Stefan Niesiołowski robi kiepski kabaret z Komisji Obrony Narodowej

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Ci, którzy zaproponowali i zatwierdzili Stefana Niesiołowskiego na szefa sejmowej Komisji Obrony Narodowej powinni mocno z tego powodu oberwać.

A sam poseł, profesor biologii (od 2005 r.) Niesiołowski powinien jak najszybciej dać sobie spokój z kierowaniem jedną z najważniejszych sejmowych komisji. A właściwie powinien dać sobie spokój z parodiowaniem funkcji szefa komisji. Obrona narodowa to kluczowa sprawa dla polskiego Sejmu, szczególnie w czasie rosyjskiej agresji na Ukrainę i ogromnego wzrostu zagrożenia militarnego dla Polski. Kierowanie komisją przez osobę tak w kwestiach obronności oraz bezpieczeństwa państwa bierną, nieporadną i niekompetentną jest kompromitacją Sejmu i przynosi Polsce wyłącznie szkody. Stefan Niesiołowski jest bowiem na czele komisji obrony zwyczajnym słupem.

Kiedy 17 lipca 2014 r. przy granicy rosyjsko-ukraińskiej zestrzelono malezyjski samolot pasażerski, wniosek o posiedzenie komisji obrony i omówienie kwestii bezpieczeństwa w Europie złożył i do posiedzenia doprowadził jej wiceprzewodniczący Mariusz Antoni Kamiński. Gdyby nie to, dla przewodniczącego Niesiołowskiego byłaby plaża, laba i „skatologiczne” wypowiedzi w telewizjach. Bo tylko to go interesuje. Ale nawet najbardziej pomysłowi i pracowici wiceprzewodniczący nie przeskoczą szefa komisji, jeśli ten jest niekompetentny, nie ma żadnych pomysłów i nic mu się nie chce robić.

W tak gorącym okresie jak obecnie szef komisji obrony powinien nieustannie spotykać się i konsultować ze swoimi odpowiednikami w najważniejszych krajach Zachodu i w krajach z Polską sąsiadujących. Powinien się spotykać i konsultować z czynnymi i emerytowanymi dowódcami w Polsce i za granicą. Powinien zamawiać raporty i ekspertyzy, spotykać się z analitykami, zapraszać ich na posiedzenia komisji. Powinien zamawiać i przedkładać akty prawne umożliwiające natychmiastową poprawę stanu bezpieczeństwa Polski. Innymi słowy, powinien robić wszystko to, czego nie robi.

A co faktycznie robi szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej Stefan Niesiołowski? Rutynowy pic i zwracanie głowy, czyli w nadchodzących tygodniach i miesiącach będzie strasznie zarobiony przyjmując parlamentarne delegacje Komisji Obrony Narodowej z Rumunii i Czech oraz wysyłając delegacje naszej Komisji Obrony Narodowej do Bundestagu i słowackiej Rady Narodowej (obie to rewizyty). Wyśle też kogoś na parlamentarne spotkania w związku z prezydencją Włoch. Poza tym będzie przewodził wycieczkom krajoznawczym do Centrum Antyterrorystycznego ABW i Centrum Zarządzania Kryzysowego miasta st. Warszawy, do Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu, Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni i Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Będzie też zawracanie głowy dowódcom jednostek wojskowych (bo do tego się wizytacje w terenie sprowadzają): Formozy w Gdyni, 25. Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim, 10. Brygady Wsparcia Dowodzenia w Sieradzu i w Ośrodku Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Orzyszu.

Od sierpnia do grudnia 2014 r. szef komisji obrony Stefan Niesiołowski zaplanował 24 wydarzenia, z czego 21 to „informacje ministra obrony narodowej na temat…”. Czyli totalna łatwizna i odfajkowywanie tematów. Ale taki już urok Stefana Niesiołowskiego. Podobnie jak styl jego pracy w komisji. Poseł Ludwik Dorn tak to ujął: „W jednej z najistotniejszych spraw dla bezpieczeństwa narodowego Polski [stanowiska rządu po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu] po prostu nie wiemy, czego nasza władza wykonawcza chce. (…) Ja w tej sprawie mam sumienie czyste jak łza, bo wysłałem listy do pana przewodniczącego Niesiołowskiego oraz do pana przewodniczącego Schetyny [szefa komisji spraw zagranicznych], nawet z taką sugestią, żeby zebrać komisje i z projektem pewnej opinii. Obaj panowie nawet nie odpowiedzieli, co mnie nie zdziwiło, bo ich trochę znam. Tak mają”.

Jak mają? Gdy tydzień po zestrzeleniu samolotu zebrała się Komisja Obrony Narodowej, jej szef Stefan Niesiołowski skupił się na tym, że „sala jest akustycznie bardzo trudna”. Na pytania zadane przez posła Antoniego Macierewicza przewodniczący Niesiołowski zareagował tak:

Ja bym prosił o odpowiedź – bo to by przekroczyło wszelkie dopuszczalne i sensowne granice obrad tej Komisji – żeby do bardzo ciekawej analizy pana posła Macierewicza, mniej więcej na miarę Zygmunta III Wazy, żeby odnieść się tylko w tym zakresie, w którym dotyczy to samolotu. Co do innych pytań, proszę nie odpowiadać, bo to nie ta komisja. Pan pomylił komisje. I przy okazji, jeżeli już pozwolę sobie na krótki komentarz pana bardzo doniosłych słów, to czy teza, którą pan wypowiedział w Kielcach, że Rosja nam wypowiedziała wojnę nadal obowiązuje, czy pan gdzieś odwołał tę tezę? To tak przy okazji, bo taką tezę pan był uprzejmy w swojej nieskończonej mądrości sformułować.

Na co Antoni Macierewicz odpowiedział:

Pan ma troszeczkę takie kłopoty jak radio Erewań, które słyszało coś o tym, że rozdają samochody na Placu Czerwonym. Potem się okazuje, że nie rozdają, tylko kradną, nie na Placu Czerwonym, tylko w Petersburgu i nie samochody, tylko rowery. (…) Pan nie zrozumiał tego, co powiedziałem. Nie w Kielcach, tylko w Krośnie. I nie na temat tego, że my jesteśmy agresywni, tylko na temat tego, że nam grozi agresja rosyjska.

13 marca 2014 r. podczas obrad Komisji Obrony Narodowej na wyjazdowym posiedzeniu w Akademii Obrony Narodowej w Rembertowie (z okazji 15-lecia członkostwa Polski w NATO) Stefan Niesiołowski dokonał epokowego odkrycia:

Parlament jest jednak miejscem, gdzie warto prowadzić dyskusje. Wydaje się to banalne, ale uzupełnia to znakomicie dość znaną uwagę pana Gieorgija Malenkowa, który zwolennikiem NATO nie był i który twierdził, że demokracja jest jak wino i nie szkodzi w małych ilościach.

Po czym przewodniczący Niesiołowski zajął się konferencją w Jałcie w lutym 1945 r. i byłym prezydentem USA Harrym Trumanem. Pomysłów na funkcjonowanie Polski w NATO w 2014 r. i latach następnych oraz na działanie paktu przewodniczący Niesiołowski nie przedstawił, bo ich nie ma. Zresztą chodziło tylko o odbębnienie rocznicy, czyli o nudną akademię z wojskową grochówką jako główną atrakcją.

Jeśli funkcja szefa komisji obrony miała być synekurą dla Stefana Niesiołowskiego za jego zasługi w „skatologicznych” atakach na opozycję, to może lepiej ufundować mu specjalne stypendium i honorowy tytuł, ale „pracą” w komisji już nie męczyć. Będzie na pewno taniej i sensowniej. Bo ze Stefanem Niesiołowskim komisja nie może normalnie pracować, a on sam nawet nie rozumie, co powinien robić. Kabaret jest potrzebny, ale akurat nie w Komisji Obrony Narodowej.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.