Nikt przy tym rządzie nie jest bezpieczny. Kto zatem utrzymuje PO przy władzy?

Fot. PAP/Jakub Kamiński
Fot. PAP/Jakub Kamiński

Tragedia smoleńska, afera taśmowa rządu Tuska, śmierć oficerów BOR, afera Amber Gold, skok na OFE — co wspólnego mają ze sobą te sprawy? Ano mają…

Jednym z celów powstania państwa jest konieczność zabezpieczenia interesów obywateli oraz zapewnienia im bezpieczeństwa. Tymczasem w Polsce od kilku lat do opinii publicznej docierają sygnały, że polskie państwo nie zapewnia bezpieczeństwa. Nikomu.

W Polsce rządzonej przez Tusk nikt nie może być pewny swego. Nawet jeśli zajmuje czołowe stanowiska i jest członkiem władz kraju. Tragedia smoleńska udowodniła dobitnie, że szacunek dla stanowiska, powaga państwa, instytucje oficjalne tego państwa nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa elicie narodu. Śmierć 100 najważniejszych dla Polski osób to jasny sygnał, że człowiek na każdym stanowisku powinien czuć obawy i strach. Nawet jeśli podlega szczególnej ochronie państwa, nie musi to nic oznaczać.

Myli się jednak ten, kto sądzi, że u podstaw tego leży jedynie niechęć do śp. Lecha Kaczyńskiego i środowiska PiS, którego przedstawiciele w dużej części zginęli w Smoleńsku. Sprawa wydaje się poważniejsza, o czym świadczy afera rządowa! Rząd Donalda Tuska nie był w stanie zabezpieczyć nawet siebie. Dowody na skrajną demoralizację ekipy rządowej przedostały się do opinii publicznej dzięki temu, że władza nie jest w stanie dobrze zarządzać obszarem bezpieczeństwa narodowego. Rządzący nawet sobie nie byli w stanie zapewnić bezpieczeństwa. To oznacza, że wielu z nich do dziś nie może mieć spokoju i poczucia komfortu, obawiając się i kolejnych podsłuchów i możliwego szantażu. Państwo Tuska kolejny raz doprowadziło do sytuacji, w której władze nie zostały zabezpieczone. Choć sprawa ma zupełnie inny ciężar gatunkowy niż tragedia smoleńska, jest dowodem, że kryzys państwa polskiego jest poważniejszy niż można by sądzić. Nawet ekipa rządowa nie jest bezpieczna.

Trudno się zatem dziwić, że w Polsce od lat ginął ludzie publiczni. Liczba „samobójstw” ludzi ważnych dla życia państwowego w Polsce jest przerażająca. Byli ministrowie, premierzy, urzędnicy, eksperci, a także oficerowie wojska czy służb specjalnych — tacy ludzie w ostatnich latach — oficjalnie — odebrali sobie życie, często w niewyjaśnionych okolicznościach, budzących do dziś wątpliwości i podejrzenia. Państwo często nie chce ich rozwiać. A może nie jest już w stanie…

Ostatnie wydarzenia pokazują, że ten kryzys bezpieczeństwa schodzi na niższe szczeble i dotyka każdego obywatela. Rozmach afery Amber Gold dowodzi, że każdy obywatel w Polsce może stać się ofiarą wadliwie działającego państwa oraz skrajnie zdemoralizowanej władzy, która przez miesiące wspierała działalność, którą należało rozpędzić. Tysiące Polaków stało się ofiarami patologicznej polityki, która prowadzi do rozkładu instytucji i mechanizmów, które miały zabezpieczać obywateli. Polityki, która de facto prowadzi do zaprzeczenia potrzebie istnienia polskiego państwa. To zaprzeczenie płynęło również z działalności władzy, która zdecydowała się na skok na fundusz polskich emerytów, którzy oszczędzali przez lata pieniądze w OFE. To był cios w bezpieczeństwo ekonomiczne Polaków, bez względu na to, jak się oceniało OFE i cały system.

Dodajmy do tego jeszcze sytuację z Wrocławia, do którego w ostatnich dniach wróciła z Liberii grupa licealistów. Choć pojechali w sam środek cyklonu epidemii wirusa Ebola polskie państwo nie wiedziało o nich nic. Sprawa dostała się do mediów w sposób zupełnie przypadkowy. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby któryś z uczniów przyjechał zarażony…

Polska nie jest dziś w stanie zabezpieczyć interesów i bezpieczeństwa ani władzy, ani tzw. zwykłych obywateli. Słowa ministra Sienkiewicza, który mówił, że państwo działa tylko teoretycznie, wydają się eufemizmem…

Ta partia mało kogo reprezentuje. Takie twory w zasadzie nie mają prawa istnieć

mówił ostatnio prof. Paweł Śpiewak.

I trudno nie przyznać mu racji. Platforma nie reprezentuje nikogo i jak widać nie zabezpiecza nikogo — ani Polaków, ani siebie. A jednak trwa u władzy… Jest zatem, jak element struktury mafijnej, która ma swoich mocodawców, a dla zysków jest w stanie poświęcić nawet znaczących żołnierzy.

Ktoś jednak czerpie zyski z tej władzy, ktoś czuje się przy tym rządzie bezpieczny. Odpowiedź na pytanie, kto pozwoli sprawdzić, czym dziś jest polskie państwo. Daleko mu do tego, na co zasługują Polacy. Dziś każdy demokrata powinien być za gruntowną przebudową Polski. Polacy w tym państwie nie są podmiotami.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych