszeniach na rzecz obrony cywilnej.

Odkąd kilka tygodni temu w „Rzeczpospolitej” przeczytałam artykuł o miłośnikach wojskowości, którzy organizują takie ćwiczenia, zwracam uwagę na podobne szkolenia. Jest ich całkiem sporo. Jeszcze niedawno można było pomyśleć pobłażliwie, że tak bawią się duzi chłopcy. Ale nie teraz, gdy coraz więcej osób ma poczucie, że wszystko jest możliwe i mogą się ziścić scenariusze, które kiedyś uważalibyśmy za niewyobrażalne.

Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, gdy ludzie, którzy w ogóle nie interesują się polityką, zadają mi pytanie „czy będzie wojna ”. Nikt tak nie pytał, gdy trwały działania wojenne na Bałkanach czy waliły się wieże WTC

-— powiedział mi znajomy analityk spraw międzynarodowych.

Poczucie zagrożenia jest chyba rzeczywiście dość powszechne, skoro nawet tak twardo stąpający po ziemi ludzie, jakimi są biznesmeni, uważają, że Białystok jest miastem frontowym, należy więc powołać w nim gwardię narodową, wyposażoną w wyrzutnie rakiet typu stinger.

Warto przypomnieć, że dramatyczne pytanie „czy dzieci polskie w ogóle pójdą do szkoły 1 września ” zadał kilka miesięcy temu Donald Tusk. Postraszył, a potem przygotował się do ewakuacji ze strefy ewentualnych działań wojennych na z góry upatrzone pozycje.

To dość interesujący temat -— jak zachowałyby się nasze elity w sytuacji prawdziwego zagrożenia? Syn prezydenta Ukrainy, Petra Poroszenki, podobno walczy na froncie -— jeśli oczywiście nie jest to propaganda. Ciekawe, którzy z naszych polityków wysłaliby swe dzieci na front.

Pytanie jest na szczęście na razie teoretyczne. Podobnie jak tylko teoretycznie rozważać możemy, jakie jest morale naszej armii. Miejmy nadzieję, że lepsze, niż wskazywałaby niedawna afera z transportem wojskowej humanitarnej pomocy dla Ukrainy, kiedy okazało się, że spora część darów została rozkradziona już w bazie w Rembertowie.

Jak już raz zacznie się rozważać podobne kwestie, to trudno skończyć. Kto stawiłby opór a kto witałby kwiatami wkraczającą armię rosyjską? Są państwo pewni, że ta ostatnia sytuacja nie miałoby prawa się zdarzyć czy też mają już swoje typy?

Oczywiście, te wszystkie spekulacje dotyczą wojny konwencjonalnej, a nie jądrowej, którą niedawno zaczęli już straszyć politycy rosyjscy. Bo wtedy nie pomogłyby żadne szkolenia z dywersji i partyzantki miejskiej ani hart ducha. Pozostałaby jedynie rada, jakiej udzielali niegdyś studenci na zajęciach przysposobienia wojskowego: należy zawinąć się w prześcieradło i czołgać w kierunku najbliższego cmentarza.

————————————————————————————————————-

Czytaj także w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”: Czy Polska może być celem agresji Rosji? A jeżeli tak, to jakiej? „Wojenne” scenariusze kreślą gen. Roman Polko, Witold Waszczykowski, gen. Zbigniew Nowak i Romuald Szeremietiew.

Tygodnik dostępny jest w formatach EPUB, MOBI i PDF, które dopasowują się do urządzeń takich jak telefony, tablety i czytniki e-booków. Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.