„Sitwa” czy nie? Sorry, nasi "geniusze" już odlecieli, czy po prostu nigdy nic nie potrafili?

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Polska gospodarka, polskie państwo i jego instytucje, a tym bardziej obecny rząd premiera D. Tuska kompletnie nie są przygotowane na ewentualne dalsze zaostrzenie się konfliktu na Ukrainie.

Najbliższe dni, w tym 8 sierpnia - piątek mogą okazać się przełomowe. Indeksy giełdowe, ceny złota i frank szwajcarski mogą zadrżeć w posadach i to nie z powodu wypowiedzi polskiego MSZ R. Sikorskiego. Tylko redaktorom Pulsu Biznesu i TVN-24 może się wydawać, że Wall Street chwieje się w posadach z powodu wypowiedzi polskich polityków, którzy cierpią na manię wielkości. W rządowych kręgach PO-PSL musi być naprawdę fatalnie skoro media mętnego nurtu ponownie lansują, jako ludzi sumienia i etosu byłego ministra sportu M.Drzewieckiego, który krytykuje bilbordy opozycji „zasady obowiązują, to jest takie zdziczenie - napisanie, że ktoś jest sitwą gdy nic tego nie potwierdza, jest nadużyciem”.

Tyle tylko, że to minister M.Drzewiecki był jednym z bohaterów afery hazardowej i zapewniał nas, że Polska to właśnie dziki kraj. Kolejnym fachowcem pouczającym Polaków, co wypada i czego nie należy robić okazuje się być kolejny wunderwaffe PO - poseł PO J. Protasiewicz, znany na niektórych niemieckich lotniskach jako „Herr Raus”. Mimo, że prezydent B. Komorowski wierzy w stare austriackie metody rozwiązywania problemów w społeczeństwie poprzez „lewatywę, która robi dobrze na głowę” to wydaje się, że w przypadku obecnej rządowej ekipy nawet lewatywa ze żwiru i tłuczonego szkła nie dałaby pozytywnych efektów. Widać przecież wyraźnie, że ceny złota gwałtownie rosną, że znacząco traci polska waluta, a w siłę zaś rośnie szwajcarski frank, zaczyna dołować polski eksport, spada sprzedaż i produkcja. Tak zwane mityczne rynki wyraźnie boją się nadchodzących wydarzeń. W momentach niespokojnych geopolitycznie, bogaci uciekają do bezpiecznych przystani i pozbywają się walut oraz obligacji państw na obrzeżach eskalującego się konfliktu.

Oczywiście rada na embargo warzywno-owocowe wobec Polski MR M. Sawickiego byśmy jedli 3-4 jabłka więcej, jest równie dobra jak dieta cud zalecana swego czasu przez posła PO S. Niesiołowskiego by jeść szczaw i mirabelki. Polacy nie gęsi, ale też i nie kozy, tyle kapusty pekińskiej czy czerwonej brukselki, gruszek i śliwek nie przejedzą, no chyba żeby rząd w swej łaskawości zezwolił polskim sadownikom na upędzenie kilkudziesięciu litrów polskiego calvadosu i to najlepiej bez akcyzy z możliwością przydomowej sprzedaży. Na to jednak nie ma co liczyć, bo i Unia nie da zgody. Choć niewątpliwie hasło „nie róbmy polityki - róbmy polski calvados”, byłoby dobrze przyjęte przez polską opinię publiczną.

Jeśli w najbliższych dniach dojdzie do eskalacji konfliktu na Ukrainie może to spowodować największą przecenę na globalnych rynkach giełdowych i walutowych od lat, co oczywiście nie ominie GPW w Warszawie. Tym bardziej, że notowania spółek na wielu giełdach to prawdziwe nadmuchane balony, a stopy procentowe na świecie w wielu krajach już na ujemnym poziomie realnym mogą raczej tylko rosnąć. Polska oczywiście nie jest w żadnej sferze przygotowana na zaostrzenie się konfliktu za naszą wschodnią granicą. Możemy być zaskoczeni, tak jak z embargiem na owoce i warzywa. Dotyczy to nie tylko sfery finansowej, eksportu czy rynku bankowego oraz możliwości gwałtownej ucieczki zagranicznego kapitału i inwestorów, jak i zagrożeń ze strony spekulantów walutowych. Ta słabość dotyczy również, niestety naszej szeroko pojętej logistyki, transportu kolejowego - gdzie mamy prawdziwy dramat - ochrony sanitarnej (coraz więcej zarażonych martwych dzików na polskiej, wschodniej granicy), złośliwi twierdzą, że skutecznie podrzucanych, ale również przygotowań i zaopatrzenia na wypadek gwałtownej migracji z Zachodniej Ukrainy.

Nie potrafimy przecież sobie poradzić z weekendowymi korkami na autostradzie A-1 i A-4. Zwykły wyścig kolarski „Tour de Pologne” paraliżuje duże polskie miasta, a policja strzela do chorego pacjenta w szpitalu. Polski Gazoport mimo, że prawie 3-krotnie droższy niż ten w Kłajpedzie na Litwie wielokrotnie dłużej budowany, nie wiadomo tak naprawdę kiedy będzie gotowy? Rządząca zaś Polską koalicja nakłada właśnie kolejne podatki od węglowodorów na duże spółki SP, które spowodują wzrost cen gazu, o czym alarmuje senator G. Bierecki. Ciekawe co będzie, jak polski rząd „wspomoże jeszcze podwyżka cen nośników energii, tuż przed zimą w wykonaniu np. Gazpromu. Warto np. pamiętać, że tzw. przygraniczny handel i zakupy Ukraińców, Białorusinów i Rosjan w supermarketach to gigantyczna kwota ok. 8.5mld zł rocznie. Może to być trudno zrekompensować polskim handlowcom. Coraz wyraźniej, wygląda na to, że nie tylko nie będzie szumnie zapowiadanego ożywienia gospodarczego, ale że trzeba będzie znacząco obniżyć, zarówno tegoroczną, jak i przyszłoroczną prognozę wzrostu gospodarczego w Polsce. Kryzys może więc powrócić w najmniej spodziewanym przez polski rząd momencie.

Tymczasem wobec takiej skali zagrożeń głównym zmartwieniem prorządowych mediów, jak i polityków PO jest problem czy zasłużyli sobie oni na miano sitwy. Chciałoby się powiedzieć, sorry nasi „geniusze” już odlecieli, czy po prostu nigdy nic nie potrafili.

————————————————————————————————-

Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „wSieci”!

Tygodnik dostępny jest w formatach EPUB, MOBI i PDF, które dopasowują się do urządzeń takich jak telefony, tablety i czytniki e-booków. Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.