„Żółw” Mazowiecki wchodzi do akcji i „bierze rząd”. Historia bardzo przyspieszyła latem 1989 r.

Fragment ekspozycji w sali BHP Stoczni Gdańskiej. Fot. M. Czutko
Fragment ekspozycji w sali BHP Stoczni Gdańskiej. Fot. M. Czutko

19 sierpnia 1989 gen. Wojciech Jaruzelski desygnował Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko premiera. Kilka dni później (24 sierpnia) desygnowany kandydat wygłosił w Sejmie exposé i uzyskał votum zaufania Izby, z tą chwilą formalnie zaczął się proces formowania rządu, zakończony votum zaufania dla gabinetu 12 września. W tych dniach obchodzimy 25-lecie tych przełomowych wydarzeń. Były to, zarazem wydarzenia zaskakujące. Nic nie musiało się potoczyć tak, jak się potoczyło – to tylko perspektywa dzisiejsza sugeruje coś przeciwnego.

Historia, istotnie, bardzo przyspieszyła latem 1989 r., tak bardzo, że nie tylko wielu sympatyków „Solidarności”, ale i wielu jej najważniejszych przywódców nie uważało za słuszne „brania rządu” w sytuacji, gdy byłoby to przekreśleniem niedawno przecież podpisanego kontraktu „okrągłego stołu”. Zgodnie z tym kontraktem nominalną większość w Sejmie miała PZPR i jej wasale. Wprawdzie ta większość właśnie okazywała oznaki dezintegracji: gen. Kiszczak wybrany przez Sejm (z trudem) na premiera miał poważne kłopoty ze sformowaniem rządu. Tym niemniej, prędzej czy później jakiś rząd owej nominalnej większości powstałby, może kierowany przez Kiszczaka, może przez kogoś innego. Ci, którzy byli przeciwni „braniu rządu” przeważnie kładli nacisk głównie na to, że nie można tak gwałtownie „przekraczać etapów”. W lecie 1989 r. żyliśmy w etapie przejściowym. Ustrojowo w formie hybrydalnej, politycznie w stanie władzy obozu komunistycznego, ale władzy drastycznie rozmytej. Wielu uważało, że tak powinno pozostać jeszcze przez dłuższy czas, może przez kilka lat.

Do czołowych krytyków przejmowania władzy należał Tadeusz Mazowiecki, wtedy odsunięty na boczny tor, redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”. W artykule pod znamiennym tytułem „Spiesz się powoli”, opublikowanym 14 lipca Mazowiecki pisał:

Czy po naszej stronie istnieje program, który można przedstawić społeczeństwu jako zwartą koncepcję wyjścia z kryzysu gospodarczego, czy byłby on przez to społeczeństwo zaakceptowany i czy jest to program możliwy do natychmiastowej realizacji?

Sam uważał, że odpowiedź na te pytania jest negatywna.

A jednak miesiąc później, 16 sierpnia, gdy dostał od Lecha Wałęsy propozycję objęcia teki premiera, potrzebował do namysłu już tylko jednej nocy, by nazajutrz dać Wałęsie odpowiedź afirmatywną. Ten miesiąc w myśleniu Mazowieckiego od zdecydowanego „nie” do zdecydowanego „tak” był miarą zmiany sytuacji politycznej w Polsce i wokół Polski (16 sierpnia rzecznik MSZ ZSRR dał zielone światło dla zmian politycznych w Polsce).

Niezależnie od tego, jak się ocenia bilans rządu Mazowieckiego, jego decyzja, żeby wtedy „brać rząd”, była wykorzystaniem momentu historycznego. Wtedy Mazowiecki na pewno nie był „żółwiem”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.