Rzeczpospolita Polska to "zakazany owoc" dla Rosji i UE

Fot. diplomatie.gouv.fr
Fot. diplomatie.gouv.fr

Nie ma w tym żadnej przesady. Kiedy polska racja stanu wymaga od elit rządzących większej dbałości o narodowy status Polaków na arenie międzynarodowej, wówczas partyjny interes PO-PSL musi ustąpić i dać pierwszeństwo pragmatyzmowi politycznemu - czyli patriotycznemu modelowi państwa narodowego, przywiązanego do tradycji narodowych i wartości chrześcijańskich.

Osobiste rozgrywki prezydenta Bronisława Komorowskiego, wymierzone w obóz PiS-u (raport o likwidacji WSI jest tylko pretekstem), nie mają żadnego znaczenia ideowego, nawet w kontekście wszelkich podejrzeń o bliskie związki z członkami dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych, gdyż podejrzenia te powoli i tak samoczynnie nabierają kształtu realnej koniunktury agenturalnej tych służb z rosyjskim GRU.

Aż w końcu zaplamią czerwonym atramentem biały budynek Pałacu Prezydenckiego przy Krakowskim Przedmieściu na przekór wszelkim dywagacjom partyjnym. My jednak spójrzmy nieco szerzej na polski problem absencji dyplomatycznej związanej z Ukrainą.

Podobne prawa obowiązują w mikro i makro świecie

Po głośnych przypadkach stosowania niedopuszczalnych technik podsłuchowych, których miały się dopuszczać służby amerykańskie na obywatelach świata, retorsja niemiecka w tym względzie wydaje się być najbardziej dokuczliwe, przynajmniej teoretycznie bo w praktyce i tak administracja niemiecka nie jest w stanie temu procesowi zaradzić z oczywistych względów sojuszniczych, w myśl zasady’ „Ufaj i kontroluj”. Nieco na większą skalę wzajemnej inwigilacji narażone były wcześniej sprzymierzone kraje wschodnie, Rosja i Ukraina, za rządów prezydenta Wiktora Janukowycza.

Co nie oznaczało, że sytuacja ta miała akceptację całości społeczeństwa ukraińskiego, nastawionego na zryw proeuropejski w kwietniu br. Wreszcie wyszło na jaw, że Ukrainą wcale nie rządził Janukowycz tylko Putin, i że to od jego decyzji zależało czy Ukraina może podążyć tą drogą, czy też nie. To z punktu widzenia interesu i spokoju międzynarodowego wydawało się co najmniej dziwne, aczkolwiek dla wtajemniczonych polityków na zachodzie - oczywiste.

Natomiast z punktu widzenia prawa międzynarodowego - niedopuszczalne, bo godzące w podstawy ustroju demokratycznego, który stoi w opozycji do wszelkiego rodzaju dyktatur państwowych. W świetle powyższych uwarunkowań konspiracyjnych, Polska polityka wewnętrzna i zagraniczna jawi sie jako skecz obyczajowy. Gorzej, w ten proceder angażowany jest niemal cały aparat władzy wykonawczej PO-PSL, próbujący zdezaktualizować stan faktyczny podsłuchany w knajpie.

Zamiast zaakceptować demokratyczny system sprawowania władzy w państwie, i podać się do dymisji jak leci, grają na przysłowiowych dudach niczym grajkowie weselni. I łudzą się, że świat tego nie widzi.

Wojna na polskie jabłka, belgijskie gruszki i holenderskie brukselki

Sięgnięcie przez USA i UE po tzw. sankcje gospodarcze przeciwko prezydentowi Putinowi, po tym jak Rosja zdecydowała się dokonać bezprawnej aneksji Krymu, ma swoje uzasadnienie obiektywne, gdyż każdy agresor powinien liczyć się z międzynarodowymi konsekwencjami w stopniu odpowiadającym jego planom destrukcyjnym jakie stosuje w stosunku, i na terenie, innego suwerennego państwa jakim jest niewątpliwie wolna Ukraina.

Z kolei spożywcze embargo towarowe zastosowane przez Kreml ma wymiar odwetu, ale jego efekty wpisują się w rozwiązania na jakie nie powinna się godzić Cerkiew prawosławna, z uwagi na nieludzki wymiar tego szantażu w stosunku do własnych obywateli.

No, ale jeżeli taki kraj jak Polska nie poddaje natychmiastowej kontroli społecznej demokracji parlamentarnej, po ujawnieniu szeregu patologii wśród rządzących z PO-PSL, to jak może premier Donald Tusk czy minister Radosław Sikorski oficjalnie żądać od Rosji - bardziej ludnej i zasobnej - zachowania podporządkowanego regulacjom prawa międzynarodowego w odniesieniu np. do Ukrainy, która nieoczekiwanie czmychnęła jej z kobierca ślubnego.

Taktyka pokojowa, jaką ostatnio przyjęły mocarstwa europejskie (Niemcy, Francja) w konflikcie pomiędzy Rosją a Ukrainą, z pominięciem znaczenia i roli ONZ - powołanej w końcu w tym celu, aby tego rodzaju konflikty zażegnywać - ma charakter utopijny, a historycznie - zgubny. Wygląda to tak, jakby we Francji zaczął dominować profil polityki zagranicznej oparty o casus filmowy, z aktorem Depardieu w roli głównej.

A rozwiązania w postaci parku rozrywki na Krymie, zrealizowane przez francuskich inwestorów, miałyby przyćmić rozbłyski granatników z akcji separatystycznych na wschodzie Ukrainy, inicjowane przez rosyjską agenturę. To przecież obłęd w czystej formie. Taka kalkulacja stabilizacji regionalnej wynika prawdopodobnie z odrzucenia wszelkich zasad i praw międzynarodowych, na rzecz rozwiązań o charakterze towarzyskim, jakie są najczęściej ustalane podczas pogawędki nad kuflem piwa. To jeszcze raz dowodzi, że mamy do czynienia ze swego rodzaju odwetem za jednostronny dyktat USA i lobby żydowskiego skupionego wokół FED i Banku Goldman Sachs oraz niestety wokół UE, odwzorowującej te mechanizmy. Polska na tym dziwnym układzie tylko traci gospodarczo i wizerunkowo.

Żeby przywrócić równowagę emocjonalną w relacjach między państwami bloku wschodniego z zachodem, należy więc odbudować porozumienie na płaszczyźnie dyplomatycznej przy bezpośrednim udziale ONZ. Rosja powinna akceptować jej postanowienia i rezolucje pokojowe. W przeciwnym razie kolejny szczyt normandzki (Niemcy, Francja, Ukraina i Rosja) doprowadzi do zaognień na szerszą skalę międzynarodową. Bo te lokalne „układziki” zaczną pić w pasie niektórych obżarciuchów niczym gumka w majtkach. Stąd wniosek, należy wpierw dyskretnie sobie zajrzeć do d…py, by móc relatywnie innym doradzać.

Antoni Ciszewski

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.