Łukasz Warzecha zwyczajnie, po ludzku, podziwia PDT za ten „sukces”. O jakim „sukcesie” mówimy?

fot.PAP/EPA
fot.PAP/EPA

Mój znakomity Kolega Łukasz Warzecha w bardzo rozsądnym komentarzu obok napisał jedno zdanie, które sprawia, że – dotąd lekko traktując groteskową ekstazę mediów mętstreamowych i całą szopę z koronacją cysorza, czyli największym sukcesem Polski od czasu przyjęcia chrześcijaństwa, a na pewno od bitwy pod Grunwaldem – muszę jednak dopisać kilka słów w tonie serio.

Łukasz napisał: „To niemal wyłącznie sukces samego Donalda Tuska jako człowieka – i za ten sukces można go tak zwyczajnie po ludzku podziwiać.”

Po pierwsze: sukces? Mam z adekwatnością tego słowa pewien kłopot. Jeśli osobista relacja Stanisława Poniatowskiego z carycą Katarzyną II była sukcesem Polski, jeśli było nim zaufanie jakim darzyli Wojciecha Jaruzelskiego Leonid Breżniew i Jurij Andropow – to owszem, teraz również jest to sukces. Wielki Decydent dopuścił naszego człowieka blisko siebie, pozwolił mu potrzymać kałamarz i otworzyć bal. A także zlecił wykonanie pewnej liczby operacji na niesfornych Polakach i kłopotliwej Polsce. Nie obrażam tu Unii Europejskiej porownując do satrapów, pokazuję jedynie mechanizm samoredukcji i przesuniętej lojalności namiestników.

Po drugie: nie jest to wyłącznie „sukces samego Tuska”. Decyzja Angeli Merkel jest konsekwencją faktu, że – jak precyzyjnie ujęła to niemiecka prasa – polski premier jest dla Frau Kanzlerin „łatwy w hodowli”. Zdecydowana większość europejskich polityków ma ambicje odgrywania podmiotowej roli, a przede wszystkim reprezentowania interesów własnego narodu. Donald Tusk wręcz przeciwnie. Sprawdził się, bo sprawnie realizował to, o co Angeli Merkel (a także jej przyjacielowi Władimirowi Putinowi) chodziło. By - przez działania i fakty na wielu polach - raz na zawsze wybić Polakom z głowy ambicje podmiotowości w Europie. Ale przecież nie zrobił tego sam, na ten „sukces” przez 9 lat pracowała armia ludzi – działaczy PO i PSL, tysiące urzędników, szemranych biznesmenów oraz medialnych propagandzistów.

Po trzecie: w przeciwieństwie do Łukasza Warzechy, myślę, że za ten „sukces” Donalda Tuska „ można tak zwyczajnie po ludzku podziwiać” tylko wtedy, gdy myśli się o Polsce mniej więcej tak, jak myśli Donald Tusk. Że powinna wyrzec się swej „nienormalności” i być normalną, słabą peryferią Niemiec. Bez przemysłu stoczniowego i żadnego innego; zadłużona po uszy w zachodnich bankach (głównie dzięki PDT już mamy prawie bilion długu, a więc zadłużenie przez Gierka pomnożone razy 30), co praktycznie uniemożliwia polityczną niepodległość; że do maksimum blokować należy energetyczne bezpieczeństwo Polski, z Rosją podpisać umowę na dekady na najdroższy gaz świata, blokować polski gazoport i wydobycie przez Polskę gazu z łupków; ustępować w negocjacjach budżetowych UE, oddawać zapisane w unijnych dokumentach fundusze dla polskich rolników; zawsze i wszędzie faworyzować międzynarodowe koncerny i banki kosztem polskich przedsiębiorców i konsumentów, niszczyć polski handel i małe firmy, tworzyć mętne, korupcjogenne prawo, zachęcać do samowoli urzędników; blokować wszelkie obywatelskie inicjatywy, nienawiścią do opozycji niszczyć publiczną debatę i refleksję nad stanem państwa, rozbudować o kilkaset tysięcy armię urzędników, całkowicie zrezygnować nie tylko z aspiracji do roli lidera Europy Środkowej, ale w ogóle z jakiejkolwiek własnej międzynarodowej polityki i podporządkować się Niemcom; z Rosją knuć przeciw „najconalistycznemu” polskiemu prezydentowi, Moskwie bić czołem i oddać polski honor, ale też czasem na nią zza węgła krzyknąć, jak Berlin każe; wprowadzać antyrodzinne prawo, poddać Polaków skrajnie lewackiej reedukacji, „dekonstruować” polską historię, zaciekle zwalczać polską tożsamość, wszelkie afery zamiatać pod dywan, wzmagać w Polakach poczucie bezsilności i zachęcać do emigracji, zwijać polskie państwo w każdej dziedzinie.
Zamieniać je w parking przed niemieckim supermarketem i niepolskim bankiem, gdzie wziąć można najdroższy w Europie kredyt, by kupić sobie niemiecką gazetę i dowiedzieć się co myśleć. Polskie ambicje ograniczyć do karier na cesarskim dworze.

Taki właśnie „egzamin z europejskości” zdał celująco Donald Tusk. Taki właśnie „sukces” odniósł. Od jak dawna jego celem była brukselska posada? Nikt serio nie traktuje bajdurzenia o „wahaniach” Tuska, Radek Sikorski podziękował polskiej dypolomacji, dając do zrozumieniaj jak ciężko się napracowała. Donald Tusk gorliwie o tę posadę od kilku lat zabiegał, zatem - jak bardzo był „twardy” w negocjacjach z przyszłym pracodawcą? Gdy – negocjująca z Unią warunki wejścia Polski Danuta Hubner, wkrótce potem otrzymała w UE stanowisko Wysokiej Komisarz, prawie nie było u nas konsternacji wobec tak oczywistego konfliktu interesów i trudności z ustaleniem czyje właściwie stanowisko w negocjacjach akcesyjnych reprezentowała. Donald Tusk wykonał ten sam manewr w skali zwielokrotnionej.

Nie wiem na ile z własnego pomysłu, na ile „inspirowany” - radykalnie osłabił Polskę, sprawnie oszukując większość Polaków, że ją wzmacnia. Nie zamierzam go za to „zwyczajnie, po ludzku, podziwiać”. Wręcz przeciwnie.

———————————————————————————————————-

Szeroka oferta podręczników i książek językowych w niskich cenach! Wejdź na wSklepiku.pl i przekonaj się sam! Gwarantujemy pewną i szybkę dostawę zamówienia!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.