Piotr Skwieciński: Noworosyjska "Trybuna", czyli po czyjej stronie jesteście, panowie z SLD?

PAP/Grzegorz Michałowski
PAP/Grzegorz Michałowski

Jełopy z Kijowa” (czyli rząd Ukrainy) „dokonują ludobójstwa na własnym narodzie”, poza tym „zdolne są do wszystkiego, więc być może aby sprowadzić NATO na swoje ziemie wypowiedzą wojnę jakiemuś europejskiemu krajowi który jest członkiem NATO” (będzie to Polska, bo „kogo to zupełnie niedawno riezali na Wołyniu?”). Polskie media opętała „rusofobiczna paranoja”, która osiągnęła stan wymagający psychiatrycznej interwencji i izolowania”.

Wbrew pozorom, te aberracyjne cytaty nie pochodzą z polskojęzycznego moskiewskiego rządowego portalu „Głos Rosji”. To są fragmenty komentarzy redakcyjnych (tak jest, oficjalnych komentarzy redakcyjnych!) z lewicowej „Trybuny”.

Ta próbka jest typowa dla sposobu, w jaki medium to pisze o konflikcie na Ukrainie. Pisze w sensie merytorycznym konsekwentnie, a w sensie formy – nad wyraz emocjonalnie. I w pierwszej, i w drugiej kategorii przekraczając granice śmieszności. Choćby wtedy, kiedy (a czyni to stale) utrzymuje, że w Donbasie nie ma miejsca jakakolwiek zbrojna interwencja Rosji (została ona „urojona przez polskie media i niektórych polityków”), tylko po prostu „armia ludowej republiki” Noworosji (zwana też „konfederatami”) zwycięża ot tak, sama z siebie, choć przecież „armia ukraińska – podobnie jak Wehrmacht w 1943 roku – dysponuje miażdżącą przewagą w sprzęcie pancernym i w artylerii oraz przewagą liczebną”. Choćby wtedy, kiedy zachwyca się dowodzącymi siłami zbrojnymi separatystów, a toczone przez nich boje porównuje do Stalingradu czy Kurska.

Reaktywowana półtora roku temu „Trybuna” po rozmaitych ciężkich przejściach (zmiany naczelnych; odejście większości zespołu, nie mogącego pogodzić się z faktem, iż właściciel konsekwentnie nie wypłacał pensji) przyjęła formę pisma wydawanego co dwa dni. Zasięg ma mikroskopijny, oddźwięk żaden, znaczenie zerowe. Po co więc poświęcać czas opisywaniu dziwacznych problemów z percepcją rzeczywistości, będących udziałem pracujących tam osobliwych postaci?

Dlatego, że wystarczy spojrzeć na te strony pisma, które nie są poświęcone Ukrainie, by dostrzec, że „Trybuna” jest ewidentnie bardzo ściśle powiązana z SLD. Podobnie jak jej wydawca, Jarosław Podolski. Tajemnicą poliszynela jest, że politycy partii Leszka Millera mieli decydujący udział zarówno we wznowieniu wydawania dziennika, jak i w utrzymaniu go przy życiu pomimo przypomnianych powyżej perturbacji.

I w tym momencie linia „Trybuny” w kwestii ukraińskiej przestaje być czymś kompletnie nieważnym. Bo przecież SLD to jednak spora partia, która w dodatku ma spore szanse zostać w przyszłej kadencji rządowym koalicjantem Platformy.

Oficjalna linia Sojuszu w sprawie wojny w Donbasie jest trochę chaotyczna; wyraźne są też próby pewnego dystansowania się przez tę partię od prokijowskiej linii Tuska-Sikorskiego. Ale są to próby delikatne. Zasadniczo SLD nie przekracza linii, wyznaczonej przez polski interes narodowy.

A utrzymywana przez Sojusz przy życiu „Trybuna” tę linię nie tyle przekracza, ile stale znajduje się daleko poza nią.

I tu warto zadać dwa pytania. Polityków Sojuszu trzeba spytać, co naprawdę myślą o kwestii ukraińskiej? I czy to ich myślenie jest bliższe linii Włodzimierza Cimoszewicza, w tych sprawach jednoznacznie i bez niedomówień polskiej, czy też determinowane jest przez przynależność Leszka Millera do organizowanego przez Kreml „klubu wałdajskiego”?

Zaś strategom PO, klecącym już dziś przyszły obóz rządowy warto zadać pytanie, czy fakt iż pismo kontrolowane przez ich przyszłych koalicjantów zachowuje się jak polskojęzyczna awangarda putinowskiej propagandy, w żaden sposób nie wpływa na ich postrzeganie owych partnerów?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.