Nieobecność Polski ws. Ukrainy? Sikorski: Polska nie musi brać udziału w każdym spotkaniu

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Polska gra o najwyższą stawkę

— mówi tajemniczo Radosław Sikorski, odpowiadając na pytanie o to, jakie stanowisko unijne może objąć polityk z Polski.

Gramy wariantowo. (…) Prowadzimy negocjacje tak, by uzyskać dla kraju możliwie najlepszy wynik. Proszę o chwilę cierpliwości, niedługo wszystko się rozstrzygnie. (…) Gram drużynowo - tak, by Polska dostała globalnie możliwie najlepszy wynik

— wskazuje pytany, czy Polska stawia na Tuska.

Radosław Sikorski przekonuje, że polska polityka zagraniczna jest na tyle skuteczna, że kraj może liczyć na różne stanowiska we władzach Unii.

Co ciekawe, powszechnie krytykowany brak obecności Polski w czasie negocjacji dotyczących Ukrainy, zdaniem szefa polskiego dyplomacji nie jest dowodem na nic.

To jakaś histeria urlopowa. Na świecie jest mnóstwo spotkań dyplomatycznych, także nieudanych, i naprawdę Polska nie musi brać w każdym z nich udziału — zwłaszcza gdy nie ma przekonania co do ich celowości czy użyteczności formatu

— tłumaczy Sikorski.

I wszystko jasne — Polska nie została pominięta, bo niewiele znaczy — Polska zwyczajnie nie zamierza brać udziału w spotkaniach bezsensownych…

Ostatnie spotkanie w Mińsku odbyło się w formacie, który my uważamy za właściwy. Bo tam w naszym imieniu przemawiały nie pojedyncze kraje, tylko Unia Europejska. O to zresztą prosili sami Ukraińcy. Mam nadzieję, że nieudane spotkanie w Berlinie będzie przestrogą dla niektórych naszych nacjonalistów, którym się wydaje, że alternatywą dla słabszej Unii będzie wielkomocarstwowa pozycja Polski. Jak widzimy, alternatywa może być zupełnie inna

— tłumaczy Sikorski.

Pytany, czy fakt, że Polski nie było ani w Berlinie, ani w Mińsku nie oznacza, że jesteśmy marginalizowani, szef MSZ bez cienia wątpliwości odpowiada „nie”:

Możliwe były dwa podejścia do wojny ukraińsko-rosyjskiej. Pierwsze to takie, jakiego chciałaby lewica, czyli podejście obserwatora, ewentualnie neutralnego rozjemcy. Wtedy rzeczywiście Warszawa miałaby szansę być wybrana na miejsce takich mediacji. My natomiast wybraliśmy drugie rozwiązanie. Może nie w takim stopniu, jak chciałaby tego prawica, ale jednak jesteśmy krajem szczególnie wyczulonym na agresję i łamanie porządku postzimnowojennego. Jesteśmy krytyczni wobec postępowania Federacji Rosyjskiej. Nie da się odgrywać jednocześnie tych dwóch ról

— mówi minister, znów wskazując, że brak polskiego udziału w rozmowach dowodzi naszej aktywności.

Sikorski tłumaczy również, kiedy sytuacja Ukrainy stałaby się naprawdę zła:

Trudna sytuacja byłaby wtedy, gdyby Ukraina traciła kolejne prowincje, a reszta Europy obojętnie się temu przyglądała. Naprawdę niewiele brakowało do tego, by taka sytuacja miała miejsce. Długo byliśmy jedynym adwokatem Ukrainy. To, że Niemcy i Francja zaangażowały się politycznie i wzięły na siebie współodpowiedzialność rozwiązania kryzysu rosyjsko-ukraińskiego, jest rezultatem naszej wcześniejszej polityki

— mówi Sikorski.

Stwierdzenie ministra szokuje podwójnie. Wydaje się, że ma on zwidy widząc stanowcze działanie Unii. Szczególnie humorystycznie wygląda jego ufność w działania Francji. Prezydent Hollande dowiódł ostatnio, że nie widzi rosyjskiej agresji na Ukrainę, choć mówi o tym cały zachodni świat. Jednak to ufności Sikorskiego nie umniejsza.

Widząc jak śliska jest wypowiedź Radosława Sikorskiego jednego można być pewnym. Zdaje się, że i szef polskiego MSZ kandyduje na jakieś ważne unijne stanowisko…

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.