Jan Rokita o awansie Tuska do Brukseli: symbolicznie bardzo dużo, realnie zero, dla Tuska bardzo dużo

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W czasie zakończonego wczoraj Forum Ekonomicznego w Krynicy, Jan Rokita - publikujący stale w tygodniku „wSieci” - skomentował nominację Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Prezentujemy zapis tej wypowiedzi:

Nominacja Tuska wymaga rozpatrywania na trzech planach. Po pierwsze, na planie polityki symbolicznej. Ta nominacja ma, z perspektywy polskiej, rzeczywiście bardzo duże znaczenie. Wbrew pozorom polityka symboliczna w dzisiejszej Europie jest bardzo ważna, o czym mieliśmy się okazję przekonać doceniając w pewnym momencie znaczenie polityki historycznej, która też jest polityką symboli.

Na poziomie symbolicznym nominacja, nie powiem Tuska, powiem nominacja Polaka , kogoś z Europy Wschodniej, na przewodniczącego Rady Europejskiej ma symbolicznie dwojakie znaczenie. Po pierwsze, dla elit Europy Zachodniej jest bardzo czytelnym sygnałem mocnego zakorzenienia się nowych krajów członkowskich, z ich nieco odrębnymi interesami, zwłaszcza Polski, w układzie sił i układzie interesów na Zachodzie. Krótko mówiąc, to zapewne spowoduje, że na rozmaite przedsięwzięcia, plany, interesy polskiej polityki, jak również krajów Europy Środkowej, patrzeć się będzie od tej pory na Zachodzie z trochę większą powagą niż to był do tej pory. Te interesy nabrały większej niż dotąd symbolicznej powagi. Z drugiej strony ta nominacja Polaka ma symboliczne znaczenie na Wschodzie. Dla Rosjan, czy dla elit rosyjskich, fakt, że o różnych kwestiach międzynarodowych będą musieli rozmawiać z Polakiem, będzie bardzo ciężkim przeżyciem. To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Nawet jeśli jest to Tusk, którego oni znają, i którego się nie boją jako polityka. Ale fakt, że to jest Polak mówiący w imieniu Europy, to jest dla nich porażka, potężny wstrząs. Muszą się zaadaptować do tej nowej rzeczywistości.

Na planie realnego narodowego interesu polskiego, w moim przekonaniu oczekiwania formułowane tu i ówdzie są całkowicie iluzoryczne. Całkowicie. Wiemy doskonale, że Barroso nie zrobił nic dla Portugalii, bo nie mógł i w ogóle nie miał takiego pomysłu. Van Rompuy nie zrobił nic dla Belgii, bo nie mógł i w ogóle nie miał takiego pomysłu. Tusk w swoim pierwszym wystąpieniu bardzo jasno powiedział, i to jest zgodne z logiką tego urzędu, że odtąd przestaje go obowiązywać myślenie narodowe. Tusk nie zrobi nic dla Polski. Ktoś, kto sądzi, że będzie inaczej, myli się. To jest bardzo prowincjonalna wizja, według której oto z Polski przyszedł Rady, i od jutra, panie dzieju, wszystko będzie inaczej. To jest oczywisty nonsens. Tusk nie będzie miał możliwości „załatwienia”, jak to się mówi, nawet najbardziej elementarnych, najbardziej prostych problemów Polski. A jeśli będzie próbował to zrobić, to narazi tak swoją pozycję, że przegra wszystko. W związku z tym moje oczekiwania na poziomie realnej polityki są zerowe. Wbrew temu, co sądzi większość Polaków.

Wreszcie jest poziom trzeci, na którym tę nominację należy rozpatrywać, to znaczy poziom kariery politycznej Tuska. I tu oczywiście jego korzyść jest olbrzymia, z oczywistych powodów. Pod warunkiem oczywiście, że nie poniesie porażki, bo tego nie wiemy. Są tacy, którzy się obawiają, że mógł przekroczyć granicę swojej kompetencji. Jeśli nie poniesie tam porażki, to jest jego olbrzymi sukces, z paru powodów. Po pierwsze dlatego, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że następne wybory parlamentarne Platforma przegra, i to Tusk byłby odpowiedzialny za tę porażkę, a tak to będzie odpowiedzialna, za przeproszeniem, jakaś pani Kopacz albo ktoś inny. Zniesienie odpowiedzialności za porażkę wyborczą to jest dla polityka ważna rzecz, która pozwala mu myśleć o dalszej karierze politycznej. Rzecz druga, której też nie należy nie doceniać: jeśli Kaczyński dojdzie do władzy, to kwestia odpowiedzialności konstytucyjnej Tuska wróci. Tusk znajdując się w Brukseli, ten problem zamyka. A wiemy, że tego się obawiano w Platformie, pytając, co będzie, jeśli nowa władza postawi Tuska przed jakimś trybunałem. Teraz Tusk tego unika. Z perspektywy swojego osobistego planu politycznego Tusk dużo zyskuje.

Czyli: symbolicznie, bardzo dużo, realnie zero, dla Tuska bardzo dużo. Taka jest taka triada.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych