Tusk zostawia za sobą spaloną ziemię. I w kraju, i w partii. Jego posłowie zaczynają to dostrzegać

PAP/EPA
PAP/EPA

Posłowie Platformy Obywatelskiej byli ostatnio bardzo niespokojni. A od wczoraj można mówić już o panice, która zaczęła się, kiedy dotarło do nich, że Donald Tusk naprawdę może ich opuścić i, jak to w restauracyjnych dialogach określał Paweł Graś - „iść na van Rompuya”. I stało się…

Ależ to była wczoraj zabawa, kiedy można było w sejmie obserwować proszonych o komentarz platformersów klekoczących partyjny przekaz dnia: „nie mówmy jeszcze o tym, czy premier pójdzie do Brukseli”, „jak zapadnie decyzja to będziemy się zastanawiać co dalej” i najlepsze: „jesteśmy dojrzałą partią poradzimy sobie w każdych warunkach”.

Prawda jest taka, że mówili to z niepewnością, zupełnie, jakby nic o tym nie wiedzieli. O wiele chętniej wypowiadali się o Antonim Macierewiczu i powstaniu komisji śledczej ws. likwidacji WSI, a gadanie o Tusku w Brukseli jakoś im nie szło. Dziwne, co? Czyżby prawdą było to, że Tusk utrzymał to wszystko w tajemnicy nawet przed swoim klubem poselskim? Czy prawdą jest to, że do wczoraj o kwestii „Tuska w Brukseli” wiedział na pewno tylko Paweł Graś? Bo przecież cała reszta do wczoraj pompowała temat Sikorskiego zastępującego Catherine Ashton i powtarzała słowa samego Tuska, że do Brukseli się nie wybiera.

To pokazuje jaka partią jest Platforma Obywatelska i do jakiego wąskiego narożnika zapędził sam siebie Donald Tusk. Władca niepodzielny wycinając po kolei i bezwzględnie wszystkich, którzy ewentualnie mogliby go zastąpić postawił się w sytuacji, w której może ufać tylko Grasiowi. Gdyby wcześniej w partii wydało się, że premier rzeczywiście ma ambicje europejskie na pewno znalazł by się ktoś, kto by chciał w tym zaszkodzić. Nie trzeba być wybitnym znawcą polskiej polityki, żeby się zorientować, że w samej Platformie jest takich wielu. Tusk wie, że ma się czego bać. Afera taśmowa została chwilowo zamieciona pod dywanik, ale za chwilę ktoś go jeszcze uniesie obnażając kupę śmieci. No i jest jeszcze sprawa smoleńska, która wisi nad premierem jak gradowa chmura. Bruksela to właściwie jedyne miejsce, gdzie chwilowo może być słonecznie. Wygląda to na klasyczna ucieczkę do przodu.

Wracając do paniki szeregowych platformersów. Ciekawe, czy któryś będzie miał na tyle jaj, żeby przyznać, że premier ich zrobił w konia? Bo opuszcza tonący partyjny okręt niczym kapitan Schettino (bez aluzji), nie czekając aż uratują się pasażerowie. No, bo cóż im tu w kraju zostawi? Ewę Kopacz jako premiera? Przecież to brzmi jak żart.

Tusk widząc jakie zgliszcza we własnej partii zostawia postanowił grać już tylko na siebie (no, może jeszcze na Grasia). Po brukselskiej kadencji wróci do Polski, ale partia (jeśli przetrwa) już go chyba nie będzie interesowała. Może wtedy opromieniony europejskim sukcesem ubiegać się o prezydenturę. Pomoże mu w tym obecny prezydent, wdzięczny za to, że Tusk wesprze go w staraniach o reelekcję w przyszłym roku. W tej układance prawie wszystko do siebie pasuje. Prawie wszystko. Bo po ułożeniu całego obrazka zostanie co najmniej kilkudziesięciu posłów PO, którzy nie bardzo będą wiedzieli co ze sobą zrobić, bo nigdy nie podejrzewali, że przyjdzie im działać w rzeczywistości bez Tuska. Szczególnie kiedy po przyspieszonych wyborach znajdą się poza Sejmem. A przecież obiecywał…

P.S. Panie i panowie posłowie PO. Wiecie co się robi z puzzlami, które do niczego nie pasują?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.