Powiało Bareją: Tusk przestawia jezioro, a Sienkiewicz bada ilość cukru w cukrze

Fot. YouTube
Fot. YouTube

W ekipie Donalda Tuska występują dwa podstawowe typy urzędników: jedni robią zupełnie co innego niż mówią, że robią, a drudzy „z zawodu” są ministrami, prezydentami miast, prezesami czy urzędnikami.

Pierwszy typ sprawia wrażenie niezwykle zajętego i skupionego na tym, co robi. Idealnie ten typ reprezentował były minister transportu Sławomir Nowak, a obecnie do ideału zbliża się szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Typ drugi zawsze był kimś ważnym, choć właściwie nikt nie wie - dlaczego. Ten model najlepiej reprezentują sam premier Donald Tusk oraz prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz - Waltz.

Bartłomiej Sienkiewicz, a wcześniej Sławomir Nowak to typ, który jest właśnie o krok od zrobienia czegoś przełomowego: złapania niebezpiecznych przestępców, („idziemy po was”, schwytanie „terrorysty” Brunona Kwietnia) poradzenia sobie z biznesmenami manipulującymi podatkami („rozgrywanie gier z takimi tłustymi misiami”) czy rozwiązania problemów transportowych (autostrady, Pendolino). Ten typ nieustannie zbliża się do ideału, ale gdy już wydaje się, że cel jest blisko, wszystko odsuwa się w przyszłość. Ale to tylko mobilizuje do kolejnych deklaracji, stawiania sobie kolejnych celów i przybliżania się do nich. Formuła „idziemy po was” jest w tym wypadku uniwersalna, bo nie chodzi w niej tylko o osoby, ale także o cele i zadania.

Donald Tusk i Hanna Gronkiewicz - Waltz od 25 lat są w polskiej polityce i na ważnych urzędach, i właściwie nikt nie wie - dlaczego. Kiedy na początku lat 90. Hanna Gronkiewicz - Waltz zaczęła nękać różne ważne osoby (składając im wizyty i cierpliwie czekając na przyjęcie) i przekonywać, że powinna zostać prezesem NBP, mało kto traktował ją poważnie. Nie mówiąc o tym, że tylko nieliczni wiedzieli, kim ona w ogóle jest. Ale chodziła tak długo, aż wychodziła fotel prezesa NBP, choć wszyscy jej ważni rozmówcy z tamtego czasu zgodnie twierdzili, że się do tego nie nadaje. Donald Tusk był o tyle w lepszej sytuacji, że jego znano, a przynajmniej był znajomym tych, którzy na początku lat 90. byli ważni, czyli np. Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jacka Merkla czy Janusza Lewandowskiego. Ale nikt istotny w tamtym czasie nie potrafił powiedzieć, na czym Donald Tusk się zna i co mógłby robić. A Tusk po prostu był: a to przewodniczącym KLD, a to wiceprzewodniczącym UW, a to wicemarszałkiem Senatu czy wicemarszałkiem Sejmu.

Dwa idealne typy urzędników czy działaczy dominujące w PO, rządzie Donalda Tuska i samorządach wymyślił oczywiście Stanisław Bareja - w filmie „Poszukiwany, poszukiwana” (przy scenariuszu pomagał mu Jacek Fedorowicz), zrealizowanym 42 lata temu. Model najlepiej uosabiany przez Bartłomieja Sienkiewicza, a wcześniej przez Sławomira Nowaka to profesor badający „ilość cukru w cukrze”, grany przez Mieczysława Czechowicza. To on był bliski epokowego odkrycia, od czego zależy „ilość cukru w cukrze”. Niestety okazało się, że profesor po prostu pędził bimber. W sensie symbolicznym także w wypadku ministrów Nowaka i Sienkiewicza okazało się, że „pędzą bimber”, czyli są kim innym niż się wydawało. A wyszło to na jaw, gdy Nowaka zaczęto prześwietlać od strony biznesowych kontaktów, a Sienkiewicza po prostu nagrano, jak sam mówi, czym się naprawdę zajmuje.

Model reprezentowany przez Donalda Tuska i Hannę Gronkiewicz - Waltz to postać grana przez Jerzego Dobrowolskiego, o którym jego żona mówi, że „z zawodu jest dyrektorem”. To ktoś, kto „tak ogólnie” może opowiedzieć o wszystkim, natomiast faktycznie na niczym się nie zna. Ale to okazuje się zaletą, a nie wadą. Bo dyletantyzm nie onieśmiela i nie denerwuje innych, przez co można się latami utrzymywać „na górze”. I jeszcze można mieć z tego powodu bardzo wymierne korzyści, tak jak wieczny dyrektor w wersji Dobrowolskiego miał honoraria z tytułu  tak epokowych innowacji jak przeniesienie (na makiecie nowego osiedla) jeziora na miejsce bloków, a bloków na miejsce jeziora. Wedle zasady „wystarczy być” z powieści Jerzego Kosińskiego i filmu Hala Ashby’ego pod takim właśnie tytułem.

Skoro model działania obecnej władzy pochodzi wprost od Stanisława Barei, trudno się dziwić, że najwyżsi urzędnicy państwowi dążą obecnie do ideału, jakim jest „Miś”, zaś Polska pod ich rządami upodabnia się do bloku przy Alternatywy 4. Do rozstrzygnięcia pozostaje tylko kwestia: „co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?!”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.