Krzysztof Feusette: Polacy muszą zrozumieć, że kategorią, według której mierzy się format polityka, nie jest jego „zręczność”...

premier.gov.pl
premier.gov.pl

Jest rzeczą oczywistą, że ocena wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej zależy od oceny jego działań jako premiera RP. Fani Tuska, także ci kompletnie zaślepieni jego niewątpliwą elokwencją wyją pieśni dziękczynne, że oto mamy prezydenta, co tam prezydenta – króla Starego Kontynentu. Jarosław Kuźniar na Twitterze już pochyla się z miłością przed nowym szefem RE, kadząc przy okazji jego małżonce, „prezydentowej Europy”.

My zaś, ludzie pozostający, delikatnie mówiąc - sceptyczni wobec działań Tuska w kraju, nie mamy się jednak za bardzo z czego cieszyć. Że odtąd Polak będzie szefem ważnego ciała w Europie? A kto nam zagwarantuje, że ten akurat Polak będzie o polskie interesy dbał? Że polskość przestała być dla niego „nienormalnością”? Że chociaż raz na swojej politycznej drodze, usłanej różami made in TVN i „Gazeta Wyborcza” postawi się Rosjanom i cokolwiek z nimi utarguje z korzyścią dla Polski? Pisze mój znakomity kolega, Piotr Zaremba, byśmy pamiętali, że wybrano „polityka zręcznego”. Zręcznego – owszem, problem w tym, do czego zręczności tej do tej pory używał. Do koszenia co sensowniejszych polityków PO. Do mianowania ministrami totalnych nieudaczników. Do niewyciągania niemal żadnych konsekwencji personalnych. Do podlizywania się Merkel mimo gazociągu północnego, a Putinowi nawet po Smoleńsku. Do przekonywania rodaków, że śledztwo po tej tragedii jest w dobrych rękach, choć ręce te obrzucały błotem najwspanialszych polskich oficerów. Do skoku na OFE. Wreszcie do tego, co stało się wizytówką jego siedmioletnich rządów: picu, pijaru, propagandy sukcesu i bezczelnych manipulacji dokonywanych przez opłacane ze Skarbu Państwa mainstreamowe media, które niszczyły i niszczą polską demokrację, bo jej po prostu nienawidzą.

Gdyby było inaczej, czy nawet akcję paranoidalnego oblewania się wodą kierowałyby, jak Olejnik czy Owsiak, przeciwko swoich politycznym antypatiom? Nota bene: Owsiak wolący się oblać niż dać cokolwiek na cele charytatywne dopełnia obrazu zidiocenia naszego dzisiejszego establishmentu.

Więc, owszem, jest Donald Tusk politykiem zręcznym. Tyle że nic lub niewiele z tego wynika dobrego dla Polski i Polaków. Autostrady? Przypomnijmy sobie choćby ostatnie kompromitacje z gigantycznymi korkami na bramkach. Służba zdrowia? Przejdźmy się do publicznego szpitala (Szpital Świętej Rodziny w Warszawie, genialnie postawiony na nogi przez zwolnionego niedawno dyrektora Chazana jest tu jednym z wyjątków). Emerytury? Czyż to nie PO właśnie, przy użyciu działaczy tak wrażliwych jak Jan Filip Libicki, odrzuciła projekt, by najbiedniejsi (z miesięcznym poborem poniżej 850 złotych!) nie otrzymywali darmowych leków? Edukacja? Idźmy do szkoły i porozmawiajmy z rodzicami sześcioletnich pierwszoklasistów, co sądzą o „reformie Tuska”. I tak dalej. O długu publicznym już nawet nie wspominając. O aferach hazardowej, informatycznej czy wreszcie taśmowej – milcząc jak grób.

Skąd zatem w tak wielu przekonanie, że wybór Donalda Tuska przyniesie Polsce prestiż i konkretne owoce? Że to świadectwo docenienia Polski zagranicą, a nie dowód na to, że w cenie są w Europie raczej ci, którzy polskości chętnie by się wyrzekli na rzecz „europejskości” i „federacyjności” pod wodzą Angeli Wielkiej? Czyż to nie wierny kiedyś druh Tuska, Janusz Palikot dowodził, iż „czas powiedzieć Polakom, że musza się wyrzec własnej polskości”?

Ano stąd, że – jak słusznie dowodzi w tekście poniżej Łukasz Warzecha – jest w wielu Polakach okropny kompleks niższości wobec Zachodu, po wtóre zaś – kochamy wierzyć, że będzie lepiej i wbrew obiegowym opiniom dużo w nas więcej optymizmu niż narzekactwa. Donald Tusk wie o tym od dawna i paliwem, jakie nauczył się wykorzystywać w polityce, jest właśnie ów ogólnonarodowy kredyt zaufania dla ludzi mniej więcej sympatycznych. Jechał na tym wspomniany Kwaśniewski, jedzie i on. W tym znaczeniu obaj są rzeczywiście bardzo zręczni.

Jak się jednak owa „zręczność” zakończyła w przypadku pana Aleksandra – to już wiemy. Pan Donald wchodzi zaś na wyższe piętro, z którego Polska wydaje się już taka malutka, że w zasadzie niedostrzegalna. Dzisiejsi Tuskoentuzjaści przekonają się o tym szybciej niż później. Dokładnie zaś wtedy, gdy ich idolowi przyjdzie w Brukseli wybierać: interes ojczyzny czy unijnych struktur.

———————————————————————————————————-

Szeroka oferta podręczników i książek językowych w niskich cenach! Wejdź na wSklepiku.pl i przekonaj się sam! Gwarantujemy pewną i szybkę dostawę zamówienia!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.