Wybór Tuska, paradoksalnie, dowodzi słabości polskiej polityki zagranicznej

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Wczorajsza elekcja Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej dała naczelnym propagandystom obozu władzy kolejną okazję do peanów na cześć Platformy Obywatelskiej. \

Niektórzy posuwali się wręcz do mówienia o „najważniejszym wydarzeniu w historii Polski”, które podobno przyćmiewa wybór Karola Wojtyły na papieża w 1978 r.

Oddzielmy jednak medialną agitację od faktów, podsumowując co wczorajszy wybór rzeczywiście oznacza dla Polski.

Przewodniczący Rady Europejskiej to funkcja nieprzyzwoicie dobrze płatna oraz bez wątpienia prestiżowa, jednak pozbawiona większych wpływów na politykę Unii Europejskiej. Jest to stanowisko przede wszystkim reprezentacyjne, sprowadzające się do organizowania szczytów szefów państw i rządów. Z tej pozycji nie ma się realnych możliwości kształtowania polityki europejskiej ani władzy by cokolwiek „załatwić” dla naszego kraju.

Wybór Donalda Tuska oznacza, że funkcja przewodniczącego Rady Europejskiej pozostanie tym, czym była dotychczas. Tak samo jak Herman Van Rompuy, polski premier jest politykiem szerzej nierozpoznawalnym w Europie, który niewiele znaczy. Podobnie jak do tej pory, „prezydent” UE pozostanie pionkiem w rękach najsilniejszych graczy w Unii.

Przeprowadzka polskiego premiera do Brukseli paradoksalnie świadczy o słabości naszej polityki zagranicznej. W interesie naszego kraju byłoby ubieganie się o funkcje mniej prestiżowe, jednak dające więcej możliwości realnego oddziaływania na Unię. Większe państwa członkowskie doskonale zdają sobie sprawę z tej prawidłowości, pozostawiając dekoracyjne stanowiska mniej znaczącym krajom. Dlatego szefem Komisji Europejskiej jest były premier niewielkiego Luksemburga, zaś przewodniczącym Rady Europejskiej zostanie ustępujący szef polskiego rządu.

Gdyby Polska znaczyła rzeczywiście tak wiele w Europie, polski premier byłby rozgrywającym pokroju Davida Camerona, Francois Hollande’a czy Angeli Merkel, a nie nowym strażnikiem europejskiego żyrandola. Najważniejsi politycy w Europie nie aspirują do ról przewodniczących czegokolwiek w Brukseli, pozostawiając je postaciom drugoplanowym z własnego podwórka bądź trzecioligowym przywódcom słabszych państw.

Jerzy Buzek, Herman Van Rompuy, Martin Schulz, Donald Tusk czy Jean-Claude Juncker to nazwiska, które przeciętnemu obywatelowi państwa członkowskiego UE mówią naprawdę niewiele.

Premier Tusk, w zamian za 7 lat wiernej służby i podpisywania wszystkiego co mu pod nos podstawiano, uzyskał dobrze płatną synekurę w Brukseli. Zapewne pomoże mu ona również uniknąć odpowiedzialności karnej, która mogłaby go czekać w razie przegranej Platformy Obywatelskiej w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.

————————————————————————————

Kup książkę wSklepiku.pl!

Polska na globalnej szachownicy”

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.